poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Motywacja jest najważniejsza

Ci, którzy realizują we własnym życiu normalny Program Dwunastu Kroków AA, a nie jakąś skróconą i uproszczoną jego wersję (zwaną ulepszonym programem londyńsko-radomskim, czy jeszcze jakoś inaczej), wiedzą, jak ważną kwestią w procesie powrotu do zdrowia, trzeźwienia, jest badanie i korekta własnych motywacji. W Kroku Dziesiątym rozpoznajemy swoje prawdziwe intencje/motywy, a w Jedenastym, we współpracy z Bogiem (samemu zrobić się tego nie da), staramy się o ich korektę, jeśli jest to potrzebne. Niewłaściwe motywy przypominają wady charakteru z Kroków Szóstego i Siódmego. Mogę ich co najwyżej nie używać, ale sam nie jestem w stanie się od nich uwolnić. A postanowienia, decyzje i puste deklaracje, to jednak zdecydowanie za mało.

Istnieje bezpośredni związek między badaniem samego siebie, medytacją i modlitwą. [12x12, s. 97]

Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. [12x12, s. 94]

Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dni, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. [12x12, s. 93-94]

Jest to ostatnie i możliwe, że najtrudniejsze wyzwanie dla alkoholika – przestać robić pozornie dobre rzeczy ze złych intencji. Gdy chodzi o kwestie czysto materialne, to może jeszcze nie jest to aż tak ważne, jednak Anonimowi Alkoholicy, tym, którzy wciąż jeszcze cierpią, niosą pomoc duchową, a nie materialną, nie pieniądze. Tyle że dary duchowe, ofiarowane z pokrętnych, nieuczciwych, egoistycznych pobudek, szybko gniją. A co do prawdziwych swoich motywacji/intencji oszukujemy siebie sami (także i innych ludzi), kto wie, czy nie najdłużej; niektórzy pewnie do końca życia. Może dlatego, że najczęściej nie da się ich nijak udowodnić. Badanie intencji wymaga pełnej uczciwości wobec samych siebie.

…poprośmy Boga, by kierował naszym myśleniem, prosząc szczególnie o to, aby nie łączyło się ono z użalaniem się nad sobą lub nieuczciwymi czy samolubnymi motywacjami. [WK, wydanie z 2018 roku, s. 87]

Nasze myślenie wzniesie się na dużo wyższy poziom, gdy zostanie oczyszczone ze złych motywacji. [WK, wydanie z 2018 roku, s. 87]

Na mityngi, jeden-dwa w tygodniu, chodzi od ponad piętnastu lat. Na każdym z nich zabiera głos i wspomina najbardziej koszmarne przeżycia z czasów picia. Czasem też mówi o niewdzięcznej rodzinie, która zapomniała o jego ósmej rocznicy abstynencji i w ogóle nie docenia tego, że nie pije tyle już lat.
Pewnego razu zapytałem go na uboczu, po co to robi. Odparł, że żeby nowicjusze mogli się zidentyfikować. Zwróciłem mu uwagę, że żadnych nowych nie było od kilku miesięcy. Odparł, że to nie jego wina (sic!). I że opowiada te okropieństwa, żeby nie zapomnieć, kim jest, czyli alkoholikiem. Na tym rozmowa się skończyła, a ja policzyłem w myślach: 25 lat koncentracji życia wokół picia i 15 lat koncentracji życia wokół niepicia. Czy w tych warunkach jest możliwe, żeby zapomnieć, że się jest alkoholikiem? Ale może rzeczywiście ma tak złą pamięć, to w końcu nie moja sprawa, tylko, czy trzeba do tego przypominania samemu sobie, angażować wiecznie innych ludzi? Nie prościej napisać sobie żółtą karteczkę ze stosowną informacją i przykleić do lustra w łazience?
Chwilę później pytałem już sam siebie, po co ja zabierałem dziś głos na mityngu? Chciałem komuś pomóc? A może czymś się popisać? Dla wspólnego dobra wyjaśnić określoną kwestię? Zrobić wrażenie na młodej alkoholiczce? A więc, jakie były moje prawdziwe motywy?

Jeżeli uważam, że jestem trzeźwy, to muszę mieć świadomość motywów własnych działań, postaw i zachowań. Powtarzam: bez tej świadomości nie ma trzeźwości. Nie mam obowiązku tego publicznie rozgłaszać, ale jeśli nie potrafię rozpoznać własnych intencji, to od nowicjuszy powinienem się trzymać z daleka, bo nieświadomie mogę zrobić im krzywdę.

W badaniu motywów bardzo przydaje się medytacja, a na samym mityngu spiritual silence, czyli duchowe milczenie. Co pewien czas, na przykład raz na miesiąc, postanawiam na mityngu się nie odzywać. Pomaga mi to lepiej słyszeć i rozumieć innych alkoholików, ale też uważniej wsłuchiwać się w to, co chciałbym powiedzieć i rozpoznać, po co chciałbym.

Niedawno podłączyłem się on-line na jakiś mityng, chyba odbywał się w Londynie, ale nie mam pewności, nieważne zresztą. Jakiś spiker kończył właśnie swoją wypowiedź, twierdząc, że sponsor może być głupi jak but, bo liczy się jedynie to, czy przekazuje tylko i wyłącznie to, co sam dostał od swojego sponsora, nic od siebie, absolutnie żadnych własnych doświadczeń, i że intencje sponsora nie mają kompletnie znaczenia.
Wydało mi się to dziwne. Skoro doświadczenia sponsora i sponsora sponsora, i sponsora sponsora sponsora itd. nie mają znaczenia, to po co ta dziwna mowa o dzieleniu się doświadczeniem, siłą i nadzieją? Kolejny też raz zauważyłem, że czytanie ze zrozumieniem, nawet tylko Wielkiej Księgi, nadal stanowi poważne wyzwanie, z którym nie wszyscy sobie radzą. A może te fragmenty o motywach lub intencjach nie były odpowiednim kolorem zakreślone*?

Tylko przy czystej intencji człowiek może być roztropny i mieć jasne widzenie rzeczy. W przeciwnym razie zawsze waha się i jest ślepy. Szarpiąc się między dwoma przeciwnymi biegunami, nie jest w stanie powziąć prostych i jasno określonych decyzji. 
/.../
Człowiek nie mający czystych intencji nawet czasem nie zdaje sobie sprawy, że sam siebie oszukuje. [„Nikt nie jest samotną wyspą” – Thomas Merton]


--
* https://meszuge.blogspot.com/2022/05/sponsorowanie-i-zakreslacze.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz