Dostałem w prezencie polską wersję książki „Staing sober Without God” (Zachować trzeźwość lub Pozostać trzeźwym bez Boga) napisaną przez Jeffreya Munna, LMFT, co zapewne jest skrótem od nazwy jego tytułu zawodowego*. Za prezent bardzo dziękuję – lektura tej i wielu innych pozycji na temat uzależnień pomaga mi w procesie, który nazywam wietrzeniem poglądów. Jest to okazja by zastanowić się, co ja o tym myślę, jak ja to widzę, czy coś w moim pojmowaniu określonej kwestii się zmieniło itp. W tej pozycji jest takich okazji mnóstwo.
Autor, który pierwszy raz przestał chlać i ćpać w wieku lat 20, korzystając z pomocy AA i sponsora, po niedługim czasie odszedł od Wspólnoty, bo Bóg za bardzo mu w niej przeszkadzał. Wrócił do picia po 2,5 roku abstynencji i wtedy wymyślił, że widocznie musi skorzystać z terapii odwykowej. Po jej ukończeniu, a trwała 45 dni, czyli dokładnie tyle, ile w Polsce (6 tygodni terapii plus 2-3 dni detoksu). Jak wielu alkoholików w trakcie i po skończeniu terapii odwykowej postanowił zostać psychoterapeutą i magistrem psychologii klinicznej. Faktu, że kiedy był w AA i komunikował się ze sponsorem, to nie pił, Jeffrey Munn jakoś nie zauważył. Tyle o autorze.
Bardzo mi się spodobało, kiedy stwierdził, że będzie unikał kategorycznych stwierdzeń, ale okazało się to deklaracją, która nie zawsze znajdowała pokrycie w prezentowanych przez niego przekonaniach. Niektóre z nich, tych przekonań, wynikają zapewne z doświadczeń zawodowych i własnych przeżyć. Inne są wynikiem fantazji. Przykład: „I dlaczego te wszystkie przeobrażenia, wyglądały uderzająco podobnie do zmian, które prawdopodobnie i tak by nastąpiły, gdyby ktoś zaangażował się w konsekwentne, świadome i zdrowe zachowanie?”. Te zmiany, które PRAWDOPODOBNIE by nastąpiły… Wprawdzie wyraźnie nie nastąpiły, skoro były tylko prawdopodobne, ale autor wie ponad wszelką wątpliwość, że wyglądałyby uderzająco podobnie, gdyby nastąpiły. OK. Tyle że u nas w AA coś takiego nazywa się odgrywaniem wszystkowiedzącego Boga, przewidywaniem i prorokowaniem przyszłości.
Jeffrey Munn pisze: „Spędziłem wiele lat w programach 12 kroków” – chyba jako terapeuta, bo z jego wypowiedzi o sobie wynika, że jako uzależniony korzystał z pomocy AA wyjątkowo krótko.
Jego książka, jak sam stwierdził: „Jest dla ludzi, którym powiedziano, że ich logika i rozsądek szkodzi im i że powinni ignorować osobiste przekonania”. Popatrzmy… moje osobiste przekonania sprzed roku 1998 to: wszyscy piją, sam siebie znam najlepiej, więc najlepiej wiem, co jest dla mnie dobre, nikt mi nie będzie mówił, co i jak mam robić – naprawdę były takie wartościowe i nie powinienem ich ignorować?
Dzięki tej książce odkrywałem też to, czego wcześniej w ogóle nie wiedziałem, na przykład: „Powszechnie używany slogan: „twój optymizm doprowadził cię do miejsca, w którym jesteś” to jeden najbardziej potencjalnie szkodliwych zwrotów, jakie słyszę na mityngach 12 kroków”. I to wydaje mi się ciekawe, bo w AA w Polsce nigdy niczego takiego nie słyszałem, więc albo tak mają w Ameryce, albo chodzi o inną wspólnotę. Notabene uważam optymizm za poważną i niebezpieczną wadę: OPTYMIZM to WADA. Ale to inna sprawa.
W niektórych przypadkach nie mam zdania na jakiś temat. Munn uważa, że logiczne myślenie i zdrowy rozsądek, to cechy, które można w sobie wyrobić i doskonalić. Doskonalić… zapewne tak, ale wyrobić, jeśli ich w ogóle nie było? No, nie wiem, może i tak…
Znajduję w książce opinie, z którymi nie zgadzam się zdecydowanie, na przykład: „Prawda jest taka, że podstawową bazę niezbędną do budowania szczęśliwego życia tworzy niewielka liczba fundamentalnych zasad”. Być może też tak uważałem do czasu, kiedy to w wieku lat 16-18 przeczytałem książkę „Ikowie ludzie gór” Colina Turnbulla. Później wystarczyła już uważna obserwacja, żeby zorientować się, że pewne wartości lub kanony może i występują częściej niż inne, ale to nie znaczy, że są powszechne, przez wszystkich aprobowane. Szkoda, że Munn nie podał konkretnie tych niewielu fundamentalnych zasad.
A przy okazji… „prawda jest taka, że…” to zdecydowanie jest stwierdzenie kategoryczne, sugerujące, że autor zna jakąś jedynie słuszną prawdę i z jego ust ona płynie.
Nie zgadzam się też z koncepcją nieskończonego zdrowienia, trwającego całe życie. Ani ze stwierdzeniem, że nie istnieje żadne przyjemne zachowanie, które jest całkowicie wykluczone z listy możliwych uzależnień (ależ oczywiście, świetny pomysł, skoro można się uzależnić od wszystkiego, to jak ogromne pole manewru daje to terapeutom!). Cytat: „Zdrowienie nie jest wydarzeniem ani skończonym procesem, to styl życia”. Otóż nie! Zdrowienie to wracanie do zdrowia po chorobie (ZDROWIENIE), a jeśli ktoś robi sobie z wracania do zdrowia po chorobie styl życia i taki styl życia mu pasuje, to niewątpliwie wymaga pomocy psychiatry lub psychologa klinicznego. Albo rzetelnego i trzeźwego sponsora w AA.
Jeffrey Munn jest wykształconym, inteligentnym człowiekiem, co łatwo jest poznać po takim oto zdaniu: „Uzależnienie jest doświadczaniem niemożności zaprzestania używania substancji…” – w tym momencie na pewno ktoś by zaprotestował, że Munn ogranicza alkoholizm tylko do problemów z nadużywaniem alkoholu, a to przecież choroba duszy, ciała i umysłu, ale chwila, moment… Autor użył określenia „uzależnienie”, a nie „alkoholizm”. Jego książkę trzeba czytać bardzo uważnie, żeby nie wpakować się w emocjonalną pułapkę.
Z ciekawością zainteresowałem się rozdziałem, w którym Munn próbował wyjaśnić, czemu nadal trzyma się 12 kroków, zamiast stworzyć własny program, ale wyszło mu to… mało przekonująco, poza jednym zdaniem: ”Fundament klasycznych 12 kroków jest dość solidny”. Też tak uważam. Nawet więcej – gdyby programy ateistyczne działały, to od 70 lat na świecie roiłoby się od stosownych wspólnot.
W pełni zgadzam się ze słowami Munna: „Język w oryginalnych 12 krokach może być czasem niejasny” - ma rację i dlatego w AA powstała instytucja sponsora, kogoś, kto wytłumaczy, co i w jaki konkretnie sposób należy zrobić w ramach tego czy innego Kroku.
Co do kwestii, kiedy kończę dany Krok, też zgadzam się w całej rozciągłości „Jeśli czujesz się przekonany, że zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy, a twój sponsor przewodnik zgadza się z tym, idź dalej”.
Następnie w książce zawarte są rozdziały dotyczące poszczególnych Kroków, ale o tym pisał nie będę. Chciałem zasygnalizować wartą uwagi książkę, a nie sprzeczać się z techniką realizacji ateistycznych Kroków lub im potakiwać. Podobnie jak autor uważam, że jeśli coś działa, to świetnie, bo nie technika pracy jest ważna, ale efekty.
Książkę kończą rozdziały o nawrotach, o odpowiedzialności wobec innych, o asertywności, o wskaźnikach osobistego szaleństwa, o eliminowaniu toksycznych ludzi, miejsc i rzeczy ze swojego życia oraz o tym, co Kroki pomijają. W tym ostatnim przypadku pozwolę sobie na uwagę: Kroki niczego nie pomijają, stanowią rozwiązanie problemu alkoholizmu, a jeśli alkoholik rzeczywiście wytrzeźwiał, to zdrowiem fizycznym, sportem, sztuką, czy zabawą, zajmie się i tak.
---
* Jeffrey Munn jest licencjonowanym terapeutą małżeńskim i rodzinnym z Santa Clarita w Kalifornii. Pracuje w prywatnej klinice, specjalizującej się w uzależnieniach, zaburzeniach kompulsywnych i lękowych. Oprócz magisterium z dziedziny psychologii klinicznej, zdobył również specjalizację ze współuzależnień.
Kilka zdań z... https://madebykarlik.pl/lifestyle/magiczny-optymizm-cz-1/
Teoria „Boga wypełniacza dziur” wszędzie tam, gdzie nie możemy znaleźć wytłumaczenia brzmi może groteskowo, ale i dla osób wierzących bywa naciągana. „Przypadek to sposób boga na pozostawanie w ukryciu” jest powiedzonkiem poetyckim, ale – nawet w opinii religii – Bóg nie jest od tego, by kierować losem człowieka, tylko dawać mu szansę na zapracowanie na niebo swoimi wyborami. Bóg to nie automat do kawy.
Meszuge, to po przeczytaniu tej książki, jakie jest Twoje stanowisko dotyczące Boga?
OdpowiedzUsuńAno takie, że to jest prywatna sprawa każdego człowieka. Nie tylko alkoholika.
UsuńPodoba mi się Twoje stwierdzenie "wietrzenie poglądów", ale....żeby przewietrzyć swoje poglądy muszę mieć otwarty umysł. Fundament 12 Kroków jest dość solidny, jednak dla niektórych zamknięty w WK.
UsuńNie jestem pewien, ale jeżeli pozyskuję sponsorowanych przez AA to już chyba nie jest to moja prywatna sprawa.
OdpowiedzUsuńOK. jednak moim zdaniem jest. Tak jak ewentualne wierzenia, religia podopiecznego są jego prywatną sprawą.
UsuńPoznałem pierwszego sponsora w AA. Jednak to co mi zaproponował, co do istoty nie było zgodne z programem zawartym w WK. To była mieszanka AA, terapii i przeróżnych poradników. Taka radosna, amatorska twórczość. I tak miałem szczęście, bo gościu był w miarę rozgarnięty i heteroseksualny :-).
UsuńOczywiscie zgadzam się, że wszystkie przekonania podopiecznego to jego prywatna sprawa. I to jest zupełnie inna historia.
Optymizm to wada.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z tym, ponieważ nie każdy optymista jest osobą nierozsądną , błądzącą w chmurach i nie potrafiącą realistycznie oceniać sytuacji. Optymista cechuje się przede wszystkim pozytywnym myśleniem, umiejętnością interpretowania swoich porażek i problemów w taki sposób, by zmotywować się do działania zamiast popadać w rozpacz i rezygnację.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńhttps://www.tygodnikpowszechny.pl/optymizm-139342
Usuńhttps://madebykarlik.pl/lifestyle/magiczny-optymizm-cz-2/
https://blog.krolartur.com/okrutny-optymizm-czyli-jak-robimy-sobie-krzywde-chcac-ulepszyc-swoje-zycie/
Optymizm ma swoje zalety i wady, więc nie popadam w skrajności tylko szukam równowagi.
Usuń