Siódmy krzyżyk mi leci, a w AA jestem od
ponad dwudziestu lat, napatrzyłem się w tym środowisku i nasłuchałem… Trudno w
tych warunkach nie stać się nieco cynicznym lub zgorzkniałym. Ale przyznam też
ze zdziwieniem, że jeszcze dziesięć lat temu chyba nie mógłbym z czystym
sumieniem twierdzić, jak dziś, teraz, obecnie, że jest wiele zdarzeń w naszym
środowisku, co do których wolałbym nie mieć racji. Po prostu nie podoba mi się to, co przewiduję.
Czasem, gdy na takim lub innym forum, w
takiej lub innej grupie ludzi, dyskusja na temat problematycznych określeń w WK
z 2018 i 2019 roku (wiemy już, że są one różne), zaostrza się i koncentruje na
tym, co trzeba zrobić, co zmienić, co poprawić, gubią się dwie rzeczy:
a) Nowa Wielka Księga (czas przestać
udawać, że to wydanie IV) jest wyraźnie lepsza niż poprzednich pięć lub sześć
wydań. „Błędów” poważnych jest w tej nowej wersji nie więcej niż 10 (ja bym
obstawiał, że 6-8) – owszem, powtarzają się niektóre z nich wielokrotnie, ale
to już inna sprawa. To znacznie mniej niż w wydaniach poprzednich.
b) Mogłoby powstać przekonanie, że z
jakimś maniackim uporem czepiam się stale tych samych „błędów”. Jeśli takie
wrażenie ktoś odniósł, to zapewne winna jest moja niezdolność do wyrażania na
piśmie jasno i jednoznacznie tego, o co mi chodzi, bo od dawna już chodzi o coś innego.
Błędy popełnia się niechcący, błędy to nie
tragedia, błędy popełnia każdy z nas, na błędach się uczymy, błędy zgłaszałem
zespołowi tłumaczy przed wydaniem książki. Teraz i od dawna nie chodzi już o
błędy, ale o upieranie się przy nich – dlatego czasem piszę „błędy” w
cudzysłowie – chodzi o jeżdżenie po Polsce za pieniądze Wspólnoty (skądś to
chyba znam…) i przekonywanie alkoholików, że ewidentne błędy nie są błędami,
chodzi o zaparte trwanie przy swoim mimo jasnych opinii niezależnych
językoznawców. O traktowanie alkoholików w Polsce, jak półanalfabetów, bo
większości można różne rzeczy wmówić, i nawet przekonać, że im się to podoba.
To nie alkoholicy decydują o poprawności językowej tekstu – że przypomnę to raz
jeszcze – ale językoznawcy. A na tworzenie specjalnego, tajemnego,
sekciarskiego języka w AA, to ja się nie zgodzę nigdy (co oczywiście Wspólnota
może mieć w dupie).
Gdyby w listopadzie i grudniu 2018 roku,
po wydaniu książki, napłynęły zgłoszenia dotyczące pomyłek, a członkowie
zespołu pokornie przyznali się, że w kilku miejscach się walnęli, i obiecali,
że następna partia, schodząca z maszyn drukarskich, będzie już skorygowana – to
do dziś sprawa byłaby rozwiązana, załatwiona, zapomniana. Od wydania nowej WK
minęło pół roku, a z banalnym kłopotem, który urósł do rangi poważnego
problemu, kotłujemy się dalej – co z nami jest nie tak?
Zaiste, alkoholizm to straszna psychiczna
choroba…
Co robią trzeźwi ludzie, gdy czegoś nie
wiedzą? Ano, dopytują, doczytują, konsultują… Co robią nietrzeźwi, gdy czegoś
nie wiedzą? Wymyślają. Alkoholizm to poważna choroba psychiczna i ten proces w
umyśle alkoholiczki/holika odbywa się w ułamku sekundy; zapewne często nawet
nieświadomie człowiek chory na alkoholizm kreuje w swoim zaburzonym umyśle
jakąś nową, alternatywną rzeczywistość.
Wymyślę sobie, że zdanie „w każdej szkole
byłem prymasem” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego wynika to, że mi
pasuje? Z nieznajomości określenia „prymas”, którego używam niezgodnie z jego
prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę
znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie. To „dla mnie” jest w
środowisku niepijących alkoholików bardzo charakterystyczne. Co dla
ciebie znaczy słowo pokora? I natychmiast snują się absurdalne,
groteskowe teorie. To „dla mnie” w środowisku AA zawsze jest ważniejsze niż
„dla nas”, na przykład, dla nas – Polaków, dla nas – alkoholików, dla nas –
ludzi.
Wymyślę sobie, że zdanie
„wykupię akredytację na zlot radości” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego
wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „akredytacja”, którego
używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem,
co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie.
Wymyślę sobie, że
zdanie „taka jest prawda, bynajmniej dla mnie” jest poprawne. I mnie to pasuje.
Z czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „bynajmniej”,
którego używam zupełnie niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem
się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono
znaczy dla mnie.
Wymyślę sobie, że
zdanie „zasady są ważniejsze od osobowości” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z
czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „osobowość”, którego
używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie
sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla
mnie.
Wymyślę sobie, że
zdanie „mamy przed sobą dwie alternatywy” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z
czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „alternatywa”,
którego używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i
nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy
dla mnie.
Powiedzmy jednak, że ktoś mi wreszcie
zwrócił uwagę, przekonał, żebym przestał ośmieszać siebie i swoją Wspólnotę, i może sprawdził, jakie
naprawdę znaczenie mają słowa, wyrazy, określenia, pojęcia, których używam.
Więc sprawdzam i okazuje się, że nie miałem racji. Co teraz zrobię, jeśli
jestem trzeźwy? Ano, poprawię się, skoryguję, zmienię. Jeśli jednak jestem
nietrzeźwy, będę do upadłego walczył z faktami, zakłamywał rzeczywistość,
tworzył jakieś teorie, przekonywał innych i siebie upewniał, że to te moje
wymysły są właściwe, że nikt inny nie zna się i nie może się znać na poprawnej
polszczyźnie (alkoholizmie, duchowości, programizmie)
tak, jak ja się na niej znam.
A jeśli w tym momencie ktoś mnie spyta o
wykształcenie i kompetencje językowe, które pozwalają mi narzucać innym swoje
przekonania, to odpowiem, że nie zna języka serca. I pozamiatane. Jakież to proste…
Zaiste, alkoholizm to straszna psychiczna choroba…
Ja uważam że normalny człowiek długo w emocjach nie bywa.Wyrazi da upust najwyżej przeprosi I karawana jedzie dalej.Alkoholik bedzie dlugo soe bebrał w emocjach i racjach az straci siły.
OdpowiedzUsuńDzięki, Łukasz, coś w tym jest...
UsuńKiedyś pewne działania naszych struktur podsumowalem stwierdzeniem, że pacjenci psychiatryka ukradli klucz od gabinetu i robią swoje porządki. Ciekawe, dlaczego mi się przypomniało...
OdpowiedzUsuńAż boję się takiego wniosku, ale język który zbyt często się pojawia to raczej język nienawiści. Owszem, pewnie wypływa z serc...
Uważam, że bardzo dobry tekst napisałeś Meszuge (jak zresztą wiele,wiele innych również)...Tak się zastanawiałem i analizowałem to co napisałeś i oczywiście zgadzam się z tym wszystkim ale uważam, że nikt specjalnie nie robił błędów tłumacząc IV wyd. WK i uważam zresztą, że to nie było tak, że kilku alkoholików usiadło sobie i zaczęło wymyślać: "...co by tu tej Naszej Wspólnocie AA powymyślać, co by tu na grzebać, co by tu namieszać, sprawić trudność itp...." tylko uważam, że te 5 lat ciężkiej pracy w ramach służby AA powinno się docenić i podziękować, a nie szukać dziury w całym, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie byłoby idealnego tekstu tłumaczenia, bo zawsze ktoś by coś tam znalazł, uznał za błąd, inaczej by dane słowo ujął itp. A na samo słowo w Kroku 1 - "unmanageable" jest 46 znaczeń...i można by było uznać, że jest już w Kroku 1 46 błędów tłumaczeniowych, gdyby znalazło się 46 alkoholików, którzy inaczej chcieli by to słowo w tym Kroku ująć...Więc uważam, że tłumaczenie IV wyd. jest prostsze, dalej jest zachowany duch programowy a to chyba najważniejsze. Nie szukajmy problemów, błędów, porównań, a bardziej skupmy się może na zobaczeniu ile pracy w to tłumaczenie włożyli Ci ludzie, ile to było minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy i lat pracy w ramach służby w AA...Mimo to uważam ten tekst za naprawdę trafny Meszuge ale skupiłbym się tutaj bardziej na podziękowaniach za wielkie zaangażowanie:-)Pozdrawiam serdecznie Ciebie oraz wszystkich kroczących drogą trzeźwego myślenia.ŁUKI
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńCo do jednej rzeczy się zgadzamy - ja też nie sądzę, żeby ktoś siedział i knuł, jakby tu spier... :-)
Co do drugiej sprawy mam inne zdanie - skupiać się trzeba na tym, co wymaga poprawy, korekty, zmiany.
Ale zauważ, że będzie po twojemu. Masz dużo racji w wielu kwestiach które opisujesz, tylko spokoju przez to nie doświadczysz.
OdpowiedzUsuńSpokój jest dla tych, którym wszystko jedno, dla obojętnych. :-)
UsuńSpokoju rozumianego jako pogody DUCHA.Zapewne znasz krwawiących diakonów, jakoś nie znam żadnego który po danym okresie byłby zadowolony ze swojego krwawienia. A spokój jest trójwładzą (ciało, umysł, dusza) pod przewodnictwem SERCA.
OdpowiedzUsuńJak zwykle bardzo dobry i obrazowy tekst...Dzięki Meszuge
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńByłam kiedyś w grupie parareligijnej. Te wszystkie cechy o których mówisz można było również tam dostrzec, choć nie była to grupa alkoholików. Niektórym po prostu ciezko jest przyznać się do błędu. I były tam tez inne problemy, o których piszesz w innych wpisach na blogu. Taka specyfika ludzi i grup.
OdpowiedzUsuń