piątek, 20 stycznia 2023

Najważniejsze jest w życiu...

Jeśli nasz obraz rzeczywistości jest zniekształcony, to jak możemy racjonalnie działać? Podobnie z naszą hierarchią wartości. Czy zawsze dążymy do tego, co jest dla nas najważniejsze? Czy w ogóle wiemy, co jest dla nas najważniejsze? Nieprzemyślana hierarchia wartości, pełna ukrytych sprzeczności, oraz bez jasno sprecyzowanych priorytetów, to poważne źródło zakłóceń w naszym życiu [„O stawaniu się stoikiem”].

Kiedy przeczytałem te zdania, pomyślałem, że ich autor, Tomasz Mazur, pisarz, filozof, popularyzator współczesnego stoicyzmu, trafnie opisał alkoholizm, choć jego książka dotyczy czegoś zupełnie innego i nie sądzę, żeby miał o chorobie alkoholowej jakieś pojęcie.

Przez lata picia o żadnym racjonalnym działaniu nie było mowy. Poważnie zaburzona hierarchia wartości? Oczywiście! Ważne i priorytetowe było, żeby się napić, uniknąć konsekwencji picia, zdobyć środki na następne picie itp.
Później już nie piłem, ale swoje priorytety z pierwszych trzech lat abstynencji uważam nadal za niezbyt normalne czy powszechne, choć – jak sądzę – przynajmniej zrozumiałe i usprawiedliwione: była to koncentracja na niepiciu i zaszczepiony na terapii strach przed alkoholem. Nie powinno to trwać aż tak długo, ale takie były czasy, więc… OK.

Właściwie dopiero Program AA wymusił na mnie jaki taki kontakt z rzeczywistością i uświadomił mi potrzebę uporządkowania priorytetów. W „Alkoholiku” (s. 304) pisałem, że… Z moich duchowych priorytetów nie wynikało właściwie nic, poza może wyrzutami sumienia, bo nie potrafiłem realizować ich w praktyce, nie umiałem być przyzwoitym człowiekiem.

Zacząłem uważniej słuchać mityngowych wypowiedzi, w których miałem nadzieję doszukać się informacji o tych priorytetach alkoholików niepijących już od wielu lat i koncentrujących się na duchowym rozwoju. Po dłuższym czasie zauważyłem z rozczarowaniem, smutkiem i zniechęceniem, że i w tym temacie w AA w Polsce pojawiają się i znikają różne mody. Przez jakiś czas większość na mityngach żarliwie deklarowała, że teraz to w ich życiu najważniejszy jest Bóg, by – po kilku lub kilkunastu miesiącach – twierdzić, że rodzina.

Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele [„Wywieranie wpływu na ludzi"].

Nie interesowało mnie czy wszyscy oni mówią prawdę, czy też nie – to nie była moja sprawa. Jedynie zrozumiałem, że podczas mityngów odpowiedzi dla siebie nie znajdę. Tę robotę musiałem wykonać sam. Głównie poprzez poważne rozważania i medytacje, ale też uważną obserwację codziennego życia.

Dość szybko zorientowałem się, że na pierwszych miejscach mojej listy priorytetów nie ma ani pracy zawodowej, ani rodziny. A czy najważniejsze jest dla mnie życie? Bardzo dobre pytanie, na które odpowiedziałbym: tak, ale… ale nie każde życie. Gdybym miał żyć jako pijący, brudny menel na ulicy, to prawdopodobnie szukałbym sposobu na to, żeby jakoś zwrócić Bogu Jego dar. To może po ponad dwudziestu latach niepicia nadal najważniejsza jest dla mnie abstynencja? I to był traf w dziesiątkę. Jeśli nadal jestem alkoholikiem, a jestem, wbrew kolejnej modzie, to najważniejsza jest jednak w moim życiu abstynencja. Cała reszta prawdziwych i realnych wartości (uczciwość, przyjaźń, odpowiedzialność, ta część z Boga, która jest w każdym i inne) obecna jest w moim życiu, bo nie piję. Jeżeli wrócę do picia, to wszystko to… nie, może nie tyle straci znaczenie, co stanie się niemożliwe do realizowania.

Wszystko to przyszło mi do głowy, gdy na internetowym warsztacie Krok za Krokiem (KzK), jak to w styczniu, pojawiły się tematy związane z Krokiem Pierwszym. Mamy go zrealizować w stu procentach, ale czy to znaczy, że jeden raz? Bo na mityngach była i taka moda, żeby deklarować, że pierwszych dziewięć Kroków alkoholik może postawić raz w życiu i o nich zapomnieć, i mu to wystarczy, bo przecież są jeszcze trzy ostatnie. Obecnie, kilka dni po rocznicy, nie planuję zapominać o Kroku Pierwszym.

Myślę, że bezpieczniej jest budować życie na okruchu Prawdy* we własnej duszy niż na AA-owskich modach.




---

51 komentarzy:

  1. Eee, tam...
    Też sądziłem że w życiu alkoholika najwazniejsze są abstynencja, Kroki, codzienna praca z nimi, medytacja i rozwój duchowy. Coś pomylilem. Ostatnio dowiaduje się że najwazniejsze są SUGESTIE. Pościel wyrko, módl się i realizuj dekalog Jana 23, tylko dzisiaj. A prawdziwym priorytetem jest zdobywanie odznaki elektronicznego stalkera i dzwonienie do kilku alkoholików dziennie. Mission Complete. Sypie ci się życie? Trzeźwość jest nijaka? Wracamy do sugesti.

    Kroki, program, abstynencja? Eeee, tam. Nie można zaniedbać sugesti.

    Przepraszam, kończę wpis. Mam jeszcze sugestie do zrobienia. Dryń dryń dryń....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Godne, uczciwe życie.

      Usuń
    2. Eee tam. Dzwonienie do trzech alkoholików dziennie to pestka w porównaniu do odbierania 30 smsow i piętnastu telefonów o rozmaitych porach dnia i nocy.
      Znam ludzi, którzy zmieniali numer telefonu, żeby się z tego wyplątać. Dali komuś numer, a ten został rozesłany po świecie bez ich zgody i wiedzy.

      Usuń
  2. Może nie co najważniejsze, ale to co jest ważne.
    Szukanie podobieństw. Muszę za wszelką cenę szukać podobieństw.
    Słucham spikera i szukam tylko podobieństw. Mówię mu tylko o tym co nas łączy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie podobieństwa masz na myśli? Czemu to takie ważne? Nie lepiej pokazać mu co robi źle, w czym ja jestem lepszy?

      Usuń
    2. Podobieństwa nas łączą. Znalezienie podobnych doświadczeń to jest wyzwanie. Jeżeli drugiej osobie o tym powiesz, dajesz jej energię. Każdy potrzebuje energii.

      Usuń
  3. Ja stawiam pierwsze 3 kroki każdego dnia. Nie odnośnie alkoholu, ale właśnie rzeczy, które znieksztajcają w mojej głowie rzeczywistość. Abstynencja jest najważniejsza, jest fundamentem, tłem pod moje trzeźwe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezsilność wobec „rzeczy” i ludzi to koncept Anonimowych Narkomanów. Nie ma tego w naszym prostym programie.

      Usuń
    2. Pierwszy krok stawiasz raz. On dotyczy przeszłości

      Usuń
    3. Anonimowy22 stycznia 2023 20:44
      Pierwszy krok stawiasz raz. On dotyczy przeszłości.

      Może Ty tak robisz, ale ja nie i nie pisz mi, co ja robię, jeśli nic o tym nie wiesz. Ale może Ci tak się po prostu niechcący napisało, więc przyjmuję do wiadomości, że Ty Pierwszy Krok postawiłeś już kiedyś raz, w przeszłości. OK. Ja mam inaczej.

      Usuń
    4. I za każdym razem realizujesz go na 100 procent?

      Usuń
    5. W skład realizacji Kroku Pierwszego wchodzi wiele działań, postaw i zachowań, a więc jedne z nich w 100% inne może w 90%. Według mnie Program AA jest programem działania, a nie składania deklaracji. Składać jakieś tam deklaracje można pewnie raz, ale to nie moja "bajka". Za to przypominam sobie, jak od alkoholika po "pendolino" usłyszałem kiedyś: my te Kroki stawiamy deklaratywnie. OK., ale ja mam inaczej.

      Usuń
    6. A możesz przybliżyć, których postaw, działań, czy zachowań nie zrealizowałeś w stu procentach w ramach pierwszego kroku?

      Usuń
    7. JEŚLI, zauważ, JEŚLI jestem bezsilny wobec alkoholu, to nie powinienem go pić. To realizuję w 100%. Może być dla mnie ryzykowne przebywanie w miejscach, gdzie ludzie piją – i tego nie przestrzegam już tak dokładnie, bo zależy to od miejsca i ludzi. Nie trzymam alkoholu w domu. Bo i niby po co mi on, skoro nie odwiedza mnie nikt pijący. Jednak bywa on w domu, gdy potrzebuje go do czegoś moja była, czyli 90%. Utrzymywanie kontaktów z AA, choć już znacznie rzadsze niż przed epidemią, też jest wynikiem przyjęcia do wiadomości, że jestem alkoholikiem, czyli jestem bezsilny wobec alkoholu, 70-80%. Itd. Itp.

      Zrozumiałeś? Program AA jest programem działania (a nie składania deklaracji), z Kroków wynikają konkretne działania (lub zaniechania).

      Oczywiście mógłbym sprawdzić, czy nadal jestem bezsilny, czyli czy mój organizm nadal alergicznie reaguje na etanol. Robi się to tak: kupuje się trzy litry wódki i stawia na widoku w domu. Przez kolejne 30 dni pije się po setce dziennie – ani mniej, ani więcej. Jeśli przez ten miesiąc głód alkoholowy się nie uruchomi, to… przestałem być bezsilny, nie jestem już alkoholikiem.
      Ale… Ale uważam, że dla mnie ryzyko jest zbyt wielkie, a zmiana plakietki z „alkoholik” na „były alkoholik” nie jest tego warta.
      Jak piszą w WK i jak pokazuje moje wcześniejsze doświadczenie, wypicie JEDEN RAZ niewielkiej dawki alkoholu, nie jest miarodajne. To się czasem udawało w okresie picia też, więc z takiego eksperymentu nic nie wynika. No... może poza zmianą daty abstynencji. :-)

      Usuń
    8. Nie zgadzam się z Twoim wyjasnieniem pierwszego kroku. W mojej opinii pierwszy krok jest prosty.
      Na podstawie mojego dotychczasowego życia stwierdzam, że byłem i jestem bezsilny wobec alkoholu i nie radziłem sobie i nie radzę ze swoim życiem. Stwierdzam stan faktyczny. Dotyczy to przeszłości i chwili obecnej. Przyznaję to w 100 procentach. Keep it simple.

      ,,Któż zechce przyznać się do całkowitej porazki?"

      A co w zwiazku z powyższym, to już inna historia i dalsze kroki.

      Usuń
    9. Czyli jednak uważasz, że najważniejsze jest składanie deklaracji. OK. Rozumiem, ja mam inaczej.
      A skoro twierdzisz, że Krok 1 stawiać należy raz i można o nim zapomnieć, to podpowiedz, proszę, w którym jeszcze Kroku mowa jest o bezsilności, a więc i potrzebie utrzymywania abstynencji? Bo wydaje się, że o tej bezsilności też można zapomnieć, skoro Krok 1 postawiło się (w 100%) dawno temu i o nim zapomniało.
      Z Kroków zawsze wynika działanie, bo Program AA jest programem działania, ale to ja tak to widzę, inni mogą inaczej. Obserwuję ostatnio jak odchodzą w cień wersje deklaratywne, bo napiera nowa moda, wersja modlitewno-powierzalna. OK. Zawsze warto popatrzeć, jak to robią inni, bo może coś się z tego wyciągnie dla siebie wartościowego.

      Usuń
    10. W opisie kroku pierwszego w WK takie rzeczy jak omijanie miejsc, w których piją, nie trzymanie alkoholu w domu i kilka innych opisane jest dość satyrycznie jako nie przynoszące efektów u alkoholika.
      To o jakim pierwszym kroku ty piszesz? Bo nie o pierwszym kroku AA. Może jakimś terapeutycznym.

      Anegdotycznie, w którymś z filmów była taka scena.
      Do małżeństwa przychodzi niezapowiedziany gość, ci proponują kawę lub herbatę, ponieważ nie mają w domu alkoholu.
      Gość odpowiada: „Rozumiem, sam mam ciotkę alkoholiczkę”.

      Usuń
    11. Piszę o abstynencji, która jest bezpośrednio związana z Krokiem 1. Ale OK. Rozumiem, że kwestię abstynencji załatwia się w Twoim mniemaniu raz i można o niej zapomnieć. To by nawet historycznie miało sens. Dr Bob trzymał specjalnie flaszkę na kredensie w kuchni, żeby trenować silną wolę. Bardzo to denerwowało jego żonę, ale przecież ona się nie liczyła.

      Usuń
    12. Kontynuję swoje wpisy z 20:44, 9:19, 11:21, 23:31,(6:29 to nie moje).

      Nie nazywam tego deklaracją tylko ustaleniem stanu faktycznego. Żeby cokolwiek naprawić najpierw należy ustalić stan fatyczny.

      To, że ten krok dotyczy przeszłości i chwili w której go stawiam, nie oznacza, że mam o nim zapomnieć. Wręcz przeciwnie. Jak już ustaliłem stan faktyczny to mogę zabrać się za robotę. Zgadzam się, że to jest program działania. Przypominam sobie o nim, żeby się upewnić, czy nie stosuję starych metod, albo czy moje motywacje są dobre.

      Program nie jest do utrzymywania abstynencji. Cytuję z pamieci WK z 1991 r. w której trochę lepiej przetłumaczono niż w następnych wydaniach Lack of power, that was our dilemma tj.: ,,Największym naszym problemem był brak siły duchowej"

      Jak znalazłem siłę, obsesja picia odeszła.


      Usuń
    13. „ Rozumiem, że kwestię abstynencji załatwia się w Twoim mniemaniu raz i można o niej zapomnieć.”
      Jest wieku takich, którzy kwestię abstynencji przerabiają wielokrotnie. Aż do śmierci.
      Mnie wystarczyło raz przestać pić. Chyba tak to się robi?

      Usuń
    14. W moim mniemaniu, a raczej z mojego doświadczenia wynika, że tak jak pisałem (18:06) kluczem do utrzymania trzeźwości było znalezienie siły duchowej.

      Ale chciałbym napisać o bardzo ciekawym wątku, który porusza Meszuge. Deklaracja - wg sjp ,,publiczne oświadczenie w danej sprawie, wyrażone ustnie lub pisemnie; manifest, proklamacja".

      Kiedyś sponsorowałem ciekawego gościa. U mnie w czasie czytania WK kolega potrafił zasnąć.Oczy miał zmulone. Raczej ciężko było o kontakt. Myślałem, że to z powodu ciężkiej pracy, którą wykonuje. Natomiast na mityngach głosił z zapałem jaki cudowny jest ten program. Nie poznawałem człowieka. Nie mogłem zrozumieć skąd ta przemiana. Skąd ten wigor na mityngach.

      Teraz zrozumiałem,że dałem się wrobić w podkładkę pod jego potrzebę proklamacji.

      Usuń
  4. Najważniejsze w życiu. Priorytety w moim życiu się zmieniały. W szkole podstawowej chciałem być najlepszy we wszystkim. Chciałem, niestety byli lepsi zarówno w nauce jak i sporcie. Znalazłem książki, oderwany od rzeczywistości żeglowałem po świecie jako bohater książek przygodowych, fantastycznych, sensacyjnych. Byłem Tomkiem Wilimowskim, Sawyerem, Jankiem Kosem itp. Wszedłem w wiek młodzieńczy gdzie odkryłem ,,tabletkę" na wszystkie moje dolegliwości. Tabletkę dzięki, której mogłem wszystko. Po jej zażyciu mogłem wszystko. Alkohol był moim priorytetem. Polazłem do roboty, żona, dziecko ale najważniejsza była gorzała. Pracowałem by zarobić, by móc sobie kupić flachę i oderwać się od rzeczywistości. Wejść do swojego świata, nikt mi tam nie przeszkadzał, byłem w nim bogiem, mogłem wszystko. I tak to trwało prawie 20 lat. Życie stało się nie do zniesienia. Znalazłem AA. Priorytet abstynencja. Nie napić się do 10 do 12 do 16 to było dla mnie najważniejsze, utrzymać abstynencje. Znalazłem sponsora, który przekazał mi Program. Stawiając kroki znalazłem Boga. ,,..o tym jest ta książka. Jej głównym celem jest umożliwieni ci znalezienia Siły Większej niż ty, która rozwiąże twój problem." ,,musimy bez lęku udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Bóg jest dla nas wszystkim czy niczym." Dla mnie Bóg jest wszystkim. Bóg odebrał mi obsesje picia. Dzisiaj na pierwszym miejscu stawiam Boga. To dzięki codziennemu kontaktowi z Bogiem jestem szczęśliwym człowiekiem. Dopóki będę utrzymywał ten świadomy kontakt nic złego nie może zdarzyć się. Zmieniły się moje priorytety. Czy dzisiaj najważniejsze jest dla mnie bym nie zajarał? Nie palę od ponad 10 lat, a może bym nie wypił kreta? a może bym nie wyskoczył z okna? a może bym się nie napił gorzały? No nie. Słyszę na mitingach ,,najważniejsze, że dzisiaj się nie napiłem" i tak opowiadają na każdym mitingu od 10- 15- 30 lat. Dalej walka z alkoholem.Terapia. To tylko od ciebie zależy byś się dzisiaj nie napił. Alkohol twój wróg. Pamiętaj byś się dzisiaj nie napił. Pamiętaj, że jesteś ALKOHOLIKIEM. To jest najważniejsze. Pamiętaj swoje ostatnie zapicie. I tak dalej ich życie kręci się wokół alkoholu. Ta tęsknota, że być może, że kiedyś wynajdą tabletkę i bedą się już mogli napić.
    Program nie zmienił się od ponad 80 lat. Program nie zważa na żadne mody. Jeśli ktoś chce go zmieniać niech zmienia. Ma zgodę nawet GSO. ,,Alkohol był tylko symptomem naszej choroby" ,,A oto kroki które postawiliśmy" postawiliśmy czy będziemy je wszystkie stawiać całe życie? ,,Nigdy i przed nikim nie usprawiedliwiamy się z naszej zależności od stwórcy" ,,Uważnie czytając pięć pierwszych kroków, pytamy, czy czegoś nie pomnieliśmy"
    Dzisiaj na pierwszym miejscu stawiam Boga, później rodzinę, swoje zainteresowania, pracę. W kręgu moich zainteresowań nie ma abstynencji, unikania papierosów, prochów, spożywania kreta. Zostawiam te zainteresowania innym.
    ,,Zaufaj Bogu, posprzątaj dom, pomagaj innym"
    Alleluja i do przodu
    Marceli S

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli najważniejsza jest religia, to dobrze byłoby wiedzieć, jaka, o jakiego boga chodzi, w jakiego się wierzy. A druga sprawa to pytanie, co ja robię w związku z tym, że na pierwszym miejscu stawiam Boga? Jakie działania podejmuję w związku z tym? Bo gdybym na pierwszym miejscu stawiała rodzinę i córkę, to potrafiłabym wyliczyć stosowne działania, jakie podejmuję w związku z taką deklaracją.
    Jednak zdaję sobie sprawę, że "pendolino" to odłam w AA, którego wyznawcy stawiają nie na działania, ale na składanie deklaracji, z których zresztą nic nie wynika. Bo po tym okrzyku bojowym pendolinowców, odnoszącym się do świąt katolickich za kilka miesięcy i pasującym tu i teraz jak pięść do nosa, domyślam się, że Marceli S. jest gorliwym wyznawcą tej sekty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby znaleźć drogę do Boga potrzebny jest system wartości, a to już jest początek religii, np. 10 Przykazań.

      Usuń
    2. "Żeby znaleźć drogę do Boga potrzebny jest system wartości, a to już jest początek religii, np. 10 Przykazań." Nie absolutnie nie. W 12 Krokach jest mowa o Bogu, tak jak Go rozumieliśmy i o Sile Wyższej, która może ale NIE MUSI być Bogiem religijnym. System wartości jest zespołem wartości uporządkowanym według ich stopnia ważności dla danej jednostki lub zbiorowości, tworzącym trwałą, uporządkowaną i hierarchiczną strukturę, kształtującym się stopniowo, w miarę rozwoju i dorastania oraz doskonalonym na bieżąco przez całe życie. Czy tu jest choćby jedno słowo o religii?

      Usuń
    3. Pewnie w Twoim przypadku jest inaczej, a modlitwa nie jest praktyką religijną.

      Usuń
    4. Modlitwa o Pogodę ducha była odmawiana na zakończenie nabożeństwa niedzielnego w kościele.

      Usuń
    5. „ Modlitwa o Pogodę ducha była odmawiana na zakończenie nabożeństwa niedzielnego w kościele.”

      W którym kościele tak jest?

      Usuń
    6. W którym kościele tak jest? - Jak to, w którym? Tym od księdza Dariusza, propagatora pendolino.

      Usuń
    7. „ Tym od księdza Dariusza, propagatora pendolino.”
      A to nie wątpię.
      Jednak zapytałem, bo coś mi zapachniało wypaczeniem historii AA w tamtym komentarzu.
      Modlitwa o pogodę ducha nie wzięła się z kościołów, tylko… z ogłoszenia znalezionego w gazecie (nekrologu).

      Usuń
  6. Nigdzie nie pisałem że najważniejsza dla mnie jest jakaś zorganizowana religia. ,,Ku naszej uldze odkryliśmy, że nie potrzebujemy przyjmować żadnej z koncepcji Boga od innych osób. Nasza własna koncepcja choć bardzo niedoskonała, była wystarczająca by zbliżyć się i nawiązać z Nim kontakt" Anonimowy napisał ,,dobrze byłoby wiedzieć, jaka, o jakiego boga chodzi, w jakiego się wierzy." Zdecydowanie się z tym zgadzam. ,,Bóg jakkolwiek Go pojmuje" Hmm. Jakkolwiek to ja mogę pokój pomalować. Boga musiałem znaleźć by żyć. Boga musiałem nazwać. I dalej pyta ,,co ja robię w związku z tym, że na pierwszym miejscu stawiam Boga" Oddałem swoje życie Bogu, codziennie staram się poznać jego wolę, staram się postępować tak jak by chciał Bóg bym postępował
    (tak mi się przynajmniej wydaje). Bóg zabrał mi wiele moich wad. Staram się być dobrym człowiekiem dla wszystkich ludzi, których spotykam na swojej drodze. Staram się pomagać innym. Codziennie dziękuję Bogu za łaskę jaką mnie obdarza.
    ,,domyślam się, że Marceli S. jest gorliwym wyznawcą tej sekty" Nie jestem wyznawcą żadnej sekty czy jakiejś zorganizowanej religii. Nie musze się nikomu z niczego tłumaczyć. Jeżeli ktoś Marcelego zakwalifikuje do jakiejś religii, sekty, pendolino, muckersów, londyńczyków czy jakiegoś innego cudactwa i jeżeli z tym będzie mu lepiej i to wyjdzie mu na zdrowie, niech szufladkuje. Coraz więcej dowiaduje się o tych pendolino - teraz dowiedziałem się ,że należą do nich tylko katolicy.
    Alleluja i do przodu
    Szpak Marceli

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak.
    Nie piję 15 lat, ale wstaję rano, patrzę w lustro i mówię „Jestem alkoholikiem, muszę być czujny, alkohol to potężny wróg”. To moja tożsamość - alkoholik. Boję się picia, boję się życia. Potem modlę się do Boga, żeby tylko dzisiaj pozwolił mi utrzymać abstynencję. Co będzie jutro, nie wiem. Może wreszcie się napiję. Dzisiaj nie piję. Przechodząc obok sklepów monopolowych mamroczę modlitwę o pogodę ducha. Trzy razy w tygodniu jestem na mityngu, z którego wyganiam śmierdzących alkoholem. To dla mnie zagrożenie, a moja abstynencja jest najważniejsza.
    Zawsze będę alkoholikiem.

    No dobra, zażartowałem sobie z wtórnego alkoholizmu wpajanego i trenowanego na wielu mityngach AA.
    Normalnie wstaję rano, modlę się o pokierowanie moim postępowaniem i zajmuję się swoimi sprawami i swoim życiem. Od ponad 10 lat nie myślałem o alkoholu, jego piciu czy niepiciu, abstynencji czy nieabstynencji. To przeszłość.
    Na co dzień stosuję dyscyplinę kroków 10, 11, 12.
    Nie nudzi mi się w życiu, nie mam żony, która zrobi zakupy, ugotuje, wypierze, posprząta, a ja bede dziesiątkami lat filozofował o alkoholu. Polecam wszystkim alkoholikom aktywność życiową, bo jak widzę niektóre zombie żyjące tylko w AA, to żal bierze…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Od ponad 10 lat nie myślałem o alkoholu, jego piciu czy niepiciu, abstynencji czy nieabstynencji. To przeszłość" - wierzysz w to, co piszesz? czytasz alkoholowy blog, czytasz alkoholowe komentarze, piszesz na te tematy... Czyżbyś czytał i pisał w jakichś innych stanach świadomości albo bezmyślnie?

      Usuń
    2. Ale że ty chcesz opisywać mi moje życie? Podważać cudze doswiadczenie?
      Ogarnij się.

      Usuń
    3. Rozumiem, że taki jest twój stan świadomości na dziś, że bronisz choroby i chorowania. Nie bój się, nie ma w AA przymusu wyzdrowienia.

      Usuń
    4. Anonimowy21 stycznia 2023 14:59
      Prymitywna manipulacja. Twój organizm już normalnie reaguje na etanol, bo tak postanowiłeś ze sponsorem do spółki? Zresztą, szkoda czasu na bezsensowne przepychanki.

      Usuń
    5. Dokładnie jak napisałeś. Do obalenia jest rozpowszechniony pogląd, że przychodzę na spotkanie AA, żeby przypomnieć sobie, że jestem alkoholikiem.

      I potem wielokrotnie powtarzam mantrę: mam na imię Mieszko, jestem alkoholikiem.

      Robię program w innym celu. Dziś nie muszę się straszyć. Mam inne, pozytywne motywacje.

      Tak na marginesie, jak jestem na jakmkolwiek spotkaniu to przedstawiam się raz i wystarczy. Czasami jak ktoś zapomni, to mnie zapyta. Czy alkohol tak degraduje mózg, że na przykład prowadzący musi wieloktotnie przypominać jak ma na imię. On sam sobie przypomina, czy uważa , że inni są niespełna rozumu?

      Usuń
    6. O, jest!!!
      Powiedz nie leczonymi alkoholikowi o wyzdrowieniu a ten już się na picie szykuje.
      O tym już Bill napisał, niespełniona idee fixe.
      Marzenie. Pierwszy impuls i już gada o piciu, i już chce pić, bo to dla niego wyzdrowienie.
      Najpierw poproś Boga, żeby przywrócił co zdrowy rozsądek.

      Usuń
    7. "...jak jestem na jakmkolwiek spotkaniu to przedstawiam się raz i wystarczy" - oczywiście, ja też. Po co to robić wielokrotnie?

      Usuń
    8. Też jestem za tym, żeby przedstawiać się raz. Jeżeli nie ma nikogo nowego, kto mnie nie zna, to nie widzę potrzeby, żeby w ogóle się przedstawiać. Przecież wszyscy mnie znają.

      Usuń
  8. Też myślę że trzeba zmienić w końcu tą Mode wprowadzona w okolicach Nowego Jorku w 1947 roku ,chodzi o przedstawianie się jestem alkoholikiem ,przez pierwsze 10 lat nikt tego nie używał, wystarczy posłuchać przemówień Billa czy Boba ,później ktoś zaczął mówić Jestem Alkoholikiem ,drugi Jestem Samochodem itd i moda przetrwała do dziś, tu się zgodzę co napisał autor bloga,Gdzie wszyscy myślą tak samo nie myśli nikt .Ja przerwałem tą Mode i przedstawiam się z imienia a czasem jak trzeba to mówię że byłem kiedyś alkoholikiem ale już być nie chce

    Pozdrawiam serdecznie były alkoholik Tomek z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Tomku, że uważasz, że wszyscy alkoholicy na świecie są alkoholikami, bo chcą nimi być. Ty już nie chcesz i kłopot z głowy, tak?
      Qrna, meszuge ma rację, alkoholizm to poważna choroba umysłowa. :)

      Usuń
    2. Tę modę wprowadziły amerykańskie filmy fabularne z lat 40’, których scenarzyści tak wyobrażali sobie mityngi AA. Być może trafili na kogoś, kto powiedział, że jest alkoholikiem i zrobili z tego „zasadę AA”.

      Usuń
    3. Jasne! Bo te całe lesby to gwałcom dziewczynki!

      Usuń
    4. Leków nie wziąłeś?

      Usuń
  9. Uważam że przedstawiając się nadal jako Alkoholik mówiąc przy tym nie pijący lub Jestem alkoholikiem a nie piję 20 na przykład dalej taplam się w chorobie umysłu,co do Meszuge ma rację w 100 procent ty też masz rację Anonimowy, wszyscy tu mają rację bo racja jest jak pupa każdy ma swoją
    Pozdrawiam serdecznie Tomek z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten wpis nosi tytuł "Najważniejsze jest w życiu..." i komentarzy na ten temat ewentualnie oczekuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Najważniejsze jest życie na luzie 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo… A jakaś różnica między tym, a okresem picia występuje?

      Usuń
  12. A dla mnie najważniejsze w życiu jest zdrowie. Co mi z abstynencji gdy źle się odżywiam, truję nikotyną, nie wysypiam się, nie leczę zębów i innych chorób itp.
    Abstynencja jest częścią drogi powrotu do zdrowia.
    Oczywiście można być abstynentem bez zębów. Można być abstynentem z chorą wątrobą, trzustką, sercem i innymi narządami. Tylko po co mi taka abstynencja?
    Chyba po to żeby powiedzieć na mityngu: jestem chory na 1,2,3,4,5 chorób ale nie piję. Jestem chory bo „sponsor” kazał mi odstawić leki bo uznał, że one uzależniają.
    Znam takich ludzi, niestety.
    O leczeniu głowy to już nie ma co wspominać.
    Janek

    OdpowiedzUsuń