sobota, 4 maja 2019

Wyniki wnikliwej obserwacji

Zło przybrało szaty dobra. Z niepokojem i smutkiem zauważyłem, że pasują…


Siódmy krzyżyk mi leci, a w AA jestem od ponad dwudziestu lat, napatrzyłem się w tym środowisku i nasłuchałem… Trudno w tych warunkach nie stać się nieco cynicznym lub zgorzkniałym. Ale przyznam też ze zdziwieniem, że jeszcze dziesięć lat temu chyba nie mógłbym z czystym sumieniem twierdzić, jak dziś, teraz, obecnie, że jest wiele zdarzeń w naszym środowisku, co do których wolałbym nie mieć racji. Po prostu nie podoba mi się to, co przewiduję.

Czasem, gdy na takim lub innym forum, w takiej lub innej grupie ludzi, dyskusja na temat problematycznych określeń w WK z 2018 i 2019 roku (wiemy już, że są one różne), zaostrza się i koncentruje na tym, co trzeba zrobić, co zmienić, co poprawić, gubią się dwie rzeczy:

a) Nowa Wielka Księga (czas przestać udawać, że to wydanie IV) jest wyraźnie lepsza niż poprzednich pięć lub sześć wydań. „Błędów” poważnych jest w tej nowej wersji nie więcej niż 10 (ja bym obstawiał, że 6-8) – owszem, powtarzają się niektóre z nich wielokrotnie, ale to już inna sprawa. To znacznie mniej niż w wydaniach poprzednich.

b) Mogłoby powstać przekonanie, że z jakimś maniackim uporem czepiam się stale tych samych „błędów”. Jeśli takie wrażenie ktoś odniósł, to zapewne winna jest moja niezdolność do wyrażania na piśmie jasno i jednoznacznie tego, o co mi chodzi, bo od dawna już chodzi o coś innego.
Błędy popełnia się niechcący, błędy to nie tragedia, błędy popełnia każdy z nas, na błędach się uczymy, błędy zgłaszałem zespołowi tłumaczy przed wydaniem książki. Teraz i od dawna nie chodzi już o błędy, ale o upieranie się przy nich – dlatego czasem piszę „błędy” w cudzysłowie – chodzi o jeżdżenie po Polsce za pieniądze Wspólnoty (skądś to chyba znam…) i przekonywanie alkoholików, że ewidentne błędy nie są błędami, chodzi o zaparte trwanie przy swoim mimo jasnych opinii niezależnych językoznawców. O traktowanie alkoholików w Polsce, jak półanalfabetów, bo większości można różne rzeczy wmówić, i nawet przekonać, że im się to podoba. To nie alkoholicy decydują o poprawności językowej tekstu – że przypomnę to raz jeszcze – ale językoznawcy. A na tworzenie specjalnego, tajemnego, sekciarskiego języka w AA, to ja się nie zgodzę nigdy (co oczywiście Wspólnota może mieć w dupie).

Gdyby w listopadzie i grudniu 2018 roku, po wydaniu książki, napłynęły zgłoszenia dotyczące pomyłek, a członkowie zespołu pokornie przyznali się, że w kilku miejscach się walnęli, i obiecali, że następna partia, schodząca z maszyn drukarskich, będzie już skorygowana – to do dziś sprawa byłaby rozwiązana, załatwiona, zapomniana. Od wydania nowej WK minęło pół roku, a z banalnym kłopotem, który urósł do rangi poważnego problemu, kotłujemy się dalej – co z nami jest nie tak? 
Zaiste, alkoholizm to straszna psychiczna choroba… 


Co robią trzeźwi ludzie, gdy czegoś nie wiedzą? Ano, dopytują, doczytują, konsultują… Co robią nietrzeźwi, gdy czegoś nie wiedzą? Wymyślają. Alkoholizm to poważna choroba psychiczna i ten proces w umyśle alkoholiczki/holika odbywa się w ułamku sekundy; zapewne często nawet nieświadomie człowiek chory na alkoholizm kreuje w swoim zaburzonym umyśle jakąś nową, alternatywną rzeczywistość.

Wymyślę sobie, że zdanie „w każdej szkole byłem prymasem” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „prymas”, którego używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie. To „dla mnie” jest w środowisku niepijących alkoholików bardzo charakterystyczne. Co dla ciebie znaczy słowo pokora? I natychmiast snują się absurdalne, groteskowe teorie. To „dla mnie” w środowisku AA zawsze jest ważniejsze niż „dla nas”, na przykład, dla nas – Polaków, dla nas – alkoholików, dla nas – ludzi.

Wymyślę sobie, że zdanie „wykupię akredytację na zlot radości” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „akredytacja”, którego używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie.

Wymyślę sobie, że zdanie „taka jest prawda, bynajmniej dla mnie” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „bynajmniej”, którego używam zupełnie niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie.

Wymyślę sobie, że zdanie „zasady są ważniejsze od osobowości” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „osobowość”, którego używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie. 

Wymyślę sobie, że zdanie „mamy przed sobą dwie alternatywy” jest poprawne. I mnie to pasuje. Z czego wynika to, że mi pasuje? Z nieznajomości określenia „alternatywa”, którego używam niezgodnie z jego prawidłowym znaczeniem. Nie wysiliłem się i nie sprawdziłem, co ono naprawdę znaczy – ja sobie wymyśliłem, co ono znaczy dla mnie.

Powiedzmy jednak, że ktoś mi wreszcie zwrócił uwagę, przekonał, żebym przestał ośmieszać siebie i swoją Wspólnotę, i może sprawdził, jakie naprawdę znaczenie mają słowa, wyrazy, określenia, pojęcia, których używam. Więc sprawdzam i okazuje się, że nie miałem racji. Co teraz zrobię, jeśli jestem trzeźwy? Ano, poprawię się, skoryguję, zmienię. Jeśli jednak jestem nietrzeźwy, będę do upadłego walczył z faktami, zakłamywał rzeczywistość, tworzył jakieś teorie, przekonywał innych i siebie upewniał, że to te moje wymysły są właściwe, że nikt inny nie zna się i nie może się znać na poprawnej polszczyźnie (alkoholizmie, duchowości, programizmie) tak, jak ja się na niej znam.
A jeśli w tym momencie ktoś mnie spyta o wykształcenie i kompetencje językowe, które pozwalają mi narzucać innym swoje przekonania, to odpowiem, że nie zna języka serca. I pozamiatane. Jakież to proste…

Zaiste, alkoholizm to straszna psychiczna choroba…

11 komentarzy:

  1. Ja uważam że normalny człowiek długo w emocjach nie bywa.Wyrazi da upust najwyżej przeprosi I karawana jedzie dalej.Alkoholik bedzie dlugo soe bebrał w emocjach i racjach az straci siły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś pewne działania naszych struktur podsumowalem stwierdzeniem, że pacjenci psychiatryka ukradli klucz od gabinetu i robią swoje porządki. Ciekawe, dlaczego mi się przypomniało...
    Aż boję się takiego wniosku, ale język który zbyt często się pojawia to raczej język nienawiści. Owszem, pewnie wypływa z serc...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że bardzo dobry tekst napisałeś Meszuge (jak zresztą wiele,wiele innych również)...Tak się zastanawiałem i analizowałem to co napisałeś i oczywiście zgadzam się z tym wszystkim ale uważam, że nikt specjalnie nie robił błędów tłumacząc IV wyd. WK i uważam zresztą, że to nie było tak, że kilku alkoholików usiadło sobie i zaczęło wymyślać: "...co by tu tej Naszej Wspólnocie AA powymyślać, co by tu na grzebać, co by tu namieszać, sprawić trudność itp...." tylko uważam, że te 5 lat ciężkiej pracy w ramach służby AA powinno się docenić i podziękować, a nie szukać dziury w całym, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie byłoby idealnego tekstu tłumaczenia, bo zawsze ktoś by coś tam znalazł, uznał za błąd, inaczej by dane słowo ujął itp. A na samo słowo w Kroku 1 - "unmanageable" jest 46 znaczeń...i można by było uznać, że jest już w Kroku 1 46 błędów tłumaczeniowych, gdyby znalazło się 46 alkoholików, którzy inaczej chcieli by to słowo w tym Kroku ująć...Więc uważam, że tłumaczenie IV wyd. jest prostsze, dalej jest zachowany duch programowy a to chyba najważniejsze. Nie szukajmy problemów, błędów, porównań, a bardziej skupmy się może na zobaczeniu ile pracy w to tłumaczenie włożyli Ci ludzie, ile to było minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy i lat pracy w ramach służby w AA...Mimo to uważam ten tekst za naprawdę trafny Meszuge ale skupiłbym się tutaj bardziej na podziękowaniach za wielkie zaangażowanie:-)Pozdrawiam serdecznie Ciebie oraz wszystkich kroczących drogą trzeźwego myślenia.ŁUKI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      Co do jednej rzeczy się zgadzamy - ja też nie sądzę, żeby ktoś siedział i knuł, jakby tu spier... :-)
      Co do drugiej sprawy mam inne zdanie - skupiać się trzeba na tym, co wymaga poprawy, korekty, zmiany.

      Usuń
  4. Ale zauważ, że będzie po twojemu. Masz dużo racji w wielu kwestiach które opisujesz, tylko spokoju przez to nie doświadczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokój jest dla tych, którym wszystko jedno, dla obojętnych. :-)

      Usuń
  5. Spokoju rozumianego jako pogody DUCHA.Zapewne znasz krwawiących diakonów, jakoś nie znam żadnego który po danym okresie byłby zadowolony ze swojego krwawienia. A spokój jest trójwładzą (ciało, umysł, dusza) pod przewodnictwem SERCA.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle bardzo dobry i obrazowy tekst...Dzięki Meszuge

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam kiedyś w grupie parareligijnej. Te wszystkie cechy o których mówisz można było również tam dostrzec, choć nie była to grupa alkoholików. Niektórym po prostu ciezko jest przyznać się do błędu. I były tam tez inne problemy, o których piszesz w innych wpisach na blogu. Taka specyfika ludzi i grup.

    OdpowiedzUsuń