wtorek, 28 maja 2019

Choroba zawodowa sług AA


Wielu ludzi obserwowało lub słyszało rozmowy o pewnym zjawisku: jakiś Iksiński, czy inny Igrekowski, porządny facet i fajny kolega, został kierownikiem, dyrektorem, przełożonym, szefem i… zupełnie mu odwaliło, zmienił się nie do poznania; wynosi się nad innych, gnoi ludzi, no… w ogóle – kanalia i szuja. Ktoś bardziej oczytany przypomina w takim momencie popularne słowa „władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”. Ktoś inny zadaje retoryczne pytanie: czy Iksiński ześwinił się po awansie, czy może na pewne stanowiska dopchać mogą się tylko ludzie o szczególnych predyspozycjach, tacy z tendencjami do zeświniania się? A może jedno i drugie?

Przypomniało mi się to natychmiast, w ułamku sekundy, kiedy usłyszałem ciekawe dość określenie: choroba powiernicza. Nigdy wcześniej się z nim nie zetknąłem, ale nie było żadnej wątpliwości, że dotyka ona alkoholików, którym Wspólnota powierzyła służby znaczące, alkoholików, którzy jakiś czas po objęciu odpowiedzialnej służby powiernika, wyraźnie zmienili swoją postawę życiową, relacje z innymi ludźmi, zachowanie, nawet słownictwo.

Z tym słownictwem (nomenklaturą) to właściwie jest dość proste, większość z nas ma przecież doświadczenia z psychoterapii; alkoholik, który jeszcze niedawno mówił, że „walnął kilka browarów” lub „strzelił driniaczka”, nagle oznajmia, że spożył jedna druga litra alkoholu, a w ogóle to dziwi się sobie, że w lokalu (teraz należy mówić, że w knajpie) wytrzymywał ten okropny odór alkoholu. Który jakoś zupełnie nie przeszkadzał mu spędzać tam wieczory przez lat piętnaście. 
Manipulowanie określeniami, nazwami, słowami, pojęciami, ma u nas długą tradycję – czy sekretarz albo sekretarka to ważne, znaczące stanowisko? Ależ skądże znowu! Ale prawdą jest też, że pierwszy sekretarz pewnej partii sprawował swego czasu właściwie najwyższą władzę w kraju. Podobnie może być z „zaufanymi sługami” – niby to sługa, ale ostatecznie może (jako powiernik lub delegat) podejmować decyzje o znaczeniu strategicznym dla AA.

Taka zmiana, dotykająca wielu (na szczęście nie wszystkich), osób, które zdobyły jakieś znaczące stanowiska, nie obejmuje tylko alkoholików. Wiadomo przecież, że alkoholicy są tacy sami, jak inni ludzie, tylko… bardziej. Prababka przekazała babce, a ta z kolei mnie, starą mądrość ludową: „nie ma większego chama, niż się z chłopa zrobi pana”. Działa do dziś, choć chłopów już nie ma (są plantatorzy i hodowcy), a prawdziwych panów to ze świecą szukać.

Człowiek o poczuciu własnej wartości mocno zaniżonym, i słusznie, bo to przecież pijak, kłamca, złodziej, oszust, cudzołożnik itd., potrzebuje jakichś dowodów uznania, jak kania deszczu. I oto jakaś grupa ludzi wybiera go na ważne stanowisko… eee… powierza mu służbę. Cała reszta świata, z firmą i rodziną włącznie, nadal go lekceważy, ale w tym swoim małym środowisku AA, staje się kimś ważnym, znaczącym, wybranym. Ego rośnie mu i puchnie w tempie zastraszającym, rozpoczyna się choroba powiernicza, a wraz z nią arogancja, przekonanie o własnej wyższości (przecież to jego wybrali, a nie Ziutka, a jak wybrali, to pewnie mieli podstawy), ważności, lepszości. Obserwowanie takiego procesu nie jest niczym przyjemnym.

Kiedyś wydawało mi się to takie proste – wystarczyłoby, żeby do służb poważnych, na niskim poziomie, zgłaszali się alkoholicy trzeźwi, poukładani, z uporządkowanym światem duchowym i odbudowanym poczuciem własnej wartości, tacy, co to podejmą się służby, by dać Wspólnocie coś od siebie, a nie po to, żeby, dzięki służbie, coś załatwić przede wszystkim sobie, a może w ogóle tylko sobie. Oj naiwny, naiwny… Tacy ludzie na pewno w AA są, ale chyba nie tak wielu, jakby można sobie życzyć. A szkoda…

4 komentarze:

  1. Podkreslę, że to co napiszę wynika z naszej lokalnej kolorystyki, nie wiem czy wszędzie są takie wypaczenia...

    Pewien mądry i doświadczony w służbach człowiek powiedział mi, że sluzby w intergrupie i regionie przyciągają pewien specyficzny typ charakterologiczny ludzi.
    Kilka lat sluzby w intergrupie potwierdziło mi prawdziwość tych słów i pokazało że moje miejsce nie jest tam przy wysiadywaniu tyłkiem krzeseł

    OdpowiedzUsuń
  2. alkoholicy trzeźwi, poukładani, z uporządkowanym światem duchowym i odbudowanym poczuciem własnej wartości, tacy, co to podejmą się służby, by dać Wspólnocie coś od siebie

    Swietny tekst. Lepszej definicji trzezwosci nie znam. Dzieki

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety od paru lat to nie jest już takie proste..a ta choroba zatacza coraz szersze kręgi..usłyszałem ostatnio ,jak to to na jednej z intergup,,przemawiał jakiś sorry (pajac)i tłumaczył wsiem i wobec że tu są sami wybrańcy..najinteligentniejsi..najmądrzejsi aowcy i podsumował że tu jest elita AA..to nawet nie jest śmieszne..

    OdpowiedzUsuń