sobota, 27 lipca 2024

Tylko manifestacja choroby

Od lat obserwuję w komentarzach na swoim blogu, ale także w wielu innych miejscach, kompletnie bezsensowne kłótnie, sprzeczki i wojny, na temat ewentualnej możliwości całkowitego wyleczenia się z alkoholizmu. Zwolennicy niewyleczalności mają za sobą psychologię i medycynę (choć terapia kontrolowanego picia wprowadziła tu sporo zamieszania), a ich oponenci mają swoje przekonania i religijne wierzenia. Jedni i drudzy nie dysponują żadnymi wynikami jakichkolwiek rzetelnych badań czy wiarygodnych doświadczeń.

Od około 10-12 lat do tych infantylnych wojenek włączana jest treść naszej książki, „Anonimowi Alkoholicy”. Wcześniej próby twierdzenia, że się jest człowiekiem wyleczonym z choroby alkoholowej, powodowały jedynie prostą diagnozę: masz nawrót, chce ci się pić. W każdym razie obie strony przywołują fragmenty treści Wielkiej Księgi, próbując w ten sposób dowieść swoich racji. I obie mają co cytować, mają na co się powoływać.

Tyle lat… tak wielu ludzi… Czy Wy w końcu nie możecie zrozumieć, że ta książka jest nie tylko źle przełożona, ale i źle napisana? Nie wiem, czy to wina autora, czy może redaktora (Toma Uzzella, wykładowcy z New York University, który skrócił tekst o jedną trzecią, a może nawet o połowę), bo nie to jest najważniejsze. Wielka Księga zawiera wiele treści lub stwierdzeń po prostu ze sobą sprzecznych. Ot i wszystko.

Dość dawno temu zorientowałem się, że kwestia uleczalności lub niewyleczalności alkoholizmu zupełnie mnie nie interesuje. Jakby mnie to nie dotyczyło albo w stopniu minimalnym. A koncentracja życia wokół picia, koncentracja życia wokół niepicia, czy wreszcie koncentracja życia wobec możliwości wyleczenia, to dla mnie nadal takie same manifestacje choroby alkoholowej.

piątek, 26 lipca 2024

Polacy zawsze wiedzą lepiej

Bardzo dawno temu napisałem tekst, w którym zastanawiam się, czy istnieje Polska Wspólnota AA, czy może jednak Wspólnota AA w Polsce (https://meszuge.blogspot.com/2007/09/wspolnota-aa-w-polsce.html). Miał być, tamten artykuł, swego rodzaju ostrzeżeniem, zwróceniem uwagi, sugestią, byśmy się dobrze zastanowili, w jakim kierunku zmierzamy i czy naprawdę chcemy u siebie przekształcać AA w Polską Wspólnotę, taką naszą własną, pszenno-buraczaną. Chodziło mi wtedy o lokalne obrzędy i ceremonie, o tzw. „małe tradycje”, o przekonania bardziej terapeutyczne niż AA-owskie.
Przez kilka lat wydawało się, że następuje nawet pewna poprawa, ale to były pozory. Z niektórych (niewielu) mityngów zniknęły świeczki, przerwy na papierosa, niecny proceder przyjmowania do AA, ale to przecież tylko kosmetyczne zmiany. Jednocześnie zaczęły się też i inne korekty. Polscy anonimowi alkoholicy (na szczęście jeszcze nie wszyscy) zaczęli negować przekaz z Wielkiej Księgi i w zamian prezentować własne przekonania, bo przecież… Polacy zawsze wiedzą lepiej.

...następny będzie rozdział adresowany do agnostyka. Wielu z tych, którzy należeli kiedyś do tej grupy, jest teraz członkami naszej wspólnoty. Co ciekawe, uważamy, że przekonania takie nie stanowią żadnej przeszkody w przeżyciu doświadczenia duchowego. [WK, wyd. z 2018 roku, s. 28-9]
Jakiej niby grupy? Agnostyk nie tworzy żadnej grupy, a tytuł rozdziału to „My, agnostycy”. To rozdział adresowany do agnostyków, a nie do agnostyka, ale… mniejsza z tym, bo ważne jest to, co dalej. Bycie agnostykiem nie przeszkadza w doświadczeniu przeżycia duchowego – tak, czyżby? W PLAA spotkałem (osobiście lub on-line) wielu fanatyków, którzy ten fragment WK negują, po prostu upierają się, że to nieprawda. Mówią: jeśli nie uwierzysz w Boga, nigdy nie doznasz przebudzenia duchowego, nie wytrzeźwiejesz!

Przekonaliśmy się, że musimy bezwarunkowo w głębi swego jestestwa przyznać, że jesteśmy alkoholikami. To pierwszy krok w powrocie do zdrowia. Trzeba rozbić złudzenie, że jesteśmy jak inni ludzie albo że niedługo tacy będziemy. [WK, 2018 rok, s. 30]
Pomijając cudaczne jestestwo, mógłbym napisać coś podobnego, jak wcześniej. W PLAA spotkałem (osobiście lub on-line) wielu fanatyków, którzy ten fragment WK negują, po prostu upierają się, że to nieprawda. Twierdzą, że dzięki łasce Boga, to oni właśnie już są tacy, jak inni ludzie - zdrowi, normalni, nieuzależnieni; ich organizm (według niech) reaguje już na etanol dokładnie tak, jak u ludzi zdrowych.

Jesteśmy jak ludzie, którzy stracili nogi; nowe nigdy nie odrosną. [WK, s. 30].
A tu niespodzianka i cud! Niektórym polskim uczestnikom mityngów, właśnie odrosły! Bill pisząc to zapewne po prostu kłamał.

Przypadków ewidentnego negowania treści Wielkiej Księgi można znaleźć jeszcze wiele. Taka postawa niewątpliwie niektórym alkoholikom pozwala zaistnieć w tym naszym środowisku, ale czy coś takiego, jest korzystne dla nowych, szukających pomocy alkoholików? Zapewne nie, ale nie sądzę, żeby ludzie, o których piszę, czymś takim się przejmowali.

niedziela, 21 lipca 2024

Jeśli przez chwilę pomyśleć…

Nas, ludzi nie stać na doskonałą pokorę. W najlepszym razie, możemy jedynie przelotnie uchwycić znaczenie i wspaniałość tego tak doskonałego ideału. Tylko Bóg przejawia się w absolutnej doskonałości; my, istoty ludzkie, skazani jesteśmy na życie i dojrzewanie w stopniu względnym i ograniczonym („Jak to widzi Bill”).

Takie znaczące zdania, energetyczny przekaz, prawda? Doskonale pokorny może być tylko Bóg – to chyba oczywiste. Ale jak się zastanowić, to oznacza, że Bóg (jakkolwiek Go pojmujemy) w pełni zdaje sobie sprawę z własnej niedoskonałości oraz wykazuje doskonale uniżoną postawę… choć nie wiem, wobec kogo lub czego.

1. «świadomość własnej niedoskonałości»
2. «uniżona postawa wobec kogoś»

A przy okazji przypomniało mi się coś jeszcze. Znam alkoholika, którego bulwersuje określenie „jakkolwiek Go pojmujemy” i od lat zaciekle z nim walczy. Cóż… normalni ludzie, jak czegoś nie wiedzą, nie rozumieją, starają się dopytać, doczytać, dowiedzieć; alkoholicy, którzy czegoś nie wiedzą – wymyślają jakąś swoją alternatywną rzeczywistość i do tego głęboko w nią wierzą.

«wszystko jedno w jaki sposób».

Owszem, przed pierwszą wojną światową, gdzieniegdzie jeszcze nawet przed tą drugą, znaczenie tego określenia bywało też i inne, co znaleźć można w słowniku staropolszczyzny, na przykład Doroszewskiego, ale… co z tego dzisiaj? W XXI wieku? Wtedy też pisało się studyum zamiast studium, co pamiętam z książki prof. Kleckiego z UJ: "Alkoholizm i antyalkoholizm. Studyum krytyczne”, ale pytanie pozostaje to samo: co z tego teraz, dzisiaj? 
Wy nie cofniecie życia fal, nic skargi nie pomogą, bezsilne gniewy, próżny żal, świat pójdzie swoją drogą... Mądry wiersz to jest.




czwartek, 11 lipca 2024

Nadchodzi wielki dzień w AA

Wielki dzień, ważna rocznica, oczywiście tylko w polskiej wersji AA, bo przecież nie amerykańskiej, brytyjskiej, francuskiej, hiszpańskiej… Oni mieli swoje pięćdziesiąte rocznice, a ja zastanawiam się tylko, czy i oni zadawali sobie pytanie, co właściwie powstało pięćdziesiąt lat wcześniej i czy na pewno była to Wspólnota Anonimowych Alkoholików?
Rocznica, i to taka „okrągła”, jest też okazją do wspomnień – jednak nie tyle osobistych przeżyć, co wspomnień weteranów z tamtych czasów.



Józef Jan, znacząca postać w Poznaniu, wydał książkę „Sami o sobie”, w której znalazłem takie oto perełki:
Mityngi rozpoczyna modlitwa o pogodę ducha, a kończy modlitwa „Ojcze Nasz”, w czasie której uczestnicy trzymają się za ręce. Przy zapalaniu świecy prowadzący wypowiada słowa: „Światło Chrystusa”, a wszyscy odpowiadają: „Bogu niech będą dzięki”. To wszystko nie jest jakimś nabożeństwem, ale wypływa z potrzeby serca, a poza tym jest zgodne z programem AA.
/…/
Ruch Anonimowych Alkoholików narodził się w 1935 roku w Stanach Zjednoczonych. Za początek AA uważa się przypadkowe spotkanie dwóch alkoholików w miejscowości Akron w stanie Ohio. Poznali się – gdzieżby indziej – w barze hotelowym. Zagadali się na temat własnego nieszczęścia. Rozmowa pochłonęła ich tak bardzo, że zapomnieli zamówić następne kolejki wódki. Po wielu godzinach wspólnego niepicia doszli do wniosku, że „coś w tym jest”. Rozmowa alkoholików o piciu, o życiu, o wszystkim – zamiast picia!
/…/
Dodawanie do imienia słowa „alkoholik” jest obowiązującą formułą w ruchu Anonimowych Alkoholików na całym świecie.

Za niezwykle ciekawe uważam też to:
Medycyna żąda abstynencji przez pięć lat. Po tym okresie uznaje, że człowiek jest wyleczony w pełni, czyli że byłemu alkoholikowi w zasadzie nie grozi nawrót nałogu i prawdopodobnie może już pić tak jak wszyscy inni ludzie, z umiarem, przy okazji. Być może wtedy człowiek tak już przywyknie do abstynencji, że nie będzie w stanie w ogóle pić. („Trzynasty stopień szczęścia” – Robert Tabus, r. 1961).

Czasem, co kilka lat, wracam do tego filmu: https://www.youtube.com/watch?v=J5Xtx4mPmo0
Także początek dokumentalnego serialu „Ja, alkoholik”: https://www.youtube.com/watch?v=Bil62E8tcJo jest dziś intrygujący. Zawsze fascynowało mnie prezentowane tu, na początku każdego odcinka, przekonanie, że tak zaczynają się mityngi wszędzie na świecie.

Ciekaw jestem, czy za 30 lat, dzisiejsza wersja polskiej Wspólnoty AA też będzie się wydawała tak egzotyczna? I czy w ogóle jeszcze będzie? Mniej czy bardziej skuteczna?