Poważnym błędem ludzkiej natury jest
to, że inteligentni ludzie mają wątpliwości i skrupuły, podczas gdy durnie są
zawsze pewni siebie…
W popularnym portalu aukcyjnym wystawiłem
na sprzedaż pewien przedmiot. Jego cenę ustaliłem na X, a koszty wysyłki na Y.
Osobom, które tej formy handlu nie znają wyjaśniam, że nie da się tam wystawić
na sprzedaż czegokolwiek, bez wyraźnie określonych kosztów przesyłki, a podczas
finalizowania zakupu system ze trzy razy pyta, czy rozumiesz i zgadzasz się z
ceną i kosztami.
W portalu tym można kupić mnóstwo
przedmiotów za złotówkę, filmy, muzykę, książki, jednak zapłacić trzeba będzie
ostatecznie znacznie więcej, bo sprzedawca ustawił koszty przesyłki na
dwadzieścia złotych, na przykład. I wolno mu. Nie musi mi się to podobać, ale też
nie muszę kupować.
Mój przedmiot kupiła pani i wkrótce potem
zadzwoniła do mnie z pretensjami, że koszty wysyłki są za wysokie. Nawet
starała się coś mi udowodnić, prezentując cennik poczty. Wyjaśniłem grzecznie,
że koszty wysyłki, to nie tylko cena znaczka na pudełku, że w tym przypadku
zawierają też cenę pudelka oraz zawiezienia go (ciężkie dosyć) na pocztę.
Usłyszałem od pani, że jak ONA potrzebuje pudełko, to łatwo znajduje je na
śmietniku, a na pocztę to ONA chodzi pieszo, bo spacer to zdrowie. Nie było
sensu rozwijać tematu, więc stwierdziłem tylko, że klikając w stosowne miejsca
zgodziła się zarówno na cenę towaru, jak i określone, konkretne koszty
przesyłki. Pani poinformowała mnie, że ONA nie zwracała na to uwagi, bo ONA
myślała, że te koszty będę zawierały tylko opłatę pocztową.
Zagadka: po czym poznałem, że pani, która
dokonała u mnie zakupu, jest alkoholiczką?
Przypomniało mi to jak dawno, dawno temu mojego podopiecznego zaprosili na spikerkę. Na
drugi koniec Polski. Trochę szalony pomysł, ale… kto bogatemu zabroni? Kłopoty
pojawiły się, gdy tylko doszło do ustalania konkretów. Moje złe doświadczenia z
początków spikerowania przydają się nie tylko podopiecznym, bo czasem opowiadam,
że od pewnego czasu zawsze już dopytuję, kto zaprasza (w czyim imieniu) i jak
wygląda sprawa zwrotu kosztów. Rozmawianie o pieniądzach może się z początku
wydawać krępujące, ale tylko dzięki jednoznacznemu uzgodnieniu warunków, można
uniknąć uraz, żalów, nieporozumień i pretensji. Jasne komunikaty rodzą jasne sytuacje, nieprawdaż?
W każdym razie rzecznik grupy
zapraszającej zaproponował mojemu podopiecznemu nie tyle zwrot realnych kosztów
przedsięwzięcia, co cenę najtańszego biletu na pociąg w obie strony.
Oznaczałoby to podróż z wieloma przesiadkami, trwającą ponad siedem godzin. I
wracać ma do domu zaraz po spikerce, bo ani nocleg, ani kolacja nie wchodzą w
grę. Rzecznik usłyszał, że zapraszany gość nie po to kupował sobie i rodzinie
samochód, żeby teraz tłuc się w poprzek kraju pociągami osobowymi, a poza tym
ma już swoje lata, stan zdrowia też taki sobie, wiec ten pomysł z pociągami i
zarwanymi dwoma nocami jest w jego przypadku zupełnie nie do przyjęcia. Rzecznik poznał też, bo o to namiętnie dopytywał, kalkulację kosztów w wykonaniu zapraszanego alkoholika, ale ta spotkała się tylko z jego pogardliwym prychaniem oraz
teatralnymi westchnieniami. Podopieczny podziękował jednak grzecznie za
zaproszenie i… w tym momencie cała sprawa mogła się skończyć, a strony
rozstałyby się w miłej i przyjaznej atmosferze. Kłopot w tym, że rzecznik
zaczął drążyć, argumentować i udowadniać.
Zapraszający alkoholik, rzecznik, strażnik Tradycji, oświadczył, że ON
nigdy nie wpadłby na pomysł takiego wyłudzania pieniędzy od AA (insynuacja, że
realny zwrot kosztów to wyłudzanie!), że ON albo odmawia przyjmowania pieniędzy
od grupy zapraszającej, albo otrzymaną kwotę manifestacyjnie wrzuca z powrotem
do ich kapelusza. Poinformował też mojego podopiecznego, że ten najwyraźniej
nie zna Tradycji AA, skoro nie wie, że zaproszonemu spikerowi zawsze i wszędzie zwraca się tylko cenę przejazdu najtańszym środkiem lokomocji, a o
jakimś wyżywieniu lub noclegu, to w ogóle nie ma mowy. Było też coś o braku
wdzięczności dla Wspólnoty, o porównaniu pieniędzy kiedyś przepitych do cen
paliwa, ale to już mniej ważne.
To że wielu alkoholików myli realne
koszty z ceną biletu, znaczka itp., jest oczywiste i chyba nawet dość częste.
Jednak zrozumienie, kto ostatecznie ustala te koszty, i że nie sumienie grupy
AA w Polsce, najwyraźniej sprawia już potężny kłopot. Ale przecież sam takie
rzeczy robiłem! Po pijanemu starałem się udowodnić w sklepie albo w
restauracji, że mają za wysokie ceny/marże alkoholu, bo przecież tona
ziemniaków w skupie kosztuje… Obecnie, jeśli mnie na coś nie stać, to tego nie
kupuję, ale nie staram się już udowodnić i wykazać, że sprzedawca jest
oszustem, złodziejem, wyłudzaczem.
Poziom egocentryzmu nietrzeźwych
alkoholików wydaje mi się porażający – skoro ON/ONA coś tam uważa za słuszne, ONA/ON
coś robi w określony sposób, to jest to wyraźnie niezbity dowód, że tak należy,
że to jest właściwe, i wszystkich powinno obowiązywać. Mocne!
Przerzucanie na innych ludzi odpowiedzialności
za własne pomyłki i niedopatrzenia może zrozumiałbym u pijanych, ale w
przypadku alkoholików niepijących, rzekomo po Programie (ciekawe jakim?),
obserwują z pewnym niesmakiem. U takich ludzi częstym dowodem na coś są też ich
własne myśli: ja myślałem, że zrobisz mi
to taniej, bo w końcu jesteśmy kolegami z AA. I teraz to inni mają
odpowiadać za to, co ONA/ON sobie wymyślił!? Oczywiście takie sztuczki też robiłem po
pijaku, też starałem się – rodzinę zwłaszcza – wrobić w poczucie winy
argumentem „a ja myślałem, że…”.
Na koniec absurdalne, niebezpieczne
przekonania, że we Wspólnocie AA są jakieś sztywne zasady albo praktyki identyczne na całym świecie i
wszystkich alkoholików obowiązujące, ale – co najważniejsze – dające się opisać w jakimś
AA-owskim kodeksie. Świeczka pali się na każdym mityngu, nawet na innej
półkuli, najlepiej kapelusz dzielić procentowo, weteran to ktoś, kto nie pije
25 lat i więcej… Przykładów są setki.
Sobotni warsztat nowego wydania Wielkiej
Księgi odbył się w Opolu dopiero trzy razy (potrwa jeszcze parę tygodni), ale
jego uczestnicy już zauważyli, że treść w tej wersji jest mniej autorytarna,
mniej restrykcyjna, mniej… hm… czarno-biała. I bardzo dobrze. Mam też nadzieję,
że podobny duch pojawi się w kolejnej wersji naszego Poradnika dla Służb, bo
obecny jest nie tylko napisany urzędniczą nowomową, zalecający z naciskiem
jedynie słuszne rozwiązania, ale też zawiera (niekiedy) zupełne bzdury.
Przekonanie o własnej racji na wesoło: https://www.youtube.com/watch?v=J1lrUY86i_w
Przekonanie o własnej racji na wesoło: https://www.youtube.com/watch?v=J1lrUY86i_w
"Poważnym błędem ludzkiej natury jest to, że inteligentni ludzie mają wątpliwości i skrupuły, podczas gdy durnie są zawsze pewni siebie…"
OdpowiedzUsuńPonownie de Mello "Trzy najtrudniejsze dla istoty ludzkiej rzeczy nie mają związku ani z wyczynami fizycznymi, ani z osiągnięciami natury intelektualnej. Pierwsza z nich- to odwzajemnienie nienawiści miłością, druga- przyjęcie odrzuconych, trzecia- przyznanie się do błędu."
więcej
Anthony de Mello – Przebudzenie
Dobra robota! :-)
UsuńMeszuge nie manipuluj! Na różnych portalach aukcyjnych jest pełno handlarzy, którzy chcą zarobić na naiwnych klientach. Klient ma prawo niegocjować cenę. Jeśli nie podoba się Tobie Meszuge, że kupujący próbuje negocjować cenę to nie musisz sprzedać, może zanieść przedmiot do komisu lub antykwariatu tam oni za Ciebie ustalą cenę tego przedmiotu.
OdpowiedzUsuń