Kolejny
mityng, na którym – na prośbę prowadzącego, zgodnie zresztą ze scenariuszem –
prawie połowa alkoholików podniosła ręce, sygnalizując w ten sposób gotowość
podjęcia się sponsorowania. Problem polegał na tym, że nie widać było żadnych chętnych
na podopiecznych.
Z
pewną zazdrością słucham czasem relacji z miast, w których alkoholicy nie
potrafią znaleźć sponsora, z którym mogliby „zrobić Program”. U nas, w Opolu,
sponsora nie trzeba szukać – wystarczy go sobie wybrać z wielu gotowych do tej
służby alkoholików. Obawiam się też, że z czasem z podopiecznymi będzie coraz
gorzej. Kiedyś rzeczywiście wystarczyło podnieść rękę, zgłosić się, żeby w
przerwie albo po mityngu podeszły dwie-trzy osoby, ale… wszystko się zmienia.
„Zaopiekowani” przez sponsorów są już wszyscy, którzy tylko tego chcieli, a
nowicjuszy na mityngach nie zjawia się znowu aż tak wielu.
Jeśli
samo podnoszenie ręki na mityngu już nie wystarczy, trzeba podjąć inne
działania. Może wziąć udział w warsztatach AA? Może wybrać się do jakiejś
mniejszej, ale niezbyt odległej, miejscowości na spikerkę? Może podjąć się
służb poza grupą i w ten sposób stać się lepiej widocznym? W każdym razie,
jeśli podopieczni nie przychodzą do sponsorów, to sponsorzy muszą wyjść do
podopiecznych, bo – jak napisano w „Skrytce 2/4/3” – Jeżeli trzeźwość nie rodzi trzeźwości, oznacza, że jej nie było, albo
umarła jak drzewo, które uschło zanim zakwitło, pozbawione życiodajnego
środowiska…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz