sobota, 20 lutego 2021

Po co mi kolejne warsztaty?

W ramach Wspólnoty AA, Programu, Kroków itd. od lat moją pasją są te elementy Kroków Dziesięć-Jedenaście, które dotyczą intencji. A że niedawno miałem okazję brać udział w kilku tego typu spotkaniach i to na grupach dość odległych od mojej macierzystej, udało mi się coś zauważyć, ale przede wszystkim przypomnieć sobie. I nie były to wspomnienia przyjemne, wręcz przeciwnie. 

Kiedy byłem małym chłopcem, w moim domu rodzinnym się nie przelewało. Nazywając rzeczy po imieniu i bez owijania w bawełnę, byliśmy po prostu biedni. W konsekwencji nie miałem wielu rzeczy, które mieli niektórzy moi koledzy z podwórka lub ze szkoły. Markowych ciuchów lub butów, mazaków, wiecznego pióra, ale przede wszystkim lepszych zabawek. Pewnego razu kolega przyniósł na podwórko kapitalne autko. Żelazne, z resorami, z otwieranymi drzwiami, czyli takie, na które mojej matki nie byłoby stać żadną miarą. Co zrobiłem? Powiedziałem, że mógłbym mieć takie trzy, ale wcale nie chcę, bo mi się nie podoba. Kłamałem. Okłamywałem innych, ale i siebie, chroniąc swoją psychikę przed żalem, rozczarowaniem, zawodem, smutkiem, wstydem, że jesteśmy biedni i podobnymi uczuciami. Skoro niby mogę, ale nie chcę, to nie ma czego żałować, prawda? 
Oczywiście tego okłamywania siebie i innych nie robiłem z premedytacją, ani nawet świadomie. 

Minęło mnóstwo lat. Na Programie, i to wcale nie na jego początku, zorientowałem się, że jako dorosły człowiek stosowałem ten sam numer latami, identycznie zakłamywałem rzeczywistość, żeby się nie wydało… to, czy tamto. Robiłem to już w czasie swoich pierwszych lat w AA. Tyle, że teraz nie chodziło już o rzeczy/przedmioty, ale o inne wartości: wiedzę, umiejętności, informacje, oczytanie, zrozumienie i podobne. Metoda była ta sama, choć technika odrobinę już inna. Podam przykład z tabliczką mnożenia, żeby szybko pokazać, na czym to polegało. 

Ziutek zna tabliczkę mnożenia, ale rachunku różniczkowego i całkowego zupełnie nie. Co w tej sytuacji może zrobić, jaką przyjąć postawę? 
a) przyznać uczciwie, że tych elementów matematyki kompletnie nie pojmuje, są dla niego zbyt trudne, 
b) może intensywnie uzupełniać wiedzę i umiejętności, 
c) będzie ogłaszał wszem i wobec, że różniczki i całki to zupełnie zbędne filozofowanie, niepotrzebne komplikowanie i w ogóle – głupota nie warta czasu. 

Jeśli Ziutek jest trzeźwy, wybierze a lub b. Jeśli… niezupełnie jest trzeźwy, to będzie przekonywał siebie i innych, że to, czego nie umie, nie rozumie, nie pojmuje, nie doczytał, nie zauważył, nie spamiętał… że wszystko to są tylko bezsensowne komplikacje i zbędne filozofowanie. Że jeśli on czegoś nie zna, to widocznie jest to bez znaczenia, gówno warte, a może nawet szkodliwe. 

To ja byłem Ziutkiem z punktu c aż do… chyba czwartego roku abstynencji. I tak, też w środowisku AA. Później Program się o mnie upomniał i powoli, bo nie stało się to jednego dnia, zacząłem rezygnować z takiej nieuczciwości wobec siebie i innych. Tym bardziej, że wiązała się ona, z kto wie czy nie bardziej jeszcze niebezpiecznym, manipulowaniem własnymi uczuciami. 

Raczej nie robię błędów ortograficznych, ale interpunkcyjne, to dość często. Zwłaszcza reguły stawiania przecinków, to dla mnie czarna magia. Jednak kiedy podopieczna zwróciła mi uwagę na błąd, który powtarzałem… nie, nie byłem szczęśliwy, ale nie próbowałem już odszczekiwać się, że interpunkcja to zbędne filozofowanie, niepotrzebna komplikacja i w ogóle te zasady kupy się nie trzymają, że ja tak specjalnie w pewnym ważnym celu. Jeśli jestem trzeźwy, to z przykrością przyznaję, że z tym sobie nie radzę albo słabo i... to wszystko. 

A co z tymi warsztatami w AA? Ano podczas ich trwania zorientowałem się, że niektórzy alkoholicy, pełniący służbę sponsora, popełniają te same, to jest moje błędy. Jeśli czegoś nie rozumieją lub nie znają z literatury AA, starają się sobie i innym wmówić, że to nieważne, że nie potrzeba takimi drobiazgami zawracać sobie głowę, że zbędne, że… itd. 

I tylko w jednym różnicie się od Boga – Bóg wie wszystko, a wy wszystko wiecie lepiej. Erich Maria Remarque

To prowadzi do pytania, po co naprawdę wybieram się na jakiś warsztat? Oczywiście nie mówię tu o prowadzącym, czy spikerze – on jest dlatego, że go zaproszono. A pozostali? I tu już każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Czy uczestniczę w spotkaniu, bo chcę się czegoś nauczyć, czegoś dowiedzieć? A może chcę się tylko upewnić, że nikt nie wie więcej/lepiej ode mnie, a gdyby jednak, to żeby natychmiast deprecjonować* jego wiedzę/umiejętności/doświadczenie, przekonać innych, ale przede wszystkim siebie, że to co on wie, jest tylko zbędnym komplikowaniem i filozofowaniem. Zwłaszcza to filozofowanie często pojawia się wśród argumentów AA-owców – gdyby jeszcze używający go wiedzieli, czym jest filozofia…

Inny przykład powtarzania tych samych błędów. Do błędnego tłumaczenia Drugiej Tradycji alkoholicy w Polsce stworzyli całą koncepcję, dlaczego alkoholik nie powinien mieć autorytetów. Posypało się to już prawie wszędzie, kiedy okazało się, że w tej Tradycji chodzi o władzę, a nie o autorytet. Kolejny przykład: problematyczne (jedno i drugie) tłumaczenie Kroku Pierwszego. Bo w sumie ani nie ma w oryginale, że przestaliśmy kierować życiem, ani że w jakimś momencie stało się ono niekierowalne. No, tak… ale już rozwijają się teorie typu: czy zaakceptowałem swoją bezsilność wobec niekierowalności? Ups! Ewidentnie błędna (błędna po polsku!) Tradycja Dwunasta, a konkretnie cudactwo: zasady są ważniejsze od osobowości. [Słownik PWN]. I co robią AA w Polsce? Zamiast po prostu poprawić błąd, tworzą (jedną już słyszałem) skomplikowane teorie, zgodnie z którymi to ma jakiś sens, nie jest po prostu zwykłym błędem. 

Choć uzależnionym może wydawać się to niepojęte, to w normalnym świecie „procedura” wygląda zwykle tak: po odkryciu błędu naprawia się go, koryguje, poprawia, po prostu – eliminuje. Wśród ludzi zaburzonych wygląda to inaczej: po odkryciu błędu rozpoczyna się proces tworzenia jakichś teorii, które mają udowodnić, że błąd wcale nie jest błędem. Gdyby robił to tylko autor błędu, to może jeszcze udałoby się to zrozumieć, bo może boi się odpowiedzialności, ale w środowisku AA takie udziwnione, często absurdalne teorie, tworzą też inni, próbują błąd jakoś oswoić, zrozumieć, zaaprobować. Oczywiście nie dotyczy to tylko błędów językowych, ale także mnóstwa innych działań i zdarzeń.

Ludzie są bardzo przywiązani do swoich przekonań. Nie dążą do poznania prawdy, chcą tylko pewnej formy równowagi i potrafią zbudować sobie w miarę spójny świat na swoich przekonaniach. To daje im poczucie bezpieczeństwa, więc podświadomie trzymają się tego, w co uwierzyli. Laurent Gounelle.

Kiedy Bill W. zaczął poznawać grupy AA w Europie, nie mógł nadziwić się jednemu – choć Wspólnota miała już ogromny pakiet doświadczeń i masę popełnionych błędów na koncie, każda lokalna Wspólnota AA, w każdym kraju, uznała za niezbędne powtarzanie w kółko tych samych błędów. Wystarczyło trochę poobserwować Amerykanów, dopytać, nauczyć się i dowiedzieć, żeby większości starych błędów uniknąć. Ale nie! Anonimowi Alkoholicy w każdym kraju musieli po swojemu, od nowa, produkować i rozwiązywać z wielkim mozołem błędy znane od lat w USA. 

Bill W. tego nie rozumiał i ja też nie rozumiem. Przychodzi mi tylko na myśl kwestia proporcji. Gdyby w AA większość była trzeźwa, to powtarzanie takich samych błędów nie miałoby miejsca. Jeśli jednak większość jest psychicznie chora… 


---
* Deprecjonować – obniżać wartości czegoś.


29 komentarzy:

  1. Nie wyobrażam sobie siebie jako osoby o skostniałych poglądach. Nie jestem spętana wadami i ograniczeniami. Rozwijam zalety i możliwości. Co jakiś czas pod wpływem nowej wiedzy i doświadczeń zmieniają się moje poglądy, przekonania, a nawet styl ubierania się, fryzura, smak, gust itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I coś takiego i mnie wydaje się normalne i oczywiste. :-)

      Usuń
    2. AAA jest jakie jest PRZECIEZ TO ZBIÓR KUDZI O ROZNYCH POGLADACH CHARAKTERACH SPORY ZAWSZE BĘDĄ CZY TO Z ZAZDROSCI CZY NIEWIEDZY JA NA SZCZESCIE MAM TO JUZ POZA SOBĄ TOMEK Z GDZNSKA POZDRAWIAM WITOLD

      Usuń
    3. POZDRAWIAM WSZYSTKICH

      Usuń
    4. Nie wiem co takiego masz już za sobą?

      Usuń
    5. Tomek widzę, że masz problem z odpowiedzią na proste pytanie.

      Usuń
  2. ,,Do błędnego tłumaczenia Drugiej Tradycji alkoholicy w Polsce stworzyli całą koncepcję, dlaczego alkoholik nie powinien mieć autorytetów. Posypało się to już prawie wszędzie, kiedy okazało się, że w tej Tradycji chodzi o władzę, a nie o autorytet."
    Chyba jednak będę musiał się przyznać do swojej pomyłki, twierdziłem że we Wspólnocie AA jest tylko jeden Autorytet. Co mnie do tego skłoniło? Otwarty umysł, być może jednak nie mam racji. Rozpocząłem poszukiwania w sieci.
    A oto AUTORYTETY w AA jakie znalazłem. Zacząłem od góry Polskiego AA czyli BSK
    1. Znawczyni oryginalnego tekstu Anka O2. .znawca oryginalnego tekstu WK, pisarz, eks- delegat narodowy
    3.pasjonat WK od kilku lat mieszkający w Londynie4. drugi eks -delegat narodowy, zawodowo na co dzień posługujący się językiem angielskim. Za Skrytką 2/4/3 Reasumując. By być autorytetem dobrze być ; znawcą oryginalnego tekstu, pasjonatem WK, eks delegatem, mieszkać w Londynie, posługiwać się językiem angielskim. Nie upadajcie na duchu, nie jest to konieczne o czym przekonacie się czytając dalej. Wlazłem na stronę Polskiego AA.
    Tam znalazłem kolejne autorytety. ,,Na początku napisze o tych niezaprzeczalnych autorytetach. ,,znana osoba niezaprzeczalnego Przyjaciela Wspólnoty pewnego profesora psychiatrii." Niestety ,,w mojej opinii swoimi w ostatnim czasie wykładami na grupach dzieli Wspólnote" Wspólnotę podzieliło ,,Słynne już pytanie profesora „Kto na tej sali jest na programie i ma sponsora?"
    ,,Kiedy następnie usłyszałem z ust profesora że jedyną drogą jest trzeźwienie na programie i ze sponsorem to mi włosy dęba staneły i czasami stają kiedy przpomne sobie te słowa." No tak. ,,Ze smutkiem obserwuje że świadomie a być może nieświadomie profesor to mówi i w mojej opinii rozdrabniając swój wielki Autorytet" No cóż autorytet upadł. Dalej autor pisze o osobie duchownego, powiernika klasy A. Niestety ,,no właśnie do momentu kiedy z wielkim zdumieniem a nawet z szokiem zobaczyłem księdza kładącego na stole wspólnotowym pisma spoza Wspólnoty" Kolejny autorytet się przewrócił. Nie upadajmy na duchu zaraz będą dobre wieści.
    ,,i spotkałem wielu Przyjaciół o różnych poglądach, zdaniach ale chorujących na jedną nieuleczalną chorobę i każdy z nich jest moim autorytetem." Czy tylko chorujący na nieuleczalną chorobę mogą być autorytetami? Otóż nie. Mam bardzo dobrą dla nas informację.
    ,, Dla mnie wielkimi autorytetami jest każdy cierpiący alkoholik". Okazuje się że każdy z nas może być AUTORYTETEM w AA. Jednak nie każdy. Ci co wyzdrowieli nie są ujęci przez autora. Nie dość że wyzdrowieli z nieuleczalnej choroby to jeszcze nie cierpią. Poszukajmy w sieci dalej. Piękny artykuł Bogdana z Opola.
    ,,Jak widać w oryginale nie ma słowa: „jedynym”, a jest „jeden”, czyli jest tylko jeden najwyższy autorytet, ale nie jest on jedynym autorytetem w ogóle" Szacunek. Coś takiego wykoncypować. ,,Jak wspomniałem na wstępie – Bóg jest najwyższym autorytetem, ale mogę też mieć inne autorytety. Autorytetem w sprawach Wspólnoty jest dla mnie mój Sponsor" Okazuje się że autorytetem może być też sponsor. Wprawdzie dr Bob S napisał ,,Przymierzanie i noszenie aureoli nie jest dla nas. Wszyscy widzieliśmy nowego członka, który pozostaje trzeźwy od jakiegoś czasu, głównie dzięki kultowi sponsora. Wtedy, być może, sponsor się upija i wiecie co się zwykle dzieje. Pozostawiony bez ludzkiej podpory, nowy członek również się upija. Gloryfikował osobę zamiast podążać za programem."
    Ale to amerykanskie sponsory tak mają. ,,W naszej dyskusji na temat Pierwszej Tradycji podkreślono, że w AA nie mamy autorytetu ludzkiego." Napisał Bill W Ale tu jest o pierwszej Tradycji. W drugiej już mamy autorytet.
    Może znacie, macie jakieś jeszcze autorytety?? Może ktoś się podzieli.
    m.s
    Ps
    Tylko nie mówmy o tych naszych AUTORYTETACH głośno. Jak się dowiedzą o tym Amerykanie, przeniosą GSO do Warszawy bo u nich autorytetów brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Marceli, u nas, w Polsce, szef (człowiek, który ma władzę) może mieć autorytet, ale nie musi. W USA jest inaczej: jeśli ktoś ma władzę, to ma autorytet i odwrotnie. Te określenia (władza i autorytet) są u nich synonimami. Odróżnia się je ewentualnie po kontekście. Zobacz tłumaczenie słowa "authority", gdzie po pierwsze jest to władza, ale dopiero po drugie autorytet. https://translate.google.pl/?hl=pl&sl=en&tl=pl&text=authority&op=translate

      Usuń
    2. Tadeusz z Krakowa - autorytet i weteran wojenny z Zespołem Stresu Pourazowego.

      Usuń
    3. Tadeusz Czarny z Krakowa, chyba jako jedyny w historii AA w Polsce, publicznie, na którejś Konferencji przyznał, że w 1995 roku popełniono błąd. Przyznał się do błędu!!!
      Chodziło o to, że, ustalając tryb pracy delegata KSK, polegający na tym, że komisje KSK spotykały się między KSK, pomijając istotne zdanie pracy delegata w terenie.

      Usuń
    4. Teraz nie ma mowy o błędach, RP swoje manipulacje doprowadziła do perfekcji. Arcymistrzostwo.

      Usuń
  3. z czego nie zdawałem sobie sprawy. Nigdy tego nie wykorzystał ani przeciw mnie ani przeciw komukolwiek innemu.Wiecie łza w oku mi się kręci i czuje ogromną Wdzięczność że spotkałem na swojej drodze Tego alkoholika-czlowieka Kiedy mu dziekowalem zawsze powtarzał podziękuj Bogu i Wspólnocie Dał mi wzór do postępowania z którego korzystam Korzystam ze wszystkiego (o ile to widzę zauważam uznaje za potrzebne)co mi pomaga,ale nie "rzucam"się że komuś pomaga" ktoś ""coś"innego Autorytety są potrzebne Należy się uczyć dawać jak i brać Nie mówię że wszystko było" różowe "Były łzy była złość...a On był przy mnie.To On prowadził mnie droga która doprowadziła mnie do Boga która nie była ani szybką ani łatwa i do dnia dzisiejszego od czasu do czasu moje zaufanie do siły wyższej bywa zachwiane Na szczęście i dzięki sile wyzszej nie odszedłem od Programu nigdy tak daleko bym nie mógł powrócić Jestem tylko człowiekiem a do tego alkoholikiem.... PS to co dzisiaj uznaje za nie potrzebne jutro może być mi niezbędne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zasady AA są ważniejsze od osobowości typu autorytety czy "weterani".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to tylko Twoje dopowiedzenie, bo w Tradycji nie ma czegoś takiego. A osobowość to «całość stałych cech psychicznych i mechanizmów wewnętrznych regulujących zachowanie człowieka».

      Radzę zapoznać się z: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Pierwszenstwo-zasad-przed-osobowosciami;18558.html

      Usuń
    2. Tak Meszuge, to moje. Zresztą ja i tak trzymam się poprzedniej wersji 😉

      Usuń
  5. Tylko, że w oryginale w kroku pierwszym jest jak byk, że "stało się"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Google Translate tak podaje? :-) Has become to nie to samo co had become.

      Usuń
    2. Jednak najważniejsze, że słowo "unmanageable" nie jest nijak przetłumaczalne na polski, nie ma odpowiednika.

      Usuń
    3. Nie, bo słownik Cambridge tak podaje.
      Become - start to be (https://dictionary.cambridge.org/pl/dictionary/english/become).
      Jeśli znasz inną definicję to proszę, podaj źródło.
      To, że jest tu użyty czas zaprzeszły nie zmienia znaczenia wyrazu (czyli tego że coś ZACZĘŁO być takie a nie inne), czas zaprzeszły określa odniesienie do momentu kiedy to się stało (zanim przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni).

      Usuń
    4. Had to czas Past Perfect - czas przeszły dokonany (można też powiedzieć – zaprzeszły), który stosujemy jeśli zależy nam na podkreśleniu, że dana czynność zdarzyła się przed inną przeszłą czynnością.

      Wcześniej twierdzimy, że przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni. Później, że nasze życie jest ....
      http://www.angielski.nauczaj.com/gramatyka/past-perfect.php
      Natomiast
      Has - Czas Present Perfect stosujemy, aby wyrazić: czynność lub sytuację rozpoczętą w przeszłości, która jest kontynuowana w teraźniejszości.
      https://www.ef.pl/przewodnik-po-angielskim/gramatyka-angielska/czas-present-perfect/

      Tłumaczenie na język polski jest takie samo, ponieważ już nie używamy czasu zaprzeszłego (dawnej był często używany, dziś można spotkać w książkach).

      Usuń
  6. Po co mi kolejne warsztaty...?
    No właśnie...
    Po nic. Dlatego nie jeżdzę.
    Kiedyś myślałem, że posłucham tam osób uzdrowionych, które pojęły więcej niż ja. I to pomoże mi w zdrowieniu.
    Ale... Od londyńczyków słyszałem jedynie długotrwałe onanizowanie się własną zajebistością. Zresztą bardzo ogólnikowe, bez jakiegokolwiek odniesienia do życia, rodziny, pracy, fukcjonowania w społeczenstwie. Wszystko jak spod sztancy, niczym nie różniące się egzemplarze. Na pytania odpowiadali: - To musisz spytać moją żonę. - To musisz spytać moje dzieci.
    Cwane...
    A tak poza tym, to na warsztatach raczej same "wynalazki", chałupnictwo i tępota w rozumieniu czytanego tekstu.
    Najciekawsze wynalazki?
    A owszem, kilka zapamiętałem...
    • Dwunasty krok to parzenie kawy i intergrupa.
    • "Bo w programie jest, że mam poszukać w Wikipedii, co to jest tolerancja, pokora i miłość". Tu chyba było słychać jak mi szczęka walnęła o podłogę, bo mówca dodał: -"Bynajmniej w moim".
    • Niejaka amerykańska Polka, Beata z Rybnika kilkakrotnie stwierdziła, że nie może robić zadośćuczynień, bo skrzywdziłaby... siebie.
    W panelu pytań pitu pitu, ciu ciu ciu, ale znalazł się jeden, który spytał panią, gdzie w krokach czy WK znalazła takie brzmienie kroku 9.
    Spikerka dostała piany na pysku i warknęła: - "To sobie przeczytaj!"
    Facet usiłował podzielić się swoim doswiadczeniem realizacji tego kroku, ale z tyłu rozległ się wrzask jakiegoś trzeźwego: - "Na chuj to drążysz?"
    Żałosne widowisko. Prowadzący i organizatorzy nie reagowali, ignorancja i agresja zatriumfowała.
    Zastanawiam się do dzisiaj, w jakim celu Bernadetta tam przyjechała. Chyba dopieścić swoje ego, bo służyć na pewno nie.
    • Łeb w łeb w wyścigach idzie Tadek z Londynu.
    Temat warsztatu (a może tylko wypowiedzi Tadka, nie pamiętam) "Zasada 62". Temat ciekawy, dający pole do rozwinięcia się i chyba też do odrobiny humoru.
    Spiker w góra 10 minutach, patrząc w stół powiedział, że z kolegami założyli grupę AA bez żadnych zasad, siedzą, palą papierosy, przeklinają i mówią o czym chcą.
    Aha... Adresu knajpy nie podał.
    • A żeby nie było, że w Aneryce lepsi... Też wynalazcy.
    W Bełchatowie spikerka z USA przedstawiła nam... tabelkę 6 kroku. Krok ten realizuje ona i jej podopieczne wpisując z lewej strony swoje wady, a z drugiej myk myk i już nowa ja.
    Przykładowo:
    Lenistwo - pracowitość
    zawiść - empatia
    Egoizm - pomaganie
    Widzicie jakie to proste? A my tu Boga zatrudniamy, Meszuge po książkach szuka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziben Róbmy swoje Jak to jest źe My "weterani"jesteśmy niejednokrotnie traktowani jako zło konieczne Nie oczekuję glaskania chwalenia Ale co tu mówić o" weteranach"Weteran"sobie poradzi Przychodzi alkoholik do Wspólnoty i" ryja"mu głowę Jakby mało było tego co zrobił alkohol.Nigdy nie było i nie będzie idealnie ale takiego różnicowania pychy tak długo trwającej nie widziałem Któregoś dnia po spotkaniu ruszyliśmy do parku zajmując całą cześć chodnika co uniemozliwialo przejście innym uczestnikom Kiedy pewna kobieta zwróciła nam uwagę żebyśmy nie zajmowali całego chodnika to jeden z" nas"krótko mówiąc zwyzywal kobietę.Moja reakcja było :przepraszam, ma pani rację Proszę się nie gniewać....Ów kolega długo jeszcze dyskutować próbując argumentowac swoje racje Najsmutniejsze jest ze jeszcze pół godziny temu mówił o wadach Jak to zniszczylo jego i czyjeś życie Wymienił ponad dziesięć wad...Wśród nas był nowy" Przykład tylko "naśladować"Takich i podobnych przykładów jest dużo Uważam że nikt z nas nie jest doskonały ale to nie może usprawiedliwiac chamstwa i chipokryzji Jedyna rzeczą jaką mogę robić to dzielić się DSiN Dlatego na początku napisałem" róbmy swoje"

      Usuń
    2. No bo przecież zdrowieje się na mityngu i świętym jest się na mityngu.
      A w życiu, po co, jak nikt braw nie chce bić?
      Hahaha 😜

      Usuń
    3. Ziben Czy Ty snajperem jesteś?:-) Trafiłeś w dyche Nic dodać nic ująć.Trzymaj sie pozytywnej strony życia i bądź dobry jak chleb ale niedaj się zjeść :-)

      Usuń
  7. Nie za dużo tych autorytetów. Tadek z Londynu, Tadek z Krakowa, Tadeusz czarny, uważać na Tadeusza. Nie miałem przyjemności poznać żadnego z nich. Beata z Rybnika, Bernadetta.
    Co do warsztatów kroków.. Jaka jest ich geneza. Pierwsze warsztaty, jak wiemy, odbyły się w Cleveland w 1941 r i prowadził je Clarence. Dlaczego, z jakiego powodu, po co? Było bardzo dużo chętnych do postawienia kroków, a była tylko niewielka liczba sponsorów. Clarence i jego przyjaciele wymyślili taką właśnie formę przekazania Programu dla alkoholików, którzy mogli później dalej go przekazywać. W ciągu 4 weekendowych spotkań pokazywali jak ten Program przekazać, jak stawiać kroki. Tyle.
    Czemu maja służyć dzisiejsze warsztaty kroków? Nie mam pojęcia. Dlaczego jakąś nobilitacją jest uczestniczenie w 12 warsztatach kroków? Dla kogo są te warsztaty? Nie mam pojęcia. Czy 10 warsztat powoduje natychmiastowe wyzdrowienie z choroby?
    A co do autorytetu a właściwie władzy w AA. Kto ma władze w AA? Czy w ogóle ktoś ma władzę w AA? Bóg? Obawiam się, że nie, choć Bogdan z Opola (niewątpliwy autorytet) napisał ,,We Wspólnocie głosem Boga są wyniki głosowań" ,,w rodzinie – wypracowana wspólna decyzja w sprawach istotnych dla rodziny, a w pracy Bóg przemawia poprzez głosowania." ,,Na poziomie grupy wola Boga wyraża się podczas głosowania sumienia grupy" No i byłoby proste. Rządzi Bóg. A jak grupa AA zadecyduje, że uczestnik mitingu, który jest krócej w AA niż rok obowiązany jest płacić 10 zł za uczestnictwo. Albo grupa zadecyduje, że pieniądze z kapelusza beda przeznaczane na wycieczki dl Lichenia. Do Lichenia to już musi, że Bóg tak chce. A jeśli grupa zadecyduje, że po mitingu pójdą się napić (była taka grupa w pobliżu miejsca mojego zamieszkania) To też Bóg tak chciał?? Robi się lipa. Tradycja II wyraźnie mówi ,,MOŻE się wyrażać w sumieniu grupy" Bóg natomiast nie ma takiego obowiązku. Czyli grupa AA może podejmować decyzję wbrew woli Boga. Oczywiście i często tak się zdarza. To chyba jednak Bóg nie rządzi. To kto rządzi? Grupa AA jest najwyższą władzą w AA. To grupa AA rządzi. Mówią o tym tradycje i jest o tym parę słów w Koncepcjach Billa W (nie mam pojęcia jak jest w Polskich koncepcjach) ,,Koncepcja I Ostateczna odpowiedzialność oraz najwyższa władza służb światowych AA powinny zawsze należeć do zbiorowego sumienia całej naszej Wspólnoty." Jest i władza. ,,Grupy i członkowie AA są w rzeczywistości najwyższą władzą, jeżeli chodzi o zmienianie struktury służb światowych i krytykowanie ich działania. Dysponują oni całą istniejącą ostateczną odpowiedzialnością i władzą." No to się wyjaśniło z władzą.
    Zdecydowanie prawdą jest że tłumaczenie danego słowa, zdania, zależy od kontekstu w jakim zostało użyte.
    Trump miał władzę, a czy dla wszystkich Amerykanów był autorytetem? Pokazały wybory.
    Sz. Marceli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Trump miał władzę, a czy dla wszystkich Amerykanów był autorytetem? Pokazały wybory” Trump stracił autorytet, wiec stracił i władzę. ;-)

      „Bogdan z Opola (niewątpliwy autorytet)” – autorytet dla Ciebie, czy we Wspólnocie AA?


      „Clarence i jego przyjaciele wymyślili…” – właśnie w tym problem, że to Clarence z poplecznikami… sami sobie wymyśli, program do zrobienia w trakcie czterech jednogodzinnych sesji. Mógłbym – podobnie do Ciebie – zapytać teraz: a co to ma wspólnego z AA? :-)


      Usuń
    2. Ludzie głupieją hurtowo, a mądrzeją detalicznie.

      Usuń
  8. A co mnie obchodzą autorytety w AA. Ja ich nie mam. Ci, co byli przede mną pokazali mi drogę zdrowienia, jedności i służby. Reszta należała i należy do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejne warsztaty prowadzone przez wątpliwe autorytety i zwyrodniałych weteranów nie są mi potrzebne. Nie dam sobie przeorać mózgu.

    OdpowiedzUsuń