piątek, 4 stycznia 2019

Nowy problem polskich AA


Zastanawiałem się, czy w poprzednim artykule o sztucznych problemach generowanych przez alkoholików we Wspólnocie AA w Polsce, nie przesadziłem, nie zaprezentowałem zbyt czarnej wizji… Może nie jest aż tak źle, może mi się wydawało, może to ta pogoda… Wtedy zadzwonił telefon. Później dostałem dwa SMS-y, parę e-maili, następnego dnia znowu jakieś telefony. Trwało to ze trzy dni, a dzięki moim rozmówcom zorientowałem się, że w AA pojawił się kolejny bardzo poważny problem.

- Czy my w AA mamy prawo, możemy, wolno nam itp. bo sformułowania bywały różne, a więc, czy mamy prawo używać określenia „nowa Wielka Księga”? Bo ktoś to może źle zrozumieć, ktoś coś sobie pomyśli, i czy nie lepiej byłoby mówić „stara Wielka Księga w nowym wydaniu” albo „czwarte polskie wydanie Wielkiej Księgi”? Wersja z listopada 2018 raczej nie jest czwartym wydaniem ani czwartą edycją, ale co tam!

Postanowiłem pomyśleć trochę, zanim coś napiszę/odpiszę/odpowiem. Wykąpałem się – po kąpieli zawsze się czuję jak nowy, choć jestem już stary. Ubrałem nowe skarpetki – to znaczy stare, bo kupione ponad pół roku temu, ale nigdy jeszcze nie noszone. Zaparzyłem nową yerba mate, ale w sumie to starą, bo dostałem ją już jakiś czas temu, przejrzałem nową „Alkoholiczkę” Miki Dunin, to znaczy nowe wydanie z inną okładką, bo tam nieźle szuka mi się natchnienia, i ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie… Nie przesadziłem, nie widzę niczego zbyt pesymistycznie, a pogoda nie ma tu nic do rzeczy.

Alkoholizm to straszna psychiczna choroba!

I to wszystko. Teraz muszę poczytać nową Wielką Księgę, bo jutro zaczyna się u nas Warsztat Wielkiej Księgi, i chcę być przygotowany. Czemu nową? Nową, bo w całości na nowo przełożoną i to całkiem nieźle zresztą (to nie tylko poprawa paru błędów), z historiami osobistymi amerykańskich AA, to jest w wersji, której jeszcze nigdy w Polsce nie było. Amen.

A w następnym wpisie będzie zagadka dla czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz