czwartek, 24 kwietnia 2025

Dramatyczne poszukiwania

W związku z błędnym tłumaczeniem Drugiej Tradycji, w polskiej wersji AA przez wiele lat panowało przekonanie, że alkoholik nie powinien mieć żadnych autorytetów. Może poza Bogiem, ale przestrzeganie boskich przykazań też było wysoce problematyczne, więc wychodzi na to, że i ten autorytet był dość powszechnie lekceważony. Takie podejście mocno sprzyjało rozwojowi i utrwalaniu choroby alkoholowej, bo promowało samowolę i sobiepaństwo. Być może jeszcze gdzieś w Polsce istnieją grupy, lansujące takie przekonania.

Wreszcie nadeszły zmiany. Otworzyły się granice, język angielski zawitał do szkół, zaczął działać Internet, Polacy (w tym alkoholicy) zwiedzają świat lub przeprowadzają się do cywilizowanych krajów – pojawiło się więc mnóstwo możliwości weryfikacji przekonań, zdobywania wiedzy i doświadczeń. Zapewne nikt już w AA w Polsce nie bredzi, że świeca na mityngach pali się wszędzie na świecie, bo od dawna wiadomo, że nie jest to prawdą. Ostatecznie jednak świece mało mnie obchodzą. Jeśli grupa woli wydawać pieniądze na gromnice zamiast na niesienie posłania, a do tego ma zgodę Straży Pożarnej na używanie w określonym miejscu otwartego ognia, to i co mnie do tego? Zgodnie z Czwartą Tradycją wolno im, choć wystawiają w ten sposób świadectwo sobie, ale także, do pewnego stopnia, Wspólnocie AA jako całości.

Elementem tych przemian, kilkanaście lat temu, była też (i trwa nadal) powolna zmiana w kwestii autorytetów. Trudno przecież zaakceptować ideę sponsorowania, jeśli z założenia odrzuca się wszystkie autorytety. A jeżeli mój sponsor nie jest dla mnie żadnym autorytetem i to w żadnej dziedzinie, to na co mi on?
Pełne determinacji, dramatyczne i rozpaczliwe poszukiwania autorytetów (przeginanie pały w drugą stronę), nabrały w polskiej wersji AA, wymiaru prawdziwie groteskowego, choć na szczęście nie jest to powszechne. Ale czemu się dziwię? Przecież alkoholizm to choroba umysłowa, ze skłonnością do operowania skrajnościami.

Z czasem coraz częściej polscy alkoholicy odwoływali się i odwołują do autorytetów, ale w sposób tak udziwniony, czy wręcz maniakalny, że znów przywołuje to na myśl jakieś psychiczne zaburzenie. Kim może być autorytet polskiego alkoholika? Zdecydowanie w grę wchodzą tylko nieżyjący już Amerykanie i ewentualnie Brytyjczycy. Żadna osoba żyjąca nie wchodzi w rachubę – może do pewnego stopnia poza sponsorem, ale z tym, jak wspomniałem wcześniej, różnie bywa.
Co ciekawe, poziom wykształcenia, umiejętności, kwalifikacje, doświadczenie, zawód kogoś takiego (tego amerykańskiego autorytetu), nie mają większego znaczenia. Liczy się tylko, co ów ktoś, kiedyś tam, powiedział na dany temat. Jeśli nawet na temacie się kompletnie nie znał, a jego zdanie zostało wyrwane z jakiegoś kontekstu, wreszcie przełożone na język polski w sposób szczególnie problematyczny – to wszystko nie ma znaczenia, bo ważne, żeby przekaz pasował do osobistych przekonań alkoholika. I tak dochodzimy do błędu konfirmacji.

Błąd konfirmacji to tendencja do preferowania tylko tych informacji, które potwierdzają wcześniejsze oczekiwania i hipotezy, niezależnie od tego, czy te informacje są prawdziwe i jedyne. Niektórzy ludzie widzą i zapamiętują tylko te informacje, które są zgodne z ich wcześniej ukształtowanymi poglądami; inne informacje po prostu ignorują. Najprostszy przykład: w WK kilka razy mowa jest o wyzdrowieniu z alkoholizmu oraz kilka razy, że wyzdrowienie nie jest możliwe. Alkoholicy nastawieni fanatycznie, popełniający błąd konfirmacji, będą widzieli tylko jedną wersję, a drugą zignorują (nieważne, która z nich jest pierwsza, a która druga). Będą cenzurować, to jest zakłamywać treść WK, czytając lub każąc nowicjuszom zaznaczać tylko jedną wersję – tę w którą sami wierzą.
W związku z tym, że sprzeczności i problematycznych treści w tej książce jest sporo, a alkoholików przekonanych, że oni sami (lub ich sponsor) są największymi autorytetami od interpretacji Wielkiej Księgi, błędy konfirmacji i swoiste cenzurowanie jej w polskiej wersji AA zdarzają się coraz częściej.

Mój ostatni sponsor latami powtarzał, że my w AA znamy literaturę AA. Nie było to dla mnie nigdy niczym dziwnym. To doświadczenia Wspólnoty, które mogą mi pomóc wytrzeźwieć i w ogóle przeżyć. Czytałem całe rozdziały, a nie tylko wybrane, niewielkie fragmenty. Zaznaczałem to, co w jakiś, jakikolwiek sposób zwróciło moją uwagę, a później rozmawialiśmy o tym, czego nie rozumiem, co mnie śmieszy, co złości, co szczególnie intryguje, co i jak miałbym zastosować w praktyce itd.

Internet znakomicie pomaga wyszukiwać i koncentrować się na tych i tylko tych wypowiedziach weteranów, które pasują do wcześniejszych przekonań alkoholika. W dziesiątkach miejsc i sytuacji natykałem się na stwierdzenia typu: Clarence stwierdził, że… (dawni weterani zwykle stwierdzali lub oznajmiali – nie mówili zwyczajnie i po prostu), Hank P. oznajmił, iż… Bill D. uznał, że… Jeśli nawet jest to prawdą, to faktem jest też, że nie znam człowieka, nie wiem, kim był, jego zdanie, wyrwane z kontekstu, mogło być nawet sensowne, ale kto wie, czy reszta przemowy to nie byłby brednie? Doktor Bob powiedział Billowi (sprawa dotyczyła pomysłu okazałego grobowca), że oni obaj są dwoma pijakami, którzy tylko przestali pić, ale… Ale co z tego, skoro nasza potrzeba kreowania autorytetów, potwierdzających nasze przekonania, wydaje się większa od zdrowego rozsądku. Czasem bywa to po prostu niebezpieczne:

Trzeźwość to kontakt z rzeczywistością, natomiast zakłamywanie faktów czy manipulowanie nimi, oszukiwanie bliźnich nawet pozornie w dobrej wierze i rzekomo dla ich dobra, nigdy z trzeźwością nie miało nic wspólnego. Pewne rzeczy mi się nie podobają. W życiu, w książce, w środowisku. To jednak nie powód, żebym zaczął tworzyć jakąś alternatywną rzeczywistość – choćby przez pomijanie pewnych faktów, udawanie, że ich nie ma. Siłą Wspólnoty i nadzieją dla alkoholików jest Program. A założyciele i weterani? Byli tylko, jak my wszyscy, niedoskonałymi narzędziami.

Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę – Scott Peck.


Na koniec zagadka: co należy zrobić z Wielką Księgą w przypadku kontaktu z nowicjuszem? :-)

Możesz położyć tę książkę w miejscu, w którym ją zauważy podczas przerwy w piciu [WK z 2018 roku].

Na tym etapie nie wspominaj o tej książce... [WK z 2018 roku].

Jeśli wykaże zainteresowanie, pożycz mu swój egzemplarz tej książki... [WK z 2018 roku].

Jeśli jest szczerze zainteresowany i chce się ponownie z tobą spotkać, poproś go, aby w międzyczasie przeczytał tę książkę [WK z 2018 roku].

środa, 16 kwietnia 2025

Poważne problemy z tą WK

Ostatecznej redakcji książki dokonał Tom Uzzell, wykładowca New York University. Skrócił on tekst co najmniej o jedną trzecią (niektórzy twierdzą, że o połowę – z ośmiuset do czterystu stron) i uczynił go bardziej wyrazistym [cytat z „Przekaż dalej”].

Czy Uzzell wywalił z tekstu Billa połowę, czy tylko jedną trzecią, wydaje mi się mniej ważne od tego, co zawarte jest w pierwszym zdaniu. Bo to nie jest tak, że manuskrypt miał, na przykład, sześćset stron, a redaktor usunął ostatnich dwieście. Redakcja nie polega na samym tylko skracaniu tekstu. Redakcja to przede wszystkim opracowanie i poprawianie tekstu pod względem językowym, merytorycznym i stylistycznym.
Na pewne korekty, redakcje, zmiany, nalegali też weterani, z którymi Bill konsultował swoją pracę – znane jest przecież zdjęcie pobazgranego maszynopisu, jaki Ruth Hock i Hank P. dostarczyli do drukarni. https://meszuge.blogspot.com/2016/09/kto-napisa-wielka-ksiege.html

Wbrew pozorom nie chodzi mi o szukanie winnych – zakładam, że wszyscy ci ludzie, którzy radośnie grzebali w tekście i go redagowali, naprawdę się starali i działali w dobrej wierze. Jednak końcowy efekt jest co najmniej problematyczny. Rodzi wiele wątpliwości i sporów dotyczących interpretacji, a nawet zwykłego rozumienia tekstu, od ok. 1940 roku.

Wspominałem już, że nigdzie nie ma w tej książce czegoś w stylu: tak oto znaleźliśmy się na etapie Drugiego Kroku, ani niczego podobnego – autor nigdzie nie zaznaczył, że teraz będzie mowa o Kroku Drugim! Za to na etapie Kroku Trzeciego znajdowaliśmy się dwa razy, na dwóch różnych stronach. Ups! Jednak tym razem chcę zwrócić uwagę na wielce problematyczną treść, dotyczącą – niby – Kroku Jedenastego.

Krok Jedenasty. Staraliśmy się przez modlitwę i medytację poprawiać nasz świadomy kontakt z Bogiem, tak jak Go rozumieliśmy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia. Tak to wygląda i nie ma chyba wątpliwości, że Krok ten sugeruje modlitwę i medytację. W takim razie, co z poniższym tekstem?


Udając się na wieczorny spoczynek, rozważamy konstruktywnie, jak minął nam dzień. Czy żywiliśmy urazę, czy byliśmy samolubni lub nieuczciwi, czy baliśmy się? Czy jesteśmy komuś winni przeprosiny? Czy zatrzymaliśmy dla siebie coś, co należało natychmiast omówić z drugą osobą? Czy byliśmy życzliwi i kochający dla wszystkich? Co mogliśmy zrobić lepiej? Czy przez większość czasu myśleliśmy o sobie? Czy może myśleliśmy o tym, co możemy zrobić dla innych, o tym, co możemy wnieść do nurtu życia? [WK z 2018].

To jest modlitwa czy może medytacja? Bo wygląda po prostu jak codzienny, wieczorny obrachunek moralny z Kroku Dziesiątego, który zaplątał się jakoś do treści związanej z Krokiem Jedenastym. A może obrachunek moralny (Krok 10) jest częścią medytacji (Krok 11), a nie osobną całością wcześniej już omówioną?

W niektórych religiach medytacja to wprowadzenie umysłu w stan najwyższego skupienia, co ma na celu samopoznanie, samodoskonalenie i kontakt z Bogiem. Czy tak rozumiał medytację Bill? Gdyby Wspólnota AA była organizacją religijną, to może i tak by było, ale nie jest, więc wątpię. A porada: Pytaj Go podczas porannej medytacji, co możesz zrobić każdego dnia dla kogoś, kto jeszcze jest chory [WK z 2018] albo inny cytat: Gdy się budzimy, pomyślmy o 24 godzinach, które nas czekają. Rozważmy swoje plany na ten dzień, wskazuje, że ta jego medytacja miałaby być raczej czymś w rodzaju planu dnia niż głębokiego, w skupieniu, rozważania jakiegoś problemu.
Pewności jednak nie mam.

Albo to. Świat, życie, rzeczywistość, fakty, pokazują wyraźnie różnice między Siłą większą niż moja własna, a Siłą Wyższą. Bill w WK i innych publikacjach AA stwierdza, że za Siłę większą alkoholik może uznać samo AA i to też jest w porządku. Za to w pewnym miejscu WK stwierdza, że ta Siła większa  jest właśnie Bogiem. Ups! 
Pragniemy Cię zapewnić, że z chwilą, gdy udało nam się odrzucić nasze uprzedzenia i wykazać jedynie samą wolę uwierzenia w Siłę większą od nas samych, zaczęliśmy osiągać rezultaty . Stało się tak, chociaż żaden z nas nie potrafił w pełni określić ani pojąć tej Siły, która jest Bogiem [WK z 2018, s. 46], ale... Jeśli chcesz, możesz postawić w miejsce Siły Wyższej samo AA. Oto istnieje bardzo duża grupa ludzi, którzy przezwyciężyli swój problem alkoholowy... [12x12].
Czyżby nastał czas, żeby zacząć się modlić do grupy AA lub Wspólnoty?

Uważam za bardzo wartościowy pomysł utworzenia grupy czy grup AA, których mityngi koncentrują się na medytacji (w milczeniu oczywiście) oraz poznawaniu i rozważaniu treści Kroku Jedenastego z literatury AA. Żałuję, że w moim mieście za mało jest alkoholików i grup, żeby jedną z nich przeznaczyć tylko do tego celu. Ale może kiedyś…



sobota, 12 kwietnia 2025

Poważna choroba psychiczna

Pewien człowiek w gronie znajomych stwierdził, że naukę rozpoczął, i zakończył, na „Elementarzu” Falskiego oraz że to jest w pełni wystarczające. Wywołało to zdumienie i kilka wypowiedzi, których autorzy zaprezentowali – dość delikatnie mówiąc – odmienne przekonania. Wtedy padł argument koronny – Czy Falski w swoim „Elementarzu” napisał, że będzie potrzebna dalsza nauka, że dobrze mieć też pojęcie o gramatyce i ortografii? Nie napisał, więc to oznacza, że nic poza „Elementarzem” potrzebne nie jest.
Nieco później okazało się, że takiej informacji (że zawartość określonej książki to cała wiedza na ten temat i nic więcej nie potrzeba) nie ma też w książce do rachunków z klasy pierwszej. W tysiącach innych podręczników i poradników też nie.

Kiedy już zostałem sam, mogłem spokojnie zastanowić się nad tym pomysłem, ale jakby od drugiej strony. Powiedzmy, że trzymam w ręce poradnik, przewodnik, czy podręcznik, około 90 kartek, więc raczej chudy, a we wstępie autor napisał, że ta jego książeczka zawiera absolutnie wszystko na dany temat, i nic więcej nikomu nie potrzeba. Co pomyślałbym o autorze? Cóż… albo pisał „pod wpływem”, albo jest nienormalny, albo grubo, bardzo grubo przesadził z prymitywnym marketingiem. Gdyby jeszcze autor upierał się, że nikt nigdy nie wymyśli nic innego, nowego, lepszego, że w tej dziedzinie na pewno nie dokona się już nigdy absolutnie żaden postęp, ludzkość niczego nie odkryje, niczego się nie nauczy, niczego nie doświadczy, to by świadczyło, że uważa się za wszystkowiedzącego boga, skoro wyraźnie uznał, że zna przyszłość.
Czy wolno wierzyć, że autor jakiejś książki jest wszechwiedzącym bogiem i zna przyszłość? Ależ oczywiście, że wolno! Może nie świadczy to o zdrowym rozsądku, a wręcz przeciwnie, o poważnym zaburzeniu, ale zakazane nie jest.


A teraz będzie o książce „Anonimowi Alkoholicy”.
Choć skład przygotowano wcześniej, wydana została w kwietniu 1939 roku w oparciu o doświadczenia nieco ponad czterdziestu alkoholików, z których niektórzy (np. Hank P.), wrócili z czasem do picia. Średnia abstynencja, a więc i doświadczenie, tych alkoholików, wynosiło wtedy od kilku do kilkunastu miesięcy.
Tekst książki został przeredagowany przez niealkoholika, który przy okazji usunął… może połowę, a może tylko jedną trzecią tekstu. Być może dlatego w WK dwa razy w różnych miejscach, znajdujemy się na etapie Trzeciego Kroku. Zawiera też sprzeczności oraz zwyczajne przekłamania, a także porady… co najmniej problematyczne, wątpliwe.
W związku ze stosunkowo krótkim czasem między wymyśleniem Dwunastu Kroków, a wydaniem książki, oraz skromniutkimi doświadczeniami niewielkiej liczby alkoholików, brakuje w tej publikacji szerszego spektrum doświadczeń, a w niektórych kwestiach, wyraźnie brak jest jeszcze jakichkolwiek doświadczeń. Tak jest na przykład z Krokiem Szóstym i częściowo z Dziesiątym. W praktyce okazuje się też problematyczny Krok Piąty – jednak w tym przypadku, problematyczne są przekonania polskich alkoholików, a nie treść WK. Ale o tym już kiedyś szerzej było.

Nieustannie zadziwia mnie powierzchowne zrozumienie i mniej niż połowiczna realizacja Kroku Dziesiątego. My w AA znamy literaturę i doświadczenia AA, więc rozumiemy, że Krok Dziesiąty składa się z dwóch głównych elementów:

Pierwszy. Codzienny rzetelny i odważny obrachunek moralny (wady i zalety) oraz bieżąca korekta własnych zachowań; w tym także zadośćuczynienie, jeśli jest potrzebne.

1a) Obrachunek moralny obejmujący dłuższe okresy czasu, na przykład kwartał lub rok. Jak wynika z wypowiedzi alkoholików na mityngach i warsztatach, tego nie robi prawie nikt.
1b) Nieuwzględnienie w obrachunku moralnym własnych zalet, co można nazwać sabotowaniem swoich starań i osiągnięć, a nawet zakłamywaniem rzeczywistości i jest dość częste w polskiej wersji AA.

Ciągły wgląd we własne zalety i wady i… (12x12).

Warto wtedy pamiętać, że obrachunek ze sobą nie jest tylko wykazem błędów i niedostatków. Dzień, w którym nie zrobiliśmy czegoś dobrego, istotnie byłby złym dniem. (12x12).

Tak rozpatrzywszy miniony dzień, nie pomijając dobrych uczynków i bezstronnie zbadawszy… (12x12).

Drugi. Rozpoznanie prawdziwych motywów/intencji własnego działania, postępowania, zachowania.

Często, gdy robimy przegląd dnia, jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarzają się jednak przypadki, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg - racjonalizacja, czyli samousprawiedliwiania, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było. („Jak ta widzi Bill”)

Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dnia, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. (12x12)

Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. (12x12)

2a) Dokonuje tego regularnie, jak sądzę, może nawet cztery promile alkoholików, rzekomo żyjących Programem.


Jak w takim razie nazwać „pendolino” i i inne, podobnie spłycone, powierzchownie rozumiane i realizowane programy? Kolega, który kiedyś przeszedł program „pendolino” nazwał to programem demo. Znakomite! Do dziś mam do niego żal, że to nie ja sam to wymyśliłem. :-)


Myśleliśmy, że możemy znaleźć łatwiejszą, łagodniejszą drogę. Ale nie potrafiliśmy. (WK)

Bill Wilson, który w wielu sprawach był wizjonerem, w tym przypadku całkowicie się mylił. Alkoholicy nieustannie szukają i, niestety, znajdują łatwiejszą, łagodniejszą drogę. A że efekty bywają dyskusyjne, jak widać po spadającej skuteczności, to już inna sprawa. Jedni tego nie zauważają, inni poszukują winnych wszędzie, tylko nie w sobie. Jak to alkoholicy...


wtorek, 8 kwietnia 2025

Rozdział w naszej WK zbędny

W grudniu ubiegłego roku alkoholik opowiadał mi po mityngu, jak „robił” Program ze sponsorką. Grudzień, więc Krok Dwunasty, sponsorowanie itp. On zabrał głos, wypowiadali się inni, ja opowiedziałem, jak pracuję z podopiecznymi… może dlatego do mnie podszedł. Długo się zastanawiałem, czy opisać tę jego historię, ale okazało się, że on nie ma nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie. Chciał tylko, żebym nijak nie naruszył jego anonimowości, co uważam za oczywiste.

Ziutek, tak go będę nazywał, choć to nie jest jego prawdziwe imię, nie był takim zupełnie świeżym nowicjuszem, kiedy znajomy z mityngów podpowiedział mu, żeby zwrócił się do pewnej alkoholiczki z odległego miasta, która akurat ma wolne miejsce i mogłaby go przeprowadzić przez Program. Ziutek coś tam słyszał, że lepiej jest mieć sponsora tej samej płci, ale ta jego nowa sponsorka wyśmiała to doświadczenie AA, twierdząc, że alkoholizm nie ma płci.

Ze względu na odległość pracowali, o ile tak to można nazwać, przez telefon. Ziutek pojechał do niej tylko raz, żeby przeczytać z Kroku Czwartego listę uraz, seksu oraz lęków. Nie było w tym listy/tabeli osób skrzywdzonych, co akurat mnie zaskoczyło, bo…

W WK z 2018, s. 77: Mamy listę wszystkich osób, które skrzywdziliśmy i którym gotowi jesteśmy zadośćuczynić. Sporządziliśmy ją przy dokonywaniu inwentury.

Współpraca trwała ok. 3,5 miesiąca i w sumie polegała na tym, że sponsorka czytała Ziutkowi wybrane przez siebie fragmenty WK. On natomiast przyznał, że nie zawsze angażował się w pełni – ona monotonnym głosem coś czytała przez telefon, on czasem przysypiał, albo w międzyczasie coś robił w domu. Tym niemniej coś tam zaznaczał, co mu zaleciła, próbował zapamiętać te nieliczne fragmenty, które ona uznała za ważne – choć nigdy nie powiedziała mu, dlaczego i do czego są ważne.

Nie mam zamiaru opisywać całego tego procesu, bo chodzi mi w sumie teraz tylko o Krok Dwunasty. Gdy sponsorka skończyła czytać niewielkie fragmenty Kroku Jedenastego, oznajmiła, że teraz Ziutek musi znaleźć sobie podopiecznego. Zapytał wtedy o rozdział „Praca z innymi” i usłyszał, że tego się nie czyta, że nie ma takiej potrzeby, bo praca z innymi to praktyka, a nie teoria z książki. A jak już Ziutek znajdzie sobie podopiecznego, to ma z nim robić dokładnie to samo, co ona robiła z nim, a gdyby pojawiły się jakieś trudności, to ma do niej zadzwonić i poprosić o pomoc.

Właśnie to zaskoczyło mnie najbardziej. Częściowo dlatego, że latami słyszałem od sponsora: my w AA znamy literaturę AA, ale nie tylko dlatego. Literatura AA zawiera doświadczenia członków Wspólnoty związane z rozumieniem i interpretacją Programu, ale też innymi zagadnieniami. Więc jak to, przychodzę do AA, ale doświadczenia AA w sumie mnie nie bardzo interesują? Nawet te najbardziej podstawowe, zawarte w WK? Można też postawić inne pytanie: czy moje przekonania, jako sponsora, uważam za ważniejsze od doświadczeń AA zawarte w Wielkiej Księdze?

W „Jak to widzi Bill” Bill W. pisał: Dwanaście Kroków zawiera niewiele wskazań absolutnych. Większość Kroków poddaje się elastycznej interpretacji, zależnie od doświadczenia i światopoglądu jednostki. W pełni się z tym zgadzam, jednak czasem zastanawiam się, czy naprawdę chodzi jeszcze o elastyczną interpretację Kroków AA, czy już tylko o prywatną wizję programu sponsorki Ziutka…