Przypominam sobie sprzed lat takie spotkanie, warsztat chyba, na konkretny temat „Duchowość”, z pięcioma spikerami, cateringiem itd. Było to też dość kosztowne, jeśli chodzi o koszty uczestnictwa, ale wszystko byłoby jeszcze OK, gdyby nie fakt, że trzech spikerów mówiło kompletnie nie na temat. Ale... było, minęło.
Dziś mam pewne wątpliwości/pytania co do pierwszego zdania z Tradycji Jedenastej, czyli konkretnie: Nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu…
1) Czy dotyczy to TYLKO oddziaływania na zewnątrz? Czy wewnątrz, w środowisku Anonimowych Alkoholików, to już można coś sobie reklamować?
2) Czy to oddziaływanie (wewnątrz, zewnątrz, wszystko jedno) podlega – poza tym, żeby nie było reklamowaniem – jakimkolwiek innym ograniczeniom? Czy są w tymże oddziaływaniu jakieś zasady... reguły... nie wiem, jakie, może zwykłej przyzwoitości albo uczciwości, albo jeszcze jakieś inne?
Na poczekaniu wymyśliłem pewną
historyjkę. Oczywiście jest mocno przerysowana i mało prawdopodobna, ale chodzi
mi tylko o wyjaśnienie, pokazanie, skąd te moje pytania i rozważania.
Grzecznie się przywitam, podziękuję za zaproszenie, a następnie oznajmię, że na temat picia powierników nic mi nie wiadomo, ale za to chętnie opowiem zebranym o swoim piciu, o tym, jak latami przepijałem pieniądze służbowe i rodzinne. I o tych swoich pijanych zachowaniach będę mówił z godzinę.
Tu wracam do pytań i wątpliwości.
Czy została naruszona Tradycja Jedenasta lub inna? Czy to jest w porządku, żeby
zwabiać na mityng/spikerkę/warsztat alkoholików chwytliwym, szokującym tematem?
Tematem, dodam, który później w ogóle nie będzie poruszany? Czy coś takiego nie
jest manipulacyjną i oszukańczą reklamą? Czy - jeśli wewnątrz - to już wszystko można?
"Zebrania. Bardzo lubimy zebrania. Codziennie je robimy. Dwa razy na dzień. I gadamy.
OdpowiedzUsuń- Oparł się na łokciu. -
Założę się, że gdybym w tej chwili zatrąbił, zaraz by przybiegli. Zaraz by się zrobili poważni i zaraz by któryś powiedział, że powinniśmy zbudować odrzutowiec albo łódź podwodną albo telewizor.
A jak zebranie się skończy, pięć minut popracują i rozlezą się albo pójdą polować."
(Willam Golding - "Władca much")
Nie bez powodu przywołałem akurat tę książkę, gdyż pokazuje ona doskonale mechanizmy powstające w zamkniętej grupie. Sojusze, walki, plotki, pozerstwo, wykluczenia, aż do przemocy. A pod tym wszystkim ukryty lęk. Lęk przed opinią, lęk przed sobą.
Ale nie o tym...
Jest kilka tematów samograjów, o których "gada się samo", godzinami, na tyle są te tematy enigmatyczne i pojemne. Jedność, miłość, wdzięczność, duchowość. A najbardziej kuriozalne są butne przemowy o pokorze.
Od kilku lat sporo mityngów skrócono do godziny, półtorej, ograniczono czas wypowiedzi do pięciu, dziesięciu minut. Klimat na popisówy oralne zniknął.
I tu lukę zapełniły warsztaty i spikerki. Znam takich, co i trzy, cztery razy w tygodniu przemówienie dają. Nazwano to u nas "cyrk objazdowy".
O tych "wykladowcach", "pseudoterapeutach" pisał już Bill W. w latach pięćdziesiątych, nie chce mi się szukać tego cytatu.
Trochę nie na temat, ale zgodnie z tematem, reklamowanie siebie to także zaprzeczenie anonimowości.