Weterani opowiadali, że niewiele brakowało, by Wspólnota AA miała trzech założycieli. Tym trzecim mógł być Clarence Snyder, ale brutalny konflikt z Billem W. uniemożliwił zaistnienie Wielkiej Trójki. Konflikt tylko po stronie Snydera, bo Bill do końca traktował go przyzwoicie i życzliwie, i to mimo obrzydliwych, plugawych oszczerstw Snydera.
Znam też inną anegdotę – co by było, gdyby założycielem AA był tylko jeden z nich? Gdyby był nim Snyder, to AA byłoby częścią Kościoła katolickiego i tylko dla białych mężczyzn z klasy średniej. Gdyby jedynym założycielem był doktor Bob, to obecnie Wspólnota powolutku przekraczałaby dopiero granice stanu Ohio. Natomiast jeśliby Wspólnotę założył samodzielnie Bill Wilson, to prawa do AA dawno już zostałyby sprzedane Netflixowi.
Z tej żartobliwej opowiastki można wyciągnąć wiele wniosków, ale jeden szczególnie: doktor Bob był bardzo skromnym człowiekiem. Polityka public relations i dynamiczny marketing, dzięki któremu AA w krótkim czasie objęło nie tylko Amerykę, ale prawie cały świat, to nie była jego bajka. „Bill popychał sprawy naprzód; doktor Bob wolał czekać” [„Przekaż dalej”].
Gdy doktor Bob szedł na spotkanie w King School, siadał cichcem gdzieś z tyłu, żeby nikt nie zorientował się, że tam jest. Gdy zaś Bill pojawiał się na tym samym spotkaniu, musiał zawsze przewrócić krzesło – uwielbiał znajdować się w świetle reflektorów [„Przekaż dalej”]. Ta historyjka jest pewnie trochę naciągana, ale…
Urodził się 8 sierpnia 1879 w St. Johnsbury, w stanie Vermont, zmarł 16 listopada 1950 w Akron w stanie Ohio. Skoro za dzień narodzin Wspólnoty uznaje się rok 1935, to Bob utrzymywał abstynencję przez lat piętnaście. Polscy Powiernicy i twórcy „Poradnika dla służb” zdecydowali, że weteranem alkoholik staje się po 25 latach abstynencji, więc Robert Smith do weteranów się nie kwalifikuje (sic!).
Doktor Bob był specjalistą proktologiem, ale w przypadku tak znaczącej postaci niezręcznie jest mówić, że był specjalistą od dziury w dupie, więc wiele źródeł podaje, że był chirurgiem. Niech tam będzie… proktolodzy też czasem wykonują drobne zabiegi odbytu.
Poradnik dla nowych z Akron. |
Robert Smith uczestniczył w spotkaniach Grupy oksfordzkiej przez ok. 2,5 roku, ale jemu jakoś to nie pomogło utrzymać abstynencji.
Sue Windows (nazwisko po drugim mężu), przybrana córka doktora Boba, opowiadała o alkoholu trzymanym w domu, bo Bob i Bill chcieli udowodnić, że nie dadzą się skusić:
A przecież uparłem się w sprawie tej flaszki. Twierdziłem, że musimy dowieść, że można żyć w obecności alkoholu i nie pić. No więc kupiłem dwie duże butelki i postawiłem je na szafce. Na jakiś czas mocno wyprowadziło to Anne z równowagi [„Doktor Bob i dobrzy weterani”]
Anne to żona Roberta Holbrooka Smitha. Przy okazji przypomniały mi się słowa: bardziej niż sobą zainteresujemy się bliźnimi, zniknie egoizm… Co tam się przejmować jakąś babą i jej obawami!
Sue wyszła za mąż za Ernie’go G. nazywanego alkoholikiem numer cztery, ale Ernie właściwie nigdy nie osiągnął trwałej abstynencji i zapijał co jakiś czas.
Czasem pojawiają się wątpliwości, co do autorstwa Dwunastu Kroków i udziału doktora w ich powstawaniu. Sam doktor Bob wspominał: Nie ja napisałem Dwanaście Kroków. Z napisaniem ich nie miałem nic wspólnego. Ale myślę, że w sposób pośredni miałem z nimi jakiś związek… [„Doktor Bob i…”].
Z biografii doktora Boba wynika, że wszelkie zmiany znosił niezbyt dobrze. Dość długo upierał się, że najlepiej jakby wszyscy alkoholicy przed przystąpieniem do AA byli hospitalizowani (bez kilku dni na oddziale była to ta „trudna droga” do wytrzeźwienia), że w szpitalu powinni być karmieni kapustą, pomidorami i syropem (lub melasą), że przed pierwszym mityngiem powinno odbyć się publiczne „poddanie się” na kolanach, w którym alkoholik przyznawał, że jest bezsilny wobec alkoholu. Za najlepsze uważał – jak to było na samym początku – mityngi rodzinne, to jest wraz z żonami i innymi osobami. Przekonany był o wartości i potrzebie korzystania z Czterech Absolutów Grupy oksfordzkiej… Z tych swoich przekonań rezygnował dość… opornie i po dłuższym czasie. Nie pałał też zapałem do pomysłu Billa W. na temat utworzenia Konferencji i przekazania całej władzy w ręce grup – zgodził się poprzeć ten pomysł tuż przed samą śmiercią.
Bob nigdy nie doznał nagłego błysku światła – nie miał przeżycia duchowego [„Doktor Bob i…”]
Momentem objawienia było w jego wypadku odkrycie, że duchowości nie da się wchłonąć naśladując gąbkę, ale można ją znaleźć w uzdrawianiu i dopomaganiu cierpiącym. Uważał, że liczy się tylko taka służba, w której ofiarowujemy siebie w sposób, który wymaga wysiłku i czasu. Zupełnie nie wystarczy wrzucić monetę do kapelusza, choć jakieś pieniądze tez są potrzebne.
W biograficznej książce o doktorze Bobie szczególną uwagę zwróciłem na wspomnienia syna doktora, Smitty’ego. Wypowiada się on zawsze bardzo oględnie i w zasadzie mówi o wydarzeniach, a nie bezpośrednio o swoim ojcu. Opowiadał na przykład o tym, że nie uczestniczył w spotkaniach modlitewnych rodziny w okresie, kiedy mieszkał u nich Bill W. Dlaczego? Zajęty był wtedy ściąganiem benzyny z baku samochodu ojca – potrzebował jej, żeby po prostu jakoś dostać się do szkoły. Kochany tatuś uwielbiał luksusowe, drogie samochody i szpanowanie nimi w Akron i okolicy. Na paliwo potrzebne synowi na dojazd do szkoły pieniędzy zwykle nie było. Nie, doktor Bob już wtedy nie pił.
Miałem kiedyś w swoich zbiorach kopię listu Smitty’ego, niestety, gdzieś mi zaginął. Napisał w nim, że życie w ich domu nie było tak cudowne, jak przedstawiał to jego ojciec. Bardzo delikatne, bardzo smutne.
Wszyscy dążymy do tego samego – do szczęścia. I pragniemy spokoju ducha. Kłopot z nami, alkoholikami, polegał na tym, że domagaliśmy się od świata, aby na zawołanie obdarzył nas szczęściem i spokojem, wtedy i dokładnie w takiej kolejności, w jakiej sobie tego życzyliśmy – i alkohol miał nam to zapewnić. Ale nie powiodło nam się. Gdy jednak nie żal nam czasu na to, by cierpliwie odkrywać prawa życia duchowego i oswajać się z nimi, i na co dzień je stosować – wówczas szczęście i spokój stają się naszym udziałem… Wygląda więc na to, że musimy przestrzegać pewnych reguł – niemniej szczęście i spokój są zawsze w zasięgu ręki, dostępne dla każdego i za darmo [„Doktor Bob i dobrzy weterani”].
Cześć. Już któryś raz pojawia się wątek Clarence Snydera i jego ataków na Billa. Czy możesz podać źródła tej wiedzy? Jakieś teksty Clarence czy jego wystąpienia gdzie można samemu ocenić te brutalne plugastwa o których piszesz?
OdpowiedzUsuń"Doktor Bob i dobrzy weterani", "Przekaż dalej".
Usuń„To, co wydarzyło się później, było kolejnym precedensowym wydarzeniem w AA. Wszyscy sprzeciwiający się zebrali się i postanowili przeprowadzić głosowanie. W prawdziwie demokratyczny sposób głosowali w tajnych głosowaniach. Wynik tego głosowania wstrząsnął Clarencem nie do uwierzenia. Wyrzucili go z AA”.
UsuńHistoria ta jest udokumentowana na stronie 184 "Jak to działało", autorstwa Mitchela K., które jest biografią Clarence'a.
Nie pytajcie mnie o szczegóły, mam już książkę, ale póki co nie wziąłem sie za czytanie i tłumaczenie.
Ten święty…
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jego dzieci są innego zdania, zwłaszcza Sue. Kilka nieudanych małżeństw, jej dzieci również.
I niestety, łańcuch patologii rodzinnej idzie dalej.
Sześcioletnia dziewczynka zamordowana przez matkę.
Matką 6-letniej Sandry Lee Erickson była Bonna Lee Erickson Salem z domu Galbraith. Bonna była córką Suzanne „Sue” Galbraith Windows z domu Smith i wnuczką współzałożyciela AA Roberta Holbrooka „Dr. Boba” i Anne Robinson Smith z domu Ripley.
Aaa… Doktor Bob z powodu swojej urazy nie pojawił się na ślubie Sue i zabronił Anne tam iść.
OdpowiedzUsuńTo właśnie głupie we wspólnocie Anonimowych Alkoholików ktoś sobie ustala Po ilu latach można być weteranem ja myślę bardziej że Weteran to taka osoba po czynach ją poznacie to mówiłem ja Tomek z Gdańska A może Weteran to taki jak ja człowieka były alkoholik warte zastanowienia
OdpowiedzUsuńWeteran (łac. veteranus[a]) – doświadczony żołnierz, uczestnik minionej kampanii, wojny, powstania. Z kim oni walczyli? AA napisali, że przestali walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek.
OdpowiedzUsuńMANIPULACJE
Usuń2. «osoba, która przepracowała gdzieś wiele lat LUB ma duże doświadczenie w czymś»
- Z nikim i niczym nie walczyli-
Manipulacje, deprecjacje, szkalowanie, szydzenie, kłamstwa. Na przełomie lat 30 i 40 AA bardzo szybko rozwijało się. Miało poparcie wielu znanych ludzi z różnych dziedzin; polityki, biznesu, lekarzy, księży, Alkoholicy starali się wypromować nową metodę leczenie w różny sposób. Wielu ludzi ,którzy nie byli alkoholikami, wspierało AA. Propagowali AA w różnych środkach przekazu.
Czytając ten blog odnoszę wrażenie że tutaj atakowani są założyciele AA, weterani (nie weterani wojskowi) dlaczego? Czemu ma to służyć? Nie znalazłem postu który by mówił o tym ilu alkoholików uniknęło śmierci dzięki kilku osobom które założyły AA, przekazywały Program i propagowały AA. Bill i Bob byli ludźmi mieli swoje wady ale nikt, nikt z piszących na tym forum nie jest w stanie zbliżyć się do ich służby, rozwoju duchowego, miłości jaką darzyli innych alkoholików. Nikt z nas. Czemu ma służyć obrzucanie ich g.... Czy to wam pomaga w jakikolwiek sposób. Czy jesteście szczęśliwszy powtarzając jakieś plotki, fakty oderwane od rzeczywistości? Jedna baba drugiej babie. Możecie wylewać tu swoje frustracje obrażając ludzi, którzy już wam nie odpowiedzą, a gdyby magli to chyba wiem co by odpowiedzieli. W miłości. Pomodlili by się za was, za tych szydzących i wyśmiewających ich. Jeżeli uwielbiacie grzebać w gnoju jeżeli wam to pomaga to dalej opluwajcie Billa i Boba. Wciągacie z uwielbieniem ich rodziny, a szwagier żony to się upił i rzygał, a dziecko żyło bez ślubu, a pradziadek miał kochankę. Jeśli takie informacje was podniecają publikujcie je dalej.
Zastanawiam się jaki to ma cel to obrażanie, szkalowanie, pomawianie.
Nie da się zmienić tego czego się zmienić nie da jakbyście się nie naprężali to i tak znowu ręka w nocniku. AA będzie trwało. Prawdopodobnie tacy manipulatorzy też są potrzebni
Marceli Szpak
"...nie jest w stanie zbliżyć się do ich służby, rozwoju duchowego, miłości jaką darzyli innych alkoholików" - możesz wyjaśnić, na czym polegał rozwój duchowy Billa i Boba? Co świadczyło o miłości Billa W. (poza miłością do innych alkoholiczek)?
UsuńPrzestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek – to napisali alkoholicy w swojej książce.
UsuńSłowo weteran – jak wiele innych – ma kilka znaczeń. Ludzie oczytani (a ty jak widać do nich nie należysz) dobierają znaczenie do kontekstu.
Jak widzę korzystałeś z internetu i szkoda, że nie wstawiłeś tego: «w starożytnym Rzymie: żołnierz zwolniony z armii po odbyciu służby wojskowej, otrzymujący odprawę pieniężną lub działkę ziemi». Zapewne i to byś udowodnił jako jedynie słuszne rozumienie słowa weteran.
Niektórzy mówią, że weterani to ludzie którzy długo walczyli z alkoholem a teraz długo nie piją. Ktoś wymyślił, że weteran musi nie pić 25 lat. Czy pierdzenie w stołek na mityngu przez ćwierć wieku uprawnia do używania tej nazwy?
Janek
Ponieważ nie chciało mi się szukać w książce znalazłem to na blogu Miki
Usuń"Ostatnie zdanie dłuższej wersji tej tradycji przypomina mi zdanie z Wielkiej Księgi, dotyczące Dziesiątego Kroku: Przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek, nawet z alkoholem, jako że odzyskaliśmy już rozsądek i poczucie umiaru."
MANIPULACJE
UsuńOtóż manipulacją jest domaganie się ukrywania prawdy. Manipulacją jest nazywanie prawdy szkalowaniem. Manipulacją jest gloryfikowanie Billa i Boba i robienie z nich bezpłciowych aniołów.
Bill przytoczył w Wielkiej Księdze słowa Herberta Spencera o dociekaniu…
Natomiast, faktycznie, donosy o niewierności Billa pochodzą tylko z jednego, niepewnego źródła, od człowieka, który obraził się na Billa jeszcze w latach pięćdziesiątych. A plotkarze zrobili, i nadal robią, resztę.
Meszuge, nie jestem w stanie ci pomóc.
UsuńM. Szpak
"Natomiast, faktycznie, donosy o niewierności Billa pochodzą tylko z jednego, niepewnego źródła..." - donosy? :-) :-) :-)
UsuńInformacje o niewierności Billa W. pochodzą z biograficznego filmu o nim (łącznie ze zdjęciami Billa z kochanką), z książki Nan Robertson, "Getting Better", gdzie cytowane są słowa samego Billa, że nie może przestać uwodzić kobiet, nie potrafi.
"Meszuge, nie jestem w stanie ci pomóc" - wiem, bardzo dobrze wiem, że nie jesteś w stanie.
UsuńOczywiście, Meszuge, a to wszystko pochodzi od jednego urazowego człowieka, tak twierdzi w swojej książce historyk AA Ernest Kurtz, autor m.in. książki „Not-God”. Kurtz jako jeden z nielicznych miał dostęp do archiwów AA.
UsuńKolejnym wymysłem są zgromadzenia...?
OdpowiedzUsuń1. Dr Bob nawet w czasach pijaństwa był szanowanym człowiekiem. Niektórzy kręcili głowami ale przyzwolenie na picie w społeczeństwie było. Tak jak jest dziś.
OdpowiedzUsuń2. Jak większość ludzi miał swoje przyzwyczajenia i też trudno mu było się z nimi rozstać.
3. Miał też dziwne pomysły na spowiadanie pijaków na gorze w pokoiku swojego domu. Przypomnę, że w tym czasie nie było Programu i nikt nie wiedział jak leczyć alkoholików.
4. Być może pielęgnował również swoje urazy (o tym do córki nie wiedziałem). Ja i inni alkoholicy mimo wielu lat bez alkoholu nie pozbyliśmy się wszystkich urazów.
5. Zdrowy rozsądek dr Boba uchronił Wspólnotę przed katastrofą. Powstrzymywał Billa przed jego „fantastycznymi” pomysłami.
6. Był skromnym człowiekiem i nie skupiał na sobie uwagi w przeciwieństwie do Billa który cały czas gwiazdorzył.
7. Miał też dziwne pomysły – miesiącami utrzymywał nierobów tylko dlatego, że byli alkoholikami m.in. Billa.
8. Zaangażowanie Boba w AA było tak duże że zaniedbywał rodzinę. Znam kilkudziesięciu alkoholików którzy również zachłysnęli się AA i potrzeba było dużo czasu zanim ochłonęli, m.in. ja.
I na tym skończę bo nie chcę mi się więcej pisać. Informacje o Bobie nie są tak ogólnie dostępne jak o Billu ale można je znaleźć.
Nie zachęcam was do szukania takich informacji, bo przecież wiecie lepiej.
Ulubiony przez was Janek
,,3. Miał też dziwne pomysły na spowiadanie pijaków na gorze w pokoiku swojego domu. Przypomnę, że w tym czasie nie było Programu i nikt nie wiedział jak leczyć alkoholików."
UsuńTak mój ulubiony Janku, dr Bob przekazywał Program AA, którego nie było i co pewnie zdziwi Ciebie Janku to ,,spowiadanie" działało. Alkoholicy znajdowali Boga i wracali do zdrowia. (więcej w Historiach osobistych w WK lub ,,Dr Bob i..")
,, Ja i inni alkoholicy mimo wielu lat bez alkoholu nie pozbyliśmy się wszystkich urazów." Mój ulubiony Janku. Wszystkich trwałych uraz alkoholicy pozbywają się w trakcie Programu. Nie da się postawić V kroku jeżeli nie postawi się IV. Krok IV umożliwia nam pozbycie się wszystkich uraz. W WK jest dokładna instrukcja jak to należy zrobić. ,,Uraza jest to nasz grzech ,,numer jeden" Niszczy więcej alkoholików niż cokolwiek innego. Powoduje powstanie różnych chorób ducha, byliśmy chorzy nie tylko psychicznie i fizycznie, chory był także nasz duch" str 81. Ulubiony mój Janku jeżeli Twój autorytet sponsor powiedział ci że tak ma być. Jeżeli GSO mówi, że można interpretować sobie Program jak kto chce jeżeli niektórzy ,że cały Program to kroki i wystarczy laminat do powrotu do zdrowia to nie zamierzam nikomu udowadniać ,że tak to nie działa. Jeżeli ktoś chce żyć z urazami i jest mu z tym dobrze to bardzo się cieszę
M. SZ
Blog nie ma na celu szkalowanie Billa i Boba i tego się tutaj nie robi podaje się natomiast fakty założyciel blogu podaje fakty i można to sprawdzić bo jest to zgodne z prawdą a kolega Marceli Szpak ciągle doszukuje się jakiejś nieprawidłowości przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i z czymkolwiek nawet z alkoholem także panie spokojnie i do celu pozdrawiam wszystkich serdecznie Tomek z Gdańska
OdpowiedzUsuńDlaczego alkoholicy opuścili grupy oxfordzkie?
OdpowiedzUsuńW 1908 roku z Chrześcijańskiej Wspólnoty Pierwszych Wieków (First Century Christian Fellowship) wyłoniła się tzw. Grupa Oxfordzka.
Propagowała ona tzw. 4 absoluty: absolutnej czystości, absolutnej miłości, absolutnej i stałej gotowości oraz absolutnej uczciwości.
Alkoholicy nie chcieli przyjąć czterech absolutów, szczególnie pierwszego i czwartego. I prawdę mówiąc wcale się nie dziwię. Wydawało im się – tak jak wielu alkoholikom dziś – że życie w zgodzie tymi absolutami jest niemożliwe (dla wielu alkoholików których znam życie bez alkoholu jest niemożliwe a co dopiero takie wyrzeczenia).
Nie było wtedy programu naprawczego zawartego w 12 krokach. Dziś taki Program jest i …. i co z tego.
W grudniu 1938 Bill zaczął spisywać Kroki a w kwietniu 1939 zostały opublikowane w książce Anonimowi Alkoholicy. A więc żaden a alkoholików do 1939r nie postawił ani jednego kroku. Dopiero zaczynali czytać książkę i eksperymentować co tu zrobić aby postawić te kroki. Oczywiście prym wiódł wszystkowiedzący Bill, który Program AA omijał z daleka. Uznał, że ten Program jest dla innych a nie dla niego. Uważał, że dokonał wielkiego dzieła – przestał pić i spisał to co wymyślili inni. Utwierdzali go w tym ówcześnie żyjący alkoholicy.
Dlatego dziś mamy książkę „Jak to widzi Bill”, która jest szczególnie polecana. On stał się wyrocznią dla większości alkoholików, takim nieomylnym bożkiem.
Bob czasami sprzeciwiał się jego poczynaniom, a czasami milczał i nic nie robił. Tylko co mógł zrobić. Był sam przeciw całej zgrai nawiedzonych czcicieli Billa.
Powstanie AA odegrało ogromną rolę w leczeniu alkoholizmu. Jednak dziś coraz więcej ośrodków nie zaleca uczestnictwa w mityngach AA. Przynajmniej tak jest w Polsce. Być może dlatego, że polski odłam oprócz nazwy nie ma za wiele wspólnego z tą międzynarodową wspólnotą.
Jak jest w innych krajach nie wiem i nie bardzo mnie to interesuje.
Jeśli jacyś terapeuci czytają blog Meszuge a zakładam że kilku czyta, to nie dziwię się im, że nie zalecają mityngów AA. W końcu nie mogą szkodzić swoim pacjentom. Bo takie bzdury jak tu niektórzy wypisują słyszę na mityngach w realu.
Jestem ciekaw kiedy to wszystko padnie. Powiernicy przejęli władzę świecką i to co wyprawiają woła o pomstę do Nieba. Sami napisali, że są planistami działań AA w Polsce. :) Ciekawe co zaplanują.
Bill i Bob w grobach się przewracają widząc jak nad Wisła ich dzieło jest niszczone. A wszystko dlatego, że alkoholicy nie chcą żyć w miłości i zachować absolutnej uczciwości. O czystości i stałej gotowości do zmian samych siebie nie ma co wspominać.
Janek
„ W grudniu 1938 Bill zaczął spisywać Kroki a w kwietniu 1939 zostały opublikowane w książce Anonimowi Alkoholicy. A więc żaden a alkoholików do 1939r nie postawił ani jednego kroku.”
UsuńHehehe
A pierwiastków promieniotwórczych nie było w skałach na Ziemi, dopóki Curie ich nie odkryła.
Taka to logika alkoholików.
UsuńAnonimowy11 maja 2022 18:16 - po tym co piszesz widać że jesteś namiętnym "oglądaczem" propagandowej TV. Twój poziom inteligencji jest niedostrzegalny. Ale nie martw się, taki się po prostu urodziłeś i żaden program tego nie zmieni. Musisz z tym żyć.
Janek
Janku, twój poziom inteligencji pokazują twoje komentarze i przypisywanie obcym osobom wymyślonych przez ciebie cech i wymyślonego przez ciebie życia.
UsuńJak zwykle trafiasz kują w płot. Alkoholizm to wieczne dziecięctwo, ale AA ma sposób, żebyś mógł dorosnąć. Poproś o niego.
Biedny zakompleksiony Janku, a co ty się tak mną interesujesz? Stworzyłeś sobie jakiś wymyślony związek ze mną? Nie jestem zainteresowany, chorzy a kysz.
UsuńZ.
Jednym z najlepszych sposobów, by w AA brzmieć, jakbyś coś wiedział, jest przeczytanie Dwunastu Kroków, Dwunastu Tradycji, i Dwunastu Koncepcji.
OdpowiedzUsuńCzytaj to dużo i często. I cytuj na każdym spotkaniu.
Chodź na mityngi dyskusyjne.
Rozwiniesz słownictwo, które brzmi tak, jakbyś faktycznie podjął kroki. Oszukasz prawie wszystkich, zwłaszcza nowoprzybyłych.
Będą cię uwielbiać.
Inni, którzy postępują podobnie, będą również wspierać twoją sztuczkę, gdy wymieniasz się pomysłami i koncepcjami na temat tego, jak to jest mieć duchowe przebudzenie i powrót do zdrowia.
Będziesz członkiem subkultury w ramach wspólnoty AA i nieoficjalną klasą trzeźwych zombie, których zwolennicy nie mają pojęcia, czym jest powrót do zdrowia, a jednak przysięgną, że to robią, w oparciu o dwie rzeczy. Trzeźwość i słowa.
To znaczy abstynencja plus bagaż wiedzy intelektualnej.
Oczywiście, możesz zrezygnować z tej łatwiejszej, łagodniejszej drogi i zamiast tego podjąć pewne kroki, mające na celu nie tyle edukowanie, ile bardziej wywołanie duchowego przebudzenia i wspieranie ciągłego doskonalenia tej świadomości Boga. . . poprzez modlitwę i medytację. . . i niczym tego nie zastępować.
Ale rozpoczęcie tego wymagałoby odłożenia nowych materiałów do czytania, wzięcia do ręki Wielkiej Księgi i podążania za określonymi, drastycznymi wskazówkami.
Zbyt proste dla umysłów uzależnionych od komplikacji.
Albo możesz spędzać czas z zombie. Wspólnie będziecie wychwalać i upiększać cnoty trzeźwości, a także oklaskiwać siebie za to, że byliście na mityngu i nie piliście jednego dnia na raz.
Któregokolwiek.
(co prawda nie moje to słowa, ale trafne)
Ziben
Nie od razu Kraków zbudowano...jeśli chodzi o kroki, do tego potrzeba czasu. Trochę więcej niż tydzień czy miesiąc, bo nowicjusze tego nie wytrzymują i po "zrobieniu" bądź w trakcie robienia programu piją. Podobnie działa terapia, z dużych grup zostają jednostki.
UsuńA niejaki Clarence S. uważał, że potrzebne są tylko cztery jednogodzinne sesje... :-)
UsuńCztery jednogodzinne sesje :) To już nie Pendolino a Concorde
UsuńDr Bobowi na przekazanie Programu wystarczyła niecała godzina. To dopiero była rakieta.
UsuńNo popatrz, i to 80 lat temu.
UsuńRobili to, żebyś ty teraz miał gdzie przyjść i mógł się wymądrzać.
12.05.1935 Spotkało się dwóch alkoholików. Ich spotkanie zmieniło Świat.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego.
M.Szpak
cytat:
OdpowiedzUsuńAnonimowy12 maja 2022 15:13
Dr Bobowi na przekazanie Programu wystarczyła niecała godzina. To dopiero była rakieta.
Prawdą jest, że na początku Bob uskuteczniał takie praktyki. Brał delikwenta wyciągniętego z knajpy do pokoiku na górze własnego domu i go spowiadał. Później go karmi i na odchodne dawał 5 dolarów na papierosy. Nikt się później nie pojawiał po raz drugo. Dlatego Bob zrezygnował z tych praktyk. Przestał zabawiać się w spowiednika i wyciągać pijaków z knajpy. Wszystko to miało miejsce przed spisaniem przez Billa 12 Kroków. Prowadzili jeszcze inne eksperymenty.
Janek
Ciekawy jest ten poradnik dla nowicjuszy z Akron. Jest tam mowa o tym, że jak alkoholik zapije, to traci status Anonimowego Alkoholika i... wypad z AA. Ciekawe, czy zapatrzeni w dawne czasy wyznawcy "pendolino" też tak mają w swoich grupach? A może oni kochają tylko tą historię, którą sami sobie wymyślili?
OdpowiedzUsuńDobre! Ale nareszcie wyjaśniła się zagadka niezwykle wysokiej skuteczności AA w pierwszym okresie - po prostu ci co zapili nie byli (już) z AA. Brawo! Znakomity pomysł na poprawę skuteczności.
UsuńMocne! To mi nie wpadło do głowy. :) Tu się nawet produkował jeden z fanatyków pendolino, jakiś dudek, czy jakoś tak, i pisało o 90% skuteczności AA. Miałem go zapytać, skąd wziął te dane, skoro w "Przekaż dalej" i tej drugiej historycznej piszą o jakiejś połowie zapić. A teraz już wiem, jak się robi takie sztuczki. :)
UsuńHistoria i wypracowywanie zasad cię śmieszy… Dlatego takie pierdoletowe wnioski wysnuwasz.
Usuń,,czy zapatrzeni w dawne czasy wyznawcy "pendolino" nie wiem jakie zasady mają wyznawcy pendolino ale chyba znane mi są zasady twoich grup czyli jeden rok jeden krok, przyjmujecie do AA po opłaceniu składki dla księdza, macie swój własny program, swoje autorytety - sponsor i guru prowadzący przez lata mitingi, pielęgnujecie chorobą. Użalanie i opowieści o wnuczkach, krowach, teściowych, grzybach, stonce to wasze przewodnie tematy ,,mitingów". Może znasz jeszcze jakieś inne zasady ,,pendolino'? chętnie poczytam i w zamian podzielę się zasadami grup które popierasz.
Usuń