Z
potencjalnym podopiecznym rozmawiałem o wierze – bez poruszania jakichkolwiek
kwestii dotyczących religii, kościoła, wyznania – o szukaniu i rozpoznawaniu
woli Boga wobec nas. Bez większych problemów uzgodniliśmy, że ani on, ani ja
nie oczekujemy i raczej nie domagamy się, by Bóg – jakkolwiek Go pojmujemy –
objawiał nam swoją wolę w formie bezpośrednich poleceń wydawanych w cztery
oczy/uszy. Nieco więcej czasu wymagało zrozumienie, że woli Boga niekoniecznie
trzeba szukać w układzie chmur, fusach po kawie, smugach błota na zderzakach
samochodów, że jest bardzo możliwe, że Bóg przekazuje nam swoją wolę ustami
innych ludzi. W tym momencie zadałem pytania najtrudniejsze: Czy uważasz za
możliwe, że jednym z tych innych ludzi może być sponsor? Czy Bóg może zwracać
się do ciebie za pośrednictwem twojego sponsora?
Mój
rozmówca podskoczył jakby go coś ugryzło i podniesionym głosem, z wyraźną
złością poinformował mnie, że najwyraźniej nie znam i nie rozumiem Tradycji AA
i nie wiem, że we Wspólnocie nie wolno mieć autorytetów, że owszem, Bóg mówi do
nas ustami innych ludzi, ale na pewno nie ustami sponsora czy innego
alkoholika. I poszedł. A ja rozmyślałem o tym, że Bóg jest wszechmocny, ale oto
miałem okazję rozmawiać z kimś ważniejszym, z człowiekiem, który uznał, że to
on decydować może, czyimi ustami Bogu wolno do niego mówić, a którymi nie.
Przypomniałem też sobie stwierdzenie: I tylko w jednym różnicie się od Boga –
Bóg wie wszystko, a wy wszystko wiecie lepiej (Erich Maria Remarque).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz