sobota, 8 kwietnia 2023

Wspomnienie o Bronisławie

Kilkanaście lat temu dostałem ten tekst z informacją, że pochodzi z „Gazety Wyborczej” z lutego 2000. Na stronach GW go nie znalazłem. Podobno był też publikowany na Interii, ale i tam nie udało mi się go odszukać. W każdym razie wdzięczny jestem komuś, kto go napisał (Wytulani?) i przechował przez wszystkie te lata (Staszek z Krapkowic?).

„Pomógł innym – Wspomnienie o Bronisławie Pasiece.

Na początku stycznia zmarł Bronisław Pasieka, założyciel pierwszej na Opolszczyźnie wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Wspólnota ta powstała 16 lat temu w Krapkowicach i miała na celu pomóc zdrowieć z alkoholizmu jak największej liczbie osób uzależnionych od alkoholu. „Człowiek o wielkim sercu”; „wspaniały przyjaciel" – tak mówili o nim jego przyjaciele i znajomi.
– Zawsze mogłem przyjść do niego, kiedy nie opuszczała mnie myśl o tym, aby się napić, kiedy wódka śniła mi się po nocach. Potrafił rozmawiać ze mną nawet przez całą noc, żebym o tym nie myślał – wspomina pan Józef, alkoholik.
Bronisław sam najpierw był alkoholikiem. Zanim założył wspólnotę, sam próbował sobie pomóc. Trwało to pięć lat. Później pomocy szukał w Łodzi, gdzie uczęszczał na mityngi AA. Jeździł na liczne krajowe i międzynarodowe warsztaty, kongresy, seminaria i tam zbierał doświadczenia. Szukał odpowiedzi na pytanie, jak sobie i innym uzależnionym pomoc wyjść z nałogu. Od chwili, gdy uwolnił się od nałogu, nie pił przez 29 lat.

Po utworzeniu pierwszej wspólnoty razem z terapeutką do spraw uzależnień Elżbietą Kołtuńską z Krapkowic utworzył drugą grupę dla nowicjuszy opartą na idei AA.

– Siedem lat z Bronkiem przyciągaliśmy ludzi i całe rodziny. Jego komunikatywność i siła przyciągania była bardzo duża. Jego pomoc była wielka, chwała mu za to – wspomina Elżbieta Kołtuńska.

Pan Bronisław traktował wspólnotę AA jak wielką rodzinę. Starał się pomóc wszystkim uzależnionym, którzy szukali w nim wsparcia. Zawsze służył radą, ciepłym słowem, czy to na mityngach, czy u siebie w domu. Fakt, że sam kiedyś pił i przestał, wzbudzał ogromny podziw i sprawiał, że był autentycznym przykładem na to, że można wyjść z nałogu.

Danuta Starzec, autorka programu radiowego "Da się żyć bez wódki", a prywatnie dobra znajoma Bronisława Pasieki, od sześciu lat zajmuje się w swoich programach radiowych problemem uzależnień od alkoholu. Wiele razy zapraszała go do swojego programu, aby mógł podzielić się ze słuchaczami swoją wiedzą na temat uzależnienia od alkoholu.

– Bronisław Pasieka to człowiek, dzięki któremu pierwszy raz zetknęłam się z problemem alkoholizmu, posiadający ogromne doświadczenie, wielki autorytet – wspomina Danuta Starzec.
– Dzięki temu, że istnieją wspólnoty AA, wielu ludziom uzależnionym udało się pomóc wyjść z nałogu. Dzięki takim ludziom, jak Bronisław Pasieka, wielu z nich udało się przywrócić do życia. Po latach picia teraz żyją w trzeźwości. Starają się naprawić krzywdy, jakie wyrządzili sobie i swoim rodzinom. Jemu także udało się naprawić całe zło, jakie wyrządził przez nadużywanie alkoholu – uważa Danuta Starzec. Umarł, przeżywszy 70 lat.

Dominika Wytulani”.



Nikt w AA nie ma obowiązku znać, poznawać, interesować się historią Wspólnoty. Ale kiedyś zorientowałem się, że Anonimowi Alkoholicy popełnili w przeszłości (i chyba nie tylko) całe mnóstwo różnych błędów, a jeśli je poznam, to może nie będę musiał nieświadomie ich powtarzać. Lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych. Mniej boli.



21 komentarzy:

  1. Archiwa AA pełne są wycinków prasowych z lat 1939-1943 z wywiadami i fotografiami Billa Wilsona (z nazwiskiem). Sporo jest również zdjęc z rozmaitych konferencji AA i równie spektakularnych w mniejszych miasteczkach Wieczorków tanecznych i rocznic AA.
    Nie dziwi mnie niewiedza naszych polskich pionierów.
    Przerażajace może być, że dzisiaj Anonimowi Alkohokicy popełniają błędy, które gdzie indziej rozwiązano ponad 50 lat temu. Nadal trwa wyważanie otwartych drzwi, bo my wiemy lepiej.
    Przepraszam, najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... kolejny błąd to uczczenie pamięci Bronisława przez nadanie jego imienia grupie. Działa do dziś w Krapkowicach grupa AA "Bronek". A przecież po akcji z grupą "u Bortona" (albo Burtona) mówiono i namawiano, żeby nie nadawać grupom AA nazw od nazwisk i imion założycieli.

      Usuń
    2. O Burtonie nie słyszałem i już jestem ciekawy.
      W moim mieście była grupa nazwana przez założyciela swoim własnym imieniem.
      Niestety kilka lat później założyciel wrócił do picia, żebrał na ulicy i na tejże ulicy zmarł.
      Ale grupa AA to grupa AA, przetrwała dłużej. Zgasła z powodu nie przestrzegania Tradycji AA, braku zdrowienia, zamknięciu się we własnym kręgu i omawianiu wszystkiego poza Krokami.

      Usuń
    3. "Doktor Bob i dobrzy weterani", s. 183 - jest mowa o tej grupie.

      Usuń
    4. Po nieco problematycznych doświadczeniach z grupą „U Bortona” …Konferencja Służb Ogólnych AA zagłosowała przeciwko praktyce nadawania grupom nazw od nazwisk ludzi – czy to ze Wspólnoty, czy poza nią; czy to żyjących, czy zmarłych („Doktor Bob i dobrzy weterani”, s. 224).

      Usuń
    5. Dzięki, zaraz zerknę.

      Usuń
  2. Oj, Meszuge... Z Tą historią AA to same klopoty są...

    Belladonna, czyli jak leczono alkoholików w szpitalu Townsa

    W październiku 1909 roku dr Alexander Lambert śmiało ogłosił dziennikarzowi „New York Timesa”, że znalazł niezawodne lekarstwo na alkoholizm i uzależnienie od narkotyków. Co jeszcze bardziej zdumiewające, stwierdził, że leczenie wymagało „mniej niż pięciu dni”. Doktor Lambert nie był znachorem szukającym rozgłosu. Był powszechnie znany jako osobisty lekarz Theodore'a Roosevelta, profesor medycyny w Cornell Medical College i ekspert od alkoholizmu. Dr Lambert miał wieloletnie doświadczenie w opiece nad tysiącami alkoholików w niesławnym „oddziale dla nietrzeźwych” szpitala Bellevue. W rzeczywistości to właśnie na tym piętrowym oddziale szpitalnym eksperymentował z kuracją z belladonny. Recepturę otrzymał od laika Charlesa B. Townsa, który z kolei twierdził, że dowiedział się o nim od wiejskiego lekarza. Szpital Townsa przyciągał tylko najbogatszych alkoholików i narkomanów, którzy chętnie płacili wygórowane opłaty za leczenie, które „skutecznie i całkowicie usuwa truciznę z systemu i wymazuje wszelką ochotę na narkotyki i alkohol”. Z powodu prohibicji i paradoksalnego wzrostu alkoholizmu w 1920 r. Szpital Miejski ograniczył swoją praktykę do usychających z pragnienia zamożnych alkoholików. Być może najsłynniejszym pacjentem był William Griffith Wilson, lepiej znany jako Bill W współzałożyciel Anonimowych Alkoholików.

    Jaką kurację otrzymał Bill W gdy po raz kolejny trafił do szpitala w stanie wskazującym na delirium tremens? Jaką miksturę stosowano podczas leczenia alkoholików w szpitalu Townsa? Przyjrzyjmy się składowi tego „lekarstwa”.

    Atropa belladonna, zwana zwyczajowo także wilczą wiśnią, wilczą jagoda, psinką, leśną tabaką. Wszystkie części tej rośliny są trujące. Owoce zawierają niemal wyłącznie atropinę, pozostałe organy – hioscyjaminę. Skutki spożycia obejmują majaczenie, halucynacje, wrażliwość na światło, dezorientację i suchość w ustach. Drugim składnikiem leczniczej mikstury była inna deliriantka, roślina o nazwie Hyoscyamus niger, znana również jako lulek czarny, lulek jadowity, szalej czarny, żabi barszcz. Zawiera ona alkaloidy: skopolaminę, atropinę i L-hioscyjaminę i kuskohigrynę. Skutki jej spożycia obejmują majaczenie, halucynacje, wrażliwość na światło, dezorientację i suchość w ustach. Trzecim głównym składnikiem była suszona kora lub jagody rośliny Zanthoxylum americanum (żółtodrzew amerykański) dodawany jako składnik pomocny przy biegunce i skurczach jelit.

    Podawana dawka środka była określona na podstawie reakcji fizjologicznej każdego pacjenta. Kiedy twarz zaczerwieniła się, gardło wyschło, a oczy rozszerzyły się, ilość mikstury była zmniejszana lub kończono jej podawanie. Mieszankę podawano co godzinę, w dzień i w nocy, przez prawie 50 godzin. Koniec leczenia był związany z obfitością stolca. Następnie pacjentowi podano olej rycynowy jako kolejny środek przeczyszczający. Leczenie było również opisywane jako „wymiotowanie i przeczyszczenie”.

    Kiedy Billa W przyjmowano po raz kolejny do szpitala był w stanie nietrzeźwości i miał objawy delirium tremens. Podano mu silne środki uspakajające i rozpoczęto kurację. Drugiego lub trzeciego dnia leczenia Bill doznaje słynnego duchowego przebudzenia. Wspomnijmy, że wcześniej tego wieczoru odwiedza go Ebby Thacher i próbuje przekonać, aby oddał się pod opiekę chrześcijańskiego boga, który wyzwoli go z niszczącej obsesji alkoholu. Kilka godzin później, przygnębiony i majaczący Bill wykrzyknął: „Zrobię wszystko! Cokolwiek! Jeśli istnieje Bóg, niech się pokaże!” Następnie miał wizję oślepiającego światła i poczuł ekstatyczne poczucie wolności i spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co w związku z tym? To nie jest żadna tajemnica, tym bardziej nie wstydliwa.
      O belladonnie jest wzmianka w Wielkiej Księdze (w polskim wydaniu dopiero od niedawna).

      Usuń
    2. Co w związku z tym? To zależy… Dla tych, którzy z Billa zrobili AA-owskiego świętego, może to być informacja wstrząsająca. Dla takich jak ja, którzy są przekonani, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program, a nie osoba Billa lub Boba, lub mityngowa świeczka, lub święty scenariusz itp. jest to jedynie ciekawostka historyczna.

      Moje rozumienie Programu nie zmieni się, bez względu na to, czy to sławetne doświadczenie Billa, było efektem delirium czy prochów, czy Boga.

      Usuń
    3. ,,Wspomnijmy, że wcześniej tego wieczoru odwiedza go Ebby Thacher i próbuje przekonać, aby oddał się pod opiekę chrześcijańskiego boga". WK ,,Mój przyjaciel ...Spytał ,,DLACZEGO NIE WYBIERZESZ WŁASNEJ KONCEPCJI BOGA". To jak? Własnej czy chrześcijańskiej koncepcji?? To jest jedna z podstaw Programu to ja mam ,,nazwać" Boga, nikt inny nie może mi narzucać swojego Boga.
      ,,Następnie miał wizję oślepiającego światła" z WK ,,Historia Billa". ,,Czułem się uniesiony, jakby silny, czysty wiatr powiał ze szczytu góry i uniósł mnie" Nic nie ma o oślepiającym świetle. Hmm.
      Atropina jest dzisiaj jednym z podstawowych leków znajdującym się w tzw ,,zestawie przeciwwstrząsowym" Podaje się ją podczas reanimacji. W reanimacji 0,5 mg. Toksyczna powyżej 5mg. Śmiertelna powyżej 100mg. Omamy są jednym z końcowych objawów przedawkowania atropiny.
      Wcześniej występuje: suchość, zaczerwienienie skóry, przyśpieszenie akcji serca, zatrzymanie moczu, podwójne widzenie, gorączka w końcowym stadium omamy i śpiączka atropinowa. Czy dr Silkworth, mający duże doświadczenie specjalista, nie zauważył tych objawów u Billa W? Są one bardzo charakterystyczne przy zatruciu belladonną. Być może nie zauważył. ,, Nie rozumiem tego co przytrafiło się Tobie" Dzisiaj nie dowiemy się już tego.
      Chyba, że gdzieś przetrwała, karta zleceń leków dla pacjenta Billa W przebywającego w szpitalu.
      Marceli Szpak

      Usuń
  3. Ciag dalszy:

    Człowiek znajdujący się pod wpływem deliriantów może rozmawiać z wyimaginowanymi osobami, nie rozpoznawać swojego odbicia w lustrze, gubić się w wykonywaniu prostych czynności lub nawet mieć wrażenie, że już coś zrobił i nagle uświadomić sobie, że jeszcze nawet nie zaczął tego robić. Ogół efektów jest przyrównywany do somnambulizmu, stanu fugi, czy po prostu epizodu psychotycznego. Znaczną różnicą pomiędzy deliriantami a „typowymi” psychodelikami, jak LSD i psylocybina, jest to, że intoksykowana osoba ma ograniczony wpływ na przebieg doświadczenia.

    Z drugiej strony halucynacje po belladonnie są zazwyczaj oparte na niedawnych dyskusjach, które ta osoba miała ale stają się znacznie bardziej fantastyczne. Wiele razy te wizje wydają się spełniać życzenia.

    Czy duchowe przebudzenie i trzeźwość Billa Wilsona były wytworem halucynacji wkrótce po rozmowach ze swoim przyjacielem Ebbym T? Czy wizje Billa mogły być podsycane przez objawy odstawienia alkoholu? Pamiętacie jak zareagował na to zdarzenie dr Silkworth? Powiedział do Billa tak: „Stało się z tobą coś, czego nie rozumiem, ale lepiej się tego trzymaj. Wszystko jest lepsze niż to, jaki byłeś przedtem”. A może to wszystko nie ma znaczenia skoro z Programu 12 Kroków korzystają miliony ludzi na całym świecie?

    Nie jest łatwo o sprawdzone informacje historyczne. Niestety sami alkoholicy często utrudniają poznanie prawdy zasłaniając się dziwaczną interpretacją np. Tradycji. Podobno opisywanie tak szczegółowo zdarzeń, wskazywanie na ewidentny rozjazd książki Anonimowi Alkoholicy z rzeczywistością może zagrażać jedności AA czyli naruszać Tradycję 1. Wnikanie w biografię Billa i innych wczesnych członków AA i posługiwanie się materiałami nie stanowiącymi kanonu literatury naruszać ma anonimowość czyli kolejną Tradycję. Podobno narusza się też inną tradycję mówiącą, że nie zajmujemy się sprawami z poza Wspólnoty i taki tekst to tylko niepotrzebna polemika.

    Fakty dotyczące historii AA często przeplatają się z bajkowymi i zmyślonymi opowieściami. Jakże może być inaczej skoro alkoholik jest jak tornado, które przetacza się przez życie innych ludzi? Pamiętajmy jednak, że mniej mitów tworzy lepszą historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może alkoholicy z jakiegoś polskiego miasteczka.
      W USA są historycy badający historię AA, są publikacje książkowe, jest również popularyzowanie wśród ogółu na stronach internetowych i grupach facebookowych dotyczących historii AA. Historii na podstawie źródeł, a nie opinii alkoholików.
      W rezultacie badania dokumentów ustalono na przykład, że tak ważny moment uznawany za początek AA, czyli ostatni kieliszek dra Boba, wcale nie wydarzył się 10 czerwca, a cały tydzień później.

      Usuń
    2. Anonimowy od historii trafił jak kulą w płot. Nie znam nikogo, kto ogarnął się w AA, żeby opierał swoje zdrowienie na historii o Bilu. To chyba jasne, że koleś nie był w najlepszej kondycji. Natomiast rozumiem jego potrzebę pomocy.

      Faktem są konkretne zmiany w moim życiu i rozwój AA przez prawie 90 lat.

      Usuń
    3. Możesz wskazać, gdzie napisano, że ktos opiera zdrowienie na historii o Billu?
      Bo chyba dyskutujesz ze swoimi własnymi pomyłkami w czytaniu.

      Usuń
    4. Możesz wskazać, gdzie napisano, że ktos opiera zdrowienie na historii o Billu?
      Bo chyba dyskutujesz ze swoimi własnymi pomyłkami w czytaniu.

      Usuń
    5. W tym miejscu: ,,Znaczną różnicą pomiędzy deliriantami a „typowymi” psychodelikami, jak LSD i psylocybina, jest to, że intoksykowana osoba ma ograniczony wpływ na przebieg doświadczenia.''

      Usuń
  4. Czy o Bronku napisano w książce "Historia AA w Polsce"?
    Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominam sobie. Wydaje mi się, że gdyby coś było, to bym zwrócił uwagę, ale... głowy nie dam.

      Usuń
  5. W zasadzie to mało ważne jak Bill W doszedł do tego przebudzenia ,światło itd ,ważne natomiast że w to uwierzył i to dało mu dożywotnią trzeźwość. Wiara w siebie to podstawa .Jeżeli przyśni mi się Bóg a Ja uwierzę ze dzięki niemu odeszła mi obsesja picia I ta wiara sprawi że nie będę się alkoholizował to chyba dobrze czy nie
    Pozdrawiam serdecznie Tomek z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był trzeźwy? Przestał pić i następnych 5 lat walił LSD, a jak zakazano w Stanach LSD to przestawił się na niacynę.

      Usuń
    2. „ Był trzeźwy? Przestał pić i następnych 5 lat walił LSD, a jak zakazano w Stanach LSD to przestawił się na niacynę.”

      Ty nie możesz istnieć. Płody bez mózgu umierają najpóźniej podczas porodu.

      Usuń