czwartek, 25 września 2025

Co w AA oznacza "sponsor"?

Sponsor we Wspólnocie AA, to odpowiedzialna służba, w której doświadczony członek Wspólnoty, pomaga nowicjuszowi w trzeźwieniu/wytrzeźwieniu. Jest to bezpłatne, dobrowolne działanie, polegające na zapewnieniu duchowego, merytorycznego i emocjonalnego wsparcia, i dzieleniu się osobistymi doświadczeniami w kwestii rozumienia i realizacji Programu AA, ale też funkcjonowania Wspólnoty i jej służb. Takich czy podobnych definicji można stworzyć wiele, a istoty rzeczy i współczesnej praktyki nie zmieniają alkoholicy, upierający się, że ich sponsorem jest ich terapeuta, ich Bóg, ich żona itp.

Żeby zdefiniować pojęcie sponsora i sponsoringu w AA, trzeba jednoznacznie określić elementy niezbędne. Więc najpierw konieczne jest istnienie AA – nie ma AA, nie ma sponsorowania w AA, proste, prawda? Sponsorowanie w AA dotyczy 12 Kroków AA, a nie kroków Al-anon, jakichś kroków terapeutycznych i innych. Sponsor, to jest alkoholik przebudzony duchowo, z większym doświadczeniem, w procesie sponsorowania zapoznaje podopiecznego, też alkoholika, z Dwunastoma Krokami AA.
Ważne jest i to, że sponsorowanie to nie jest to samo, co niesienie posłania AA. To drugie to informacja adresowana do tych, którzy wciąż jeszcze cierpią z powodu alkoholizmu, że Anonimowi Alkoholicy dysponują rozwiązaniem tego problemu i mogą pomóc.

Jest dla mnie ważne, żeby używać słów w ich rzeczywistym znaczeniu. Dzięki temu zwykle jestem odpowiedzialny za to, co mówię i robię, za to, jaki jestem – za siebie [Jorge Bucay, „Listy do Klaudii”].

Wszystko byłoby oczywiste i jednoznaczne, bo to i „zachowajmy to w prostocie” i „nasze wspólne dobro jest najważniejsze”, ale z nieznanych powodów Bill W. wymyślił sobie, że jego daleki kuzyn, Ebby Thacher jest jego sponsorem (sic!). Cóż takiego zrobił ów Ebby? Odwiedził Billa podczas swojego krótkiego okresu abstynencji, i poinformował go, że znalazł religię. Czy było to posłanie AA? Oczywiście – nie. Co najwyżej posłanie grupy religijnej, do której Ebby dołączył (Oxford Group – po krótkim okresie popularności organizacja ta mocno podupadła gdy okazało się, że jej twórca i guru wspiera Hitlera i nazistów). Czy Ebby zapoznawał Billa z Dwunastoma Krokami AA? Oczywiście, że nie – nie było jeszcze ani AA, a nie Kroków. Później, gdy już istniała Wspólnota, Ebby co trochę zapijał.
Może to być zabawne, ale to rodzina Wilsonów przez kilka-kilkanaście miesięcy sponsorowała, to jest utrzymywała finansowo Ebby’ego Thachera, który wtedy nawet z nimi zamieszkał. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, bo Ebby wrócił do picia. Pił zresztą całe życie z krótkimi okresami abstynencji. Najdłużej był suchy pod sam koniec życia, gdy umieszczono go w leczniczym ośrodku AA w Dallas, choć i tam po roku pobytu zapił, co zostało przez jego podopiecznego zbagatelizowane.

Ebby nie miał żadnych kwalifikacji, żadnego zawodowego doświadczenia, ale nie mógł pojąć, czemu nie radzi sobie z życiem. Wymyślił za to, że jak tylko znajdzie posażną pannę i dobrze płatną pracę, to przestanie pić. Anonimowi Alkoholicy, z czasem, także na jego przykładzie odkryli, że tak to nie działa. Wychwalanie go, że jest sponsorem samego Billa W. i nieustanne pomaganie mu przez Wilsonów, to też nie były mądre rozwiązania, ale to były dopiero początki zbierania doświadczeń. W każdym razie rósł jego poziom pychy, a sytuacja się pogarszała. W pewnym wywiadzie ok. roku 1960 Bill wyraził wątpliwość, czy pomaganie i wspieranie Thachera latami pomogło mu czy przeszkodziło w osiągnięciu trzeźwości.

Nie pozwól żadnemu alkoholikowi twierdzić, że nie może wyzdrowieć, dopóki nie odzyska swej rodziny. Tak nie jest. W niektórych przypadkach żona nigdy nie wróci – z takich czy innych powodów [WK, s. 100].

Zastanowiło mnie to wszystko, kiedy kilka razy usłyszałem w środowisku AA, że Ebby Thacher jest i powinien być wzorem do naśladowania dla wszystkich kolejnych pokoleń sponsorów w AA. Jeśli marzy ci się służba sponsora pełniona tak, jak robił to lub raczej nie robił Ebby, to zapewne da się i tak, ale w WK napisano, że zniknie egoizm i bardziej niż sobą zainteresujemy się bliźnimi, więc może dobrze byłoby zastanowić się, co naprawdę chcę zaoferować nowicjuszowi i czy to rzeczywiście dla jego dobra.

poniedziałek, 22 września 2025

Nie da się uczyć na błędach?

Gazeta podała informację: „Nocna prohibicja w Opolu od 2026 roku? Mieszkańcy będą mogli o tym zdecydować”. Nie jest to prawdą, bo wyniki konsultacji będą miały charakter opiniodawczy, a ostateczne słowo należeć będzie do Rady Miasta, ale mniejsza z tym, można się było przyzwyczaić, że media i prawda nie idą w parze.

Ta najbardziej znana prohibicja trwała w USA od 1920 do 1933 roku, kiedy to na mocy 18. poprawki do Konstytucji USA zakazano produkcji, sprzedaży i transportu napojów alkoholowych na całym terytorium Stanów Zjednoczonych. Efekt prohibicji był mizerny. Jeśli nawet ilość wypijanego alkoholu choćby odrobinę zmalała, to jednak prohibicja doprowadziła do rozprzestrzenienia się organizacji przestępczych i rozkwitu podziemnego handlu. W 1925 roku w Nowym Jorku funkcjonowało ok. 100 tys. lokali, w których można było nielegalnie kupić i napić się alkoholu. Z konsekwencjami tego pomysłu, to jest z falą zorganizowanej przestępczości, Amerykanie zmagają się do dziś.

Ale przecież żadni imperialiści nie będą nam mówić, co mamy zrobić.

Jeśli w Opolu Rada Miasta wprowadzi nocną prohibicję, to też nie od razu, ale dopiero od nowego roku – trzeba przecież dać czas grupom przestępczym na zorganizowanie się i uruchomienie nocnych punktów nielegalnej dystrybucji.

Ciekawe jest i to, że taką nocną prohibicję przerabialiśmy już w Polsce i to latami. Alkoholu nie można było kupić w nocnym sklepie, bo nie było nocnych sklepów. Absolutnie nie do przyjęcia była sprzedaż alkoholu na stacjach benzynowych. Napić można się było w nocy w nocnym lokalu, ale tych było bardzo niewiele i bardzo drogie. Zostawała sieć melin, zwanych życzliwie „u babci”. I zdaje się, o to właśnie chodzi – wracamy do „babci” i meliniarstwa z czasów PRL.


sobota, 13 września 2025

Krok IX w środowisku AA

W czasie, kiedy już bywałem na mityngach, ale jednocześnie jeszcze piłem, ukradłem kiedyś w przerwie mityngu dwadzieścia złotych. Po prostu z kieszeni czyjejś, nie wiem czyjej, kurtki. Minęły ze dwa lata, zanim dorosłem do tego, żeby na mityngu wyznać prawdę i zaapelować, poprosić, by zgłosiła się osoba, której kiedyś zniknął banknot o takim nominale. Powtarzałem to wielokrotnie, także na innych grupach w mieście, ale nikt się nie zgłaszał. Trwało to lata, ale bez efektu. Wymyśliłem wreszcie, że jeśli do określonego terminu nikt się nie zgłosi, ja wrzucę dwadzieścia złotych do kapelusza na mityngu. W wyznaczonym dniu, ostatni raz opowiedziałem swoja historię i ponowiłem apel, a jako, że odzewu nadal nie było, na oczach wszystkich wrzuciłem do kapelusza banknot, wyjaśniając, z czego to wynika, o co chodzi, po co to robię.

To wydarzenie i moją raczej negatywną ocenę własnego pomysłu opisałem znacznie szerzej w artykule sprzed kilkunastu lat: https://meszuge.blogspot.com/2010/09/krok-9-programu-12-krokow.html Ale tym razem chodzi mi tylko o to, żeby dać znać, że anonimowi alkoholicy, członkowie AA, też czasem wyrządzają sobie krzywdy. Bo jakoś nie wierzę, żebym był jedynym takim przypadkiem na świecie. Przyzwyczajeni do zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone w okresie picia i wcześniej, jakoś nie dostrzegamy lub udajemy, że nie widzimy, własnych postaw i zachowań już w środowisku AA. Nie wszystkie takie krzywdy wynikały ze złej woli, z działania z premedytacją, z pragnienia wyrządzenia zła. Mogły być nieumyślne, wynikać z bezmyślności, naiwności, lub błędnej oceny sytuacji, to jednak nie zwalnia od konieczności dokonania zadośćuczynienia, prawda?

Asia trafiła do AA mocno poturbowana przez wieloletnie picie. Po pierwszym mityngu podeszła do niej Sponsorka i oferując przyjaźń, zrozumienie i pomoc. S. zapewniła, że jej linia sponsorska sięga do samego doktora Boba, więc to najlepsze, co Asię mogło spotkać. Asia wprawdzie nie miała pojęcia, kto to jest ten Bob i o co chodzi z liniami sponsorskimi, ale wolała się nie odzywać, żeby nie zrazić tej miłej pani w średnim wieku.
Alkoholiczki spotykały się raz w tygodniu przez następne trzy miesiące, a podczas tych spotkań S. czytała na głos Asi wyselekcjonowane przez siebie fragmenty książki „Anonimowi Alkoholicy”. Asia robiła też spis osób do których miała urazy, a po przeczytaniu połowy z tych wpisów, bo szkoda czasu na czytanie wszystkiego, dowiedziała się od S. że jej największą wadą charakteru jest słabe zaufanie do Boga i przekonanie, że nie jest wystarczająco dobra. Mocno to Asię zdziwiło, bo – do czasu – odnosiła spektakularne sukcesy w korporacji i była w swojej pracy bardzo dobra przez kilka lat, i była z siebie dumna – nie tylko z tego powodu zresztą.
Nieco później Asia robiła listę osób, które skrzywdziła i dostała polecenie, że ma im zadośćuczynić. Następnie jeszcze w galopującym tempie Kroki X i XI, i polecenie, że Asia musi sobie znaleźć podopieczne. Na pytanie o Krok XII słyszała, że tego się nie czyta, to właśnie praktyka sponsorowania. Usłyszała też, że jak sobie szybko nie znajdzie podopiecznych, to wyleci z hukiem z elitarnej grupy podopiecznych S. a wtedy wiadomo, zapije się na śmierć. Na jakiekolwiek pytania czy wątpliwości Asia słyszała w odpowiedzi, że ma się modlić i powierzać. A jeśli czuje się źle, z dowolnego powodu, a w sumie czuła się tak coraz częściej i coraz bardziej, to widocznie ma za mało AA w życiu.

Asia jakoś znalazła dwie podopieczne i, bez przekonania ani zrozumienia, starała się z nimi robić to samo, co robiła z nią S. – czytała i udzielała powierzchownych instrukcji na temat list z Kroku IV i VIII. Wracały lęki, znowu chciało jej się pić.

Minęło kilka miesięcy, nadeszły wakacje. W ramach urlopu Asia wyjechała za granicę. Jednak obowiązek bywania na minimum trzech mityngach tygodniowo nie został z niej zdjęty, uczestniczyła więc w spotkaniach w Plymouth, Torquay, i w Paryżu, co nie było dla niej wielkim wyzwaniem, bo angielskim i francuskim włada płynnie, a nawet znakomicie – była w tym tak dobra, że udzielała lekcji. Wtedy jednak zaczęły się kłopoty, bo Asia dowiedziała się, że to, co „sprzedała” jej S. to jednak nie jest AA-owski Program działania, ale w sumie... nie bardzo wiadomo, co. Zapewne jakaś prywatna wizja religijna, a nie duchowa, jej Sponsorki.

Po powrocie do Polski Asia wybrała się do kilku sąsiednich miejscowości na mityngi, znalazła sobie nową sponsorkę, która w ciągu ośmiu miesięcy zapoznała ją z Programem AA oraz pomogła zrealizować we własnym życie wszystkie, a nie tylko niektóre, Kroki. Do tego rzetelnie, a nie powierzchownie. Nowa sponsorka zwróciła uwagę na pożytki z modlitwy i medytacji, ale uznała, że w to ingerować nie będzie, bo wiara czy religia, to osobista i prywatna sprawa każdego człowieka.

Uważamy, że to nie nasza sprawa, z jakimi religiami identyfikują się nasi poszczególni członkowie. Powinna to być wyłącznie kwestia osobista, o której każdy decyduje w swoim imieniu i w świetle swoich powiązań z przeszłości lub aktualnie dokonanego wyboru. [WK, s. 28]

I tu pojawia się pytanie o te dwie podopieczne Asi. Obie zapiły zaraz po zakończeniu spotkań z Asią, ale obie pozbierały się już i aktualnie realizują Program AA raz jeszcze i według innych reguł. Pytanie: czy wróciły do picia przez Asię? Oczywiście nie. Czy Asia skrzywdziła je, oferując pod płaszczykiem AA jakiś problematyczny, sekciarsko-religijny program? Oczywiście tak. Asia nie działała ze złych pobudek, po części nawet wierzyła w sens tego, co robiła, starała się jak potrafiła i naprawdę jej zależało, ale dobra wola jednak nie zwalnia jej całkowicie od odpowiedzialności. Alkoholizm, choć jest chorobą niezawinioną, też od odpowiedzialności nie zwalnia. Za nieumyślne spowodowanie śmierci lub innych szkód, też się odpowiada, choć kara pewnie będzie mniejsza. Zawsze trzeba też pamiętać, że wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem.

I najważniejsze pytanie: czy, i jakie, zadośćuczynienie winna jest Asia swoim byłym podopiecznym?

Nigdy nikogo nie skrzywdziłem w AA, naprawdę? Jeśli jednak skrzywdziłem, to czy dokonałem zadośćuczynienia? A może wśród alkoholików krzywdy się nie liczą, a zadośćuczynienie się nie należy?

sobota, 6 września 2025

Jakim być sponsorem w AA?

Po raz trzydziesty dziewiąty, mniej więcej, usłyszałem stwierdzenie: moja sponsorka (lub sponsor) nie ma dla mnie czasu, więc pomyślałem, że coś jednak na ten temat napiszę. Kolejny raz, bo o sponsorowaniu już trochę napisałem.

Kilkanaście lat temu, w okresie największego zapotrzebowania na sponsorów w moim mieście, pomagałem jednocześnie pięciorgu podopiecznym. Jakoś dałem radę, bo już wtedy nie pracowałem, a po małżeństwie dawno już opadł kurz, ale też zdecydowałem, że nigdy więcej w coś takiego się nie wpakuję. Nie miałem żadnych wcześniejszych doświadczeń, więc nie zdawałem sobie sprawy, że sponsorowanie to wyjątkowo trudna służba, wymagająca wysiłku każdego rodzaju, uważności, dobrej pamięci, znajomości literatury AA, zaangażowania, cierpliwości, empatii, uczciwości, życzliwości i kilku innych. Uznałem, że jakość jest ważniejsza od ilości, a na bylejakość i powierzchowność – gdy w grę wchodzi czyjeś życie – po prostu się nie zgadzam. I tak wynotowałem sobie kilka ważnych elementów.

1. Czas, o którym była mowa na początku. Jeśli nie masz czasu dla sponsorowanego, z jakichkolwiek powodów, to może skieruj go do kogoś innego, nie udawaj, że sponsorujesz. Nie w tym rzecz, żeby mógł do sponsora wydzwaniać w środku nocy, ale po prostu o dostępność. Jeśli sponsor wyznacza podopiecznemu dwie godziny raz w tygodniu, to o dostępności właściwie nie ma mowy. O sensownym i odpowiedzialnym sponsorowaniu też nie. Dostępność nie oznacza kompletnego braku jakichkolwiek granic.

2. Naucz się słuchać. Jeżeli w trakcie współpracy planujesz sugerować pewne postawy i zachowania, to najpierw naucz się aktywnie i ze zrozumieniem słuchać. Jeśli nie słuchasz (np. bo już wszystko wiesz), a tylko wydajesz polecenia, to nie tworzysz bezpiecznej, pełnej zrozumienia atmosfery. Może i rządzisz, ale nie wspierasz.

3. Nie wolno grozić i zastraszać; o bezpiecznej i przyjaznej atmosferze już było. Owszem, zdarzają się sytuacje naprawdę trudne. Miałem podopiecznego, który robił może z pięć procent tego, co proponowałem, a i to nie zawsze. Powiedziałem mu wtedy z troską w głosie, że jeśli nadal tak to będzie wyglądało, to ja nie będę w stanie mu pomóc. Być może on potrzebuje jakichś specjalnych doświadczeń sponsora, ale ja nie jestem w stanie zmienić swoich, pod kątem jego potrzeb. Więc może pogadałby z Ziutkiem, akurat jest wolny i możliwe, że ma inne przeżycia.
Podopiecznym powtarzałem, że zapewne nie powtórzą moich sukcesów (o ile jakieś osiągnąłem), mają przecież swoje życie i pomysły na nie, ale ważne jest, żeby nie powtarzali moich błędów. Żeby to działało, musiałem o tych swoich błędach wyraźnie mówić. Tak, uczyć ich na własnych błędach.

4. Ważne wydaje mi się zachęcanie do służby na różnych poziomach struktury AA. Zachęcanie, wyjaśnianie korzyści, a nie wydawanie rozkazów. U was może to być różnie, ale u nas w AA służbę powierza grupa, a nie decyduje o tym sponsor alkoholika, ani tym bardziej on sam. Z szalejącej samowoli podopieczny rezygnuje najpóźniej na Kroku Trzecim.

5. Jeżeli chcesz przekazywać Program, musisz go znać, rozumieć, w pewnym sensie mieć (mieć w duszy – kto ma, ten zrozumie). Niezbędne są tu doświadczenia Anonimowych Alkoholików, które czasem słyszy się na mityngach, ale głównie zawarte w książkach AA. Od sponsora nauczyłem się: my w AA znamy literaturę AA i nadal uważam, że ma to sens i jest ważne.

6. Staraj się być cierpliwy. Pamiętam jak po latach doświadczeń zaczęło mi się wydawać, że pewne rzeczy są oczywiste i proste. Zapewne takie były... dla mnie. Niekoniecznie dla podopiecznego, nowicjusza.

7. Uważaj, żeby nie wpaść w pułapkę odgrywania roli wszystkowiedzącego boga. Jako sponsor jestem w AA alkoholikiem od przekazywania Programu, a nie od poradnictwa w zakresie psychologii rodzinnej i opiekuńczej, prawa pracy, medycyny (sugerowanie lub zabranianie stosowania leków!), mechaniki pojazdowej, systemów podatkowych, polityki, religii itp. To nie znaczy, że nie wolno czasem o czymś takim porozmawiać – napisałem, żeby wystrzegać się poradnictwa, a zwłaszcza narzucania osobistych przekonań.

8. W pracy z podopiecznym kieruj się życzliwością, jego interesem i możliwościami.

Zapewniam z pełną odpowiedzialnością, że nie każdy w AA musi byś sponsorem. Są alkoholicy, którzy – z jakiegoś powodu – nie powinni się tego zadania podejmować. Na szczęście w AA jest wiele służb do pełnienia i jeśli chcesz być pomocny i przydatny, to na pewno znajdziesz coś dla siebie i z korzyścią dla innych.



O sponsorowaniu było już w...

środa, 3 września 2025

Co robi, a czego nie robi AA?

Usłyszałem ostatnio, że AA nie załatwia pracy i nie pożycza pieniędzy. Przypomniało mi się, że te różne wyliczanki, czego to AA nie robi, słyszałem od swoich pierwszych mityngów. Zapewne to i dobrze, po co nowemu w AA rozczarowania i zawody, bo sobie uroił, że mu tam pożyczą pieniądze, podżyrują pożyczkę, załatwią pracę i mieszkanie.

Pierwszy raz drobna konsternacja nastąpiła, gdy przed świętami 1998 roku jęczałem na mityngu, że na wigilię będę miał placki ziemniaczane, bo na nic innego mnie nie stać. Po mityngu podszedł kolega, wręczył mi dziesięć złotych i poradził, żebym kupił karpia. Nie było ani słowa, czy to pożyczka, czy darowizna. Karpia nie kupiłem, nie umiem zrobić i nie lubię, a po świętach zwróciłem mu te pieniądze. Było mi zwyczajnie głupio, bo z tym użalaniem się nad sobą to jednak mocno przesadziłem, święta były skromne, ale nie aż tak, żeby mi było potrzebne dziesięć złotych.

W każdym razie to był moment, w którym zacząłem się zastanawiać nad różnicami: czego nie robi Wspólnota AA, a czego nie robią pojedynczy członkowie AA? Dziś może się to wydawać śmieszne, ale wtedy nie było takie proste. Sam słyszałem, jak alkoholik odmówił udzielenia koledze drobnej pożyczki, mówiąc, że w AA nie pożycza się pieniędzy.

Następny zgrzyt miał miejsce podczas lektury „Życia w trzeźwości”. Mnie przyjmowano do AA, zadając pytania o to, czy picie mi szkodzi i mam przez nie problemy, i czy mam pragnienie zaprzestania picia. Wszystkich tak odpytywano i jednych przyjmowano, a innych nie. Ale w książce przeczytałem:

Zresztą nie rejestruje się tam w ogóle imion ani członków, ani gości na spotkaniach; niczego się nie podpisuje i nie odpowiada na żadne pytania („Życie w trzeźwości”).

To jak to jest, w AA nie zadaje się żadnych pytań, ale prowadzący mityng AA i to podczas spotkania AA, jednak może? To były czasy, kiedy nic jeszcze nie wiedziałem o szalejącej samowoli i o zdolności do podporządkowania się.

Po latach pojawiły się komputery, internet, strony www, komunikatory, media społecznościowe i inne takie, i dziś wykazy tego, czego nie robi AA, można znaleźć w setkach lub tysiącach miejsc. Także na stronach grup, intergrup, regionów AA. To istotna zmiana, bo pamiętam oficjalny komunikat IŚO: Intergrupa Śląska Opolskiego odcina się od wszystkich treści zamieszczanych w Internecie. Tak... dawne złe czasy.

Z paru stron wynotowałem sobie, czego nie robi AA, na przykład:
- Nie tworzy spisów członków ani nie przechowuje ich historii życia i choroby.
- Nie stawia prognoz – ani medycznych, ani psychologicznych, ani żadnych innych.
- Nie twierdzi, że alkoholizm jest dziedziczny, albo że jest chorobą czysto fizyczną.
- Nie udziela pomocy w odtruwaniu (detoks), nie ordynuje leków, ani nie udziela żadnej pomocy medycznej.
- Nie twierdzi, że jest tylko jeden sposób na wyzdrowienie, ani że wszyscy alkoholicy są tacy sami.
- Nie stawia diagnoz ani prognoz, nie udziela porad medycznych czy psychiatrycznych.
- Nie zajmuje się mechanizmami uzależnienia, na przykład mechanizmem iluzji i zaprzeczeń.
- Nie oferuje mieszkania, wyżywienia, pracy, pieniędzy ani innych usług socjalnych.
- Nie angażuje się w praktyki religijne ani działalność polityczną.
- Nie udziela pomocy prawnej, nie wystawia zaświadczeń do sądów czy więzień.
- Nie udziela konsultacji domowych, zawodowych ani rodzinnych.
- Nie pobiera żadnych opłat za swoje działanie.
- Nie dostarcza alkoholikom wstępnej i dalszej motywacji do zdrowienia.
- Nie angażuje się w edukację czy propagandę na temat alkoholu i alkoholizmu. Itd. Itd.

Prawdopodobnie można by znaleźć lub przypomnieć sobie, albo wymyślić, drugie tyle.

W kilku powyższych przypadkach można mieć wątpliwości. Czy w Wielkiej Księdze nie jest przechowywana historia życia i choroby niektórych alkoholików (piciorysy, historie osobiste)? Jeśli mityng rocznicowy grupy AA rozpoczyna się mszą świętą, to czy naprawdę nie angażuje się w praktyki religijne? Czy grupa nie potwierdza obecności na mityngu osobom skazanym, na potrzeby ich wychowawcy? Jeśli rodzina mojego podopiecznego poprosi o spotkanie i proste wyjaśnienie, co on robi, gdzie i po co, to czy powinienem odmówić? Czy nie są organizowane spotkania informacyjne w szkołach (to nie jest niesienie posłania w ramach V Tradycji)?

Wychodzi więc na to, że zdecydowanie prościej byłoby wymienić, co robi AA dla alkoholików. No tak, jasne, pomaga trwać w trzeźwości i ją osiągnąć. A konkretnie? Tak, dostarcza alkoholikowi, za jego pieniądze zresztą, literaturę, jeśli nie niezbędną, to bardzo pomocną w osiąganiu trzeźwości. Niewątpliwie ważne są też spotkania (mityngi) AA, ale pod warunkiem, że alkoholicy dzielą się na nich nawzajem doświadczeniem, siłą i nadzieją, że mogą oni rozwiązać swój wspólny problem i pomagać innym w zdrowieniu/wyzdrowieniu/wytrzeźwieniu z alkoholizmu (Alcoholics Anonymous is a fellowship of men and women who share their experience, strength and hope with each other that they may solve their common problem and help others to recover from alcoholism).

Stosunkowo łatwo było i jest odróżnić, czego nie robi Wspólnota AA, od tego, co może zrobić pojedynczy uczestnik mityngów AA. Wykaz tego, co robi cała Wspólnota AA dla alkoholików, wydaje się tak naprawdę spisem działań jednej, kilku lub wreszcie kilkudziesięciu alkoholików, a Program AA, będąc programem duchowym, a nie religijnym,  zaprasza swoich członków do własnego, osobistego i prywatnego zrozumienia pojęcia Siły większej niż nasza własna. Nie interesuje nas to, jakie są wierzenia naszych członków. Są to sprawy całkowicie prywatne (WK).